Skatowany Piotruś nie żyje, jego matka wyszła na wolność. „Ojcu przeszkadzało, że płacze”

Półroczny Piotruś nie żyje
Półroczny Piotruś nie żyje
Skatowany Piotruś z Przemkowa żył zaledwie pół roku. Jego rodzice usłyszeli zarzuty długotrwałego znęcania się nad nim i jego starszym bratem. Trafili do aresztu. Niespodziewanie, matka dziecka wyszła na wolność. Dlaczego sąd zdecydował się na taki krok?

- Karmiłam dziecko i ciężko oddychało. Marcin, jego ojciec, mówi: „Czemu on tak oddycha?”. Wziął syna uderzył i potrząsał i dał mi już martwego. Wtedy powiedziałam, żeby zadzwonił na pogotowie – opowiada matka maltretowanego Piotrusia, kilkanaście godzin po tym jak opuściła trzymiesięczny areszt.

Zarzuty za znęcanie się nad dziećmi

Przypomnijmy; jedenastotygodniowy Piotruś trzy miesiące temu trafił do szpitala w Zielonej Górze. Był w ciężkim stanie. Miał urazy mózgu. Okazało się, że był bity. Rodzice chłopca - Marcin G. i Monika M. zostali aresztowani. Na jaw wyszło też, że para miała się znęcać nad starszym dzieckiem - półtorarocznym Filipkiem.

- Ojciec i matka chłopców mają postawione zarzuty znęcania się nad dziećmi, wspólnie i w porozumieniu. (…) U młodszego chłopca stwierdzono, że zostały spowodowane obrażenia ciała m.in. w postaci urazów głowy, które doprowadziły do tępych urazów mózgu – mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Kilka lat temu zabił matkę

Marcin G. i Monika M.   żyli z renty, zbierali puszki. Marcin G. kilkanaście lat temu zabił swoją matkę, ale uznano go za niepoczytalnego. Kiedy urodzili się chłopcy Filip, a później Piotruś, rodzina była pod nadzorem miejscowego OPS-u.

- Brał go i trząsł nim, potem uderzył, albo pięścią, albo ręką. Tak było prawie co dzień. Jemu przeszkadzało, że płacze. I on trzymał go za szyję, żeby nie płakał. Mały robił się czerwony. Filipka też bił, też go trzymał za grdykę, jak płakał – mówi Monika M.

Dlaczego kobieta nie reagowała?

- Ja mu mówiłam.

Dlaczego matka dzieci nie poszła na policję?

- Później mnie zbił, wywalił mi z kopa. Miałam złamany nos – stwierdza i dodaje: - Miłością byliśmy na ostro, nawet jak nie mieliśmy dzieci. A byłam z nim, bo byliśmy do siebie przyzwyczajeni.

Piotruś z Przemkowa nie żyje

Młodszy z chłopców - Piotruś nie odzyskał przytomności, ale opuścił szpital i trafił pod opiekę rodziny zastępczej.

- Był pięknym, ładnym, różowym małym chłopczykiem. Nie wyglądał na chore dziecko. Wyglądał tak jakby był w śpiączce. Wciąż miałam nadzieję, że się z tego obudzi – mówi Joanna Krell, matka zastępcza Piotrusia.

- Traktowaliśmy Piotrusia jak własnego syna. Otoczyliśmy go opieką przez 24 na dobę. Zmieniliśmy swoje życie po to, żeby mu pomóc. Myślałam, że będzie jeździł na wózku, ze mną na pikniki, że będzie osobą niepełnosprawną. Mocno wierzyłam, że odzyska świadomość. Że będzie czuł się kochany – zaznacza kobieta.

Oprócz urazu mózgu u Piotrusia po trzech miesiącach pojawiło ciężkie zapalenie płuc. Niestety chłopiec zmarł. Jego starszy brat Filipek, też miał problemy z mózgiem, ale wyszedł już ze szpitala i przebywa w innej rodzinie zastępczej. 

- Filip całował tego małego. Dawał mu smoczki, podawał mi pieluchę. Więcej mi dziecko pomagało niż ojciec – wspomina pani Monika.

Co w sprawie braci z Przemkowa robiły instytucje?

W sprawie zawiodły służby i instytucje. Gdy trzy miesiące temu byliśmy z wizytą w OPS-ie, pracownicy i kurator mieli świadomość co dzieje się z dziećmi. Ale nie zadziałały procedury.

- Rodzina była objęta pomocą społeczną, asystentem rodziny. Wizyty były bardzo częste – mówiła kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Przemkowie.

Dziś wzięto sobie do serca dobro dzieci.

- Chyba wszyscy wyciągnęliśmy jakieś wnioski, ponieważ niezależnie od siebie, zarówno pracownicy ośrodka pomocy, kuratorzy, jak i sędziowie, podjęli działania zmierzające do weryfikacji sytuacji tych dzieci w tych środowiskach, o których wiemy, że są patologiczne, że są opresyjne. Efekt ponownego sprawdzenia jest taki, że co najmniej 16 dzieci z obszaru Przemkowa zostało umieszczonych poza środowiskiem rodzinnym, w pieczy zastępczej – mówi Katarzyna Dąbrówny, prezes Sądu Rejonowego w Głogowie.

Dlaczego Monika M. wyszła na wolność?

Za znęcanie się nad małoletnimi i spowodowanie ciężkich obrażeń ciała grozi od 3 do 20 lat więzienia. Po śmierci Piotrusia, zarzuty prawdopodobnie ulegną zmianie.

Wielu mieszkańców Przemkowa było zszokowanych, że matkę dzieci wypuszczono na wolność.

- Nie powinna w ogóle wychodzić na wolność – usłyszeliśmy.

Jak decyzję tłumaczy sąd?

- Zebrany w sprawie materiał dowodowy nie daje podstaw do przyjęcia, iż mamy do czynienia ze znacznym stopniem prawdopodobieństwa popełnienia przez podejrzaną zarzucanych jej czynów – stwierdza Jarosław Halikowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Legnicy.

- Sąd wskazał, że w sprawie nie dopatruje się możliwości jakiegoś szczególnego matactwa ze strony podejrzanej, m.in. ze względu na jej cechy osobowe – dodaje sędzia Halikowski.

- Prokurator absolutnie nie podziela tego stanowiska. Te stanowisko naszym zdaniem jest bezpodstawne, a nadto w sprawie nadal istnieją przesłanki, aby stosować areszt, ponieważ ta kobieta ma skłonności do manipulacji. I oprócz tego istnieje obawa ukrycia się przed organami ścigania – odpowiada Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy

- Wypuszczając mamę dziecka, które nie żyje, dajemy ciche przyzwolenie innym oprawcom, że tak może być. Osoby za takie czyny powinny być zamknięte, odizolowane od społeczeństwa. Nie powinny przede wszystkim rodzić kolejnych dzieci – uważa pani Joanna, matka zastępcza Piotrusia.

Odcinek 7497 inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości