Zbigniew S., mieszkaniec Krakowa, utrzymujący się z handlu na jednym z miejskich targowisk, był na liście zaginionych od 10 lat. Miał wtedy 55 lat. Zapewne za zaginionego uważano by go dalej, gdyby pewnego dnia nie zgłosił się na policję 28-letni Mateusz i powiedział, że uczestniczył w zabójstwie, 10 lat temu. Wskazał też sprawców zbrodni. Najstarszy z nich, Marek, podejrzewany o zabójstwo ojca, imponował pieniędzmi i drogim samochodem. Mariusz i Mateusz byli kolegami z podstawówki. Mariusz - o silnym, zdecydowanym charakterze, Mateusz - nieśmiały typ szkolnej ofiary. Zajmowała się nim matka, samotnie wychowująca jedynego syna. - Był cichy, spokojny, wręcz tchórzliwy – mówi matka Mateusza. – Zmienił się, jak po raz pierwszy poszedł na dyskotekę. Stał się chamski, krnąbrny, niedostępny. Na tę pierwszą dyskotekę zabrał Mateusza Mariusz, który nieśmiałemu chłopakowi imponował. Razem też pojechali w dniu zbrodni po Marka. Mateusz mówi, że miała się wtedy odbyć normalna impreza. Dlaczego doszło do zabójstwa? - Motywem najprawdopodobniej były nieporozumienia między synem i ojcem oraz ojcem i jego żoną – mówi policjant prowadzący śledztwo. – I żona, i starszy syn mieli motywy. Prawdopodobnie żona ofiary obiecywała synowi samochód za zabójstwo ojca. Mateusz zapewnia, że znalazł się na miejscu przypadkowo. Twierdzi, że nic nie wiedział o planowanej zbrodni. Ale potem ciało zabitego zostało wywiezione i ukryte w starej szopie, do której dostęp miał właśnie Mateusz. Dzisiaj stoi tam dom, którego właściciele nic nie wiedzieli o zakopanych pod parkietem zwłokach. - Marek groził, że jeśli mu nie pomogę, to zakopie mnie razem ze swoim ojcem – mówi Mateusz. Uczestnicy zabójstwa wyjechali z kraju. Syn zamordowanego zamieszkał w Irlandii. Dwóch jego kolegów znalazło się w Anglii. Poznali dziewczyny, zaczęli normalne życie. Dwa lata temu policja, podejrzewając, że doszło do zabójstwa rozpoczęła poszukiwanie zwłok. Funkcjonariusze byli coraz bliżej. Przeszukano dom znajdujący się 400 metrów od miejsca ukrycia zwłok. Później policjanci kopali 50 metrów od miejsca pochówku. Dopiero Mateusz wskazał, gdzie znajdują się zwłoki. - Nie mogłem z tym żyć – mówi Mateusz. – Nie ma sposobu na wyrzucenie tego z pamięci – żaden alkohol, praca, używki. Cały czas widzę tam leżącego tego człowieka. Wykopanie zwłok umożliwiło postawienie zarzutów. Aresztowano żonę zabitego, nie przyznaje się do winy. W Irlandii zatrzymano syna ofiary, od pół roku czeka na ekstradycję. Jego kolegę zatrzymano w Szkocji, już kilka miesięcy tamtejszy sąd rozpatruje wniosek o przekazania podejrzanego do Polski. Mateusz z zarzutem współudziału w zbrodni tuż po powrocie do kraju trafił za kraty. Jeżeli przed sądem potwierdzi się jego wersja wydarzeń może liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary. Prokuratura ze skierowaniem aktu oskarżenia do sądu czeka na ekstradycję i przesłuchanie kolegów podejrzanego.