Ania jest uczennicą szóstej klasy szkoły podstawowej. Pewnego dnia, gdy biegła po korytarzu, została zaatakowana przez jednego z uczniów. - Biegaliśmy po korytarzu i ja się przewróciłam. W tym momencie mój kolega mnie kopnął. Potem źle się poczułam i po przerwie poszłam do higienistki. Reszty już nie pamiętam – opowiada Ania. Ania natychmiast trafiła do szpitala. Jej matka opowiada, że była sparaliżowana. Mogła odpowiadać na pytania jedynie mrugając oczami. - Nie było z nią żadnego kontaktu. Bezwład. Pierwsze pytanie było o narkotyki, czy może coś zjadła. Mrugnęła mi okiem, że nie – mówi Teresa Bielawska, matka Ani. Do uderzenia Ani przyznał się Kamil. Jednak szkoła do tej pory nie wyciągnęła wobec niego konsekwencji. - Dzieci w czasie przerwy biegają. Gonią się. To jest ich ulubiona zabawa. W trakcie takich zabaw może zdarzyć się wypadek. Może dziecko upaść. Chłopiec nie przyznał się, że świadomie i z premedytacją uderzył, a tym bardziej kopnął w głowę. Przyznał się, że kopnął w plecy. Ja bym to kwalifikowała jako nieszczęśliwy wypadek, a nie świadomy akt agresji wobec dziewczynki -mówi Katarzyna Czyż, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 36 w Poznaniu. Sprawą pobicia zajmuje się policja i prokuratura. Szkoła czeka na wyniki ich postępowania. Natomiast kuratorium bada, czy szkoła we właściwy sposób zajmowała się Kamilem. - Badamy tę sprawę. Może za jakiś czas będziemy mogli dać bardziej szczegółowe informacje czy rzeczywiście miało to miejsce tak jak jest to opisywane, czy ta agresja u tego młodego człowieka wymaga tylko działań wychowawczych, czy wymaga zaopiekowania przez psychologa, psychiatrę – powiedziała Mirosława Abren-Diaz z Kuratorium Oświaty w Poznaniu. Koledzy Kamila twierdzą, że chłopak już od dłuższego czasu był agresywny. Sama Ania przyznaje, że w jej szkole agresja jest codziennością. Zobacz także:Szkoła zniechęca do sportu?Szkoła z przestępczą tradycją?Wakacyjna szkoła demoralizacjiSeksualne ekscesy na zimowisku