„ Nie mogę być karana za to, że jestem chora”

TVN UWAGA! 136000
Pani Maria od dziecka jest osobą niepełnosprawną, przeszła dwie operacje serca, miała złamane biodro i z trudem porusza się o kulach. Ale to nie koniec przeciwności, z jakimi musi się zmagać. Kolejnym problemem jest walka o możliwość parkowania w miejscu zamieszkania. Kobieta na wniosek straży miejskiej już kilka razy stawała przed sądem oskarżana o łamanie prawa polegające na parkowaniu poza miejscem oznaczonym kopertą. Mimo korzystnych dla niej orzeczeń sądu, strażnicy nie dają za wygraną.

Pani Maria jest niepełnosprawna od dziecka. Niemal od urodzenia mieszka na warszawskiej Starówce. Od kiedy ograniczono w tym miejscu ruch samochodowy, kobieta ma problemy z parkowaniem. Wolno jej parkować jedynie na kopercie dla inwalidów, ta jednak jest często zajęta. - Stawiam samochód obok koperty. Natychmiast zjawia się straż miejska, robią zdjęcia a następnie dostaję wezwania do straży miejskiej i sprawy idą do sądu. Bo ja się nie stawiam. Stawiałam się już kilkanaście razy i przedstawiałam zaświadczenie, że jestem inwalidą o znacznym stopniu niepełnosprawności. I nic to nie daje – mówi Maria Szyndler. Dzieje się tak, bo dwa lata temu wprowadzono przepisy, które spowodowały, że w Warszawie na terenie starego miasta mogą parkować jedynie inwalidzi. Jednak o ile w całym mieście mogą oni zaparkować w każdym wolnym miejscu parkingowym, tu nie wolno im stawać samochodu poza wyznaczonymi kopertami. - Ilość kopert nie wynika z analizy, bo trudno byłoby zapewnić dostateczną ilość kopert dla niepełnosprawnych. Koperty zostały wyznaczone wszędzie tam, gdzie geometria ulic na to pozwalała. Mieszkaniec ma prawo parkować tylko na terenie wewnętrznym posesji, natomiast uprawnieni mogą parkować na kopertach inwalidzkich. Nie jesteśmy w stanie zapewnić, jako zarządca drogi, wszystkim potrzebującym miejsc do parkowania – mówi Anna Stasiewicz, Zarząd Terenów Publicznych w Warszawie. Straż miejska bez przerwy przesyła pani Marii wezwania. Kobieta przestała już na nie odpowiadać, dlatego sprawy trafiają do sądu. Zaocznie zapadają wyroki skazujące ją na mandaty lub nagany. Kobieta się od tych wyroków odwołuje. Odwołania kończą się uniewinnieniem. - Sąd jest zobowiązany do rozpoznania takiego wniosku - tłumaczy Igor Tuleya, rzecznik prasowy Sadu Okręgowego w Warszawie. - Miałam trzy sprawy, myślałam, że to wszystko będzie już poza mną, bo sędzia śmiała się i kręciła głową. A oskarżyciel posiłkowy ze straży miejskiej, na pytanie sędzi - jaki wniosek, odpowiedział, żeby mnie uniewinnić. Przecież to jest paranoja – uważa Maria Szyndler. Zdaniem sądu zachowanie pani nie stanowi wykroczenia. Jednak straż miejska ma inne zdanie na ten temat. - Na razie mówimy o trzech wyrokach. Natomiast kolejne czynności wobec tej osoby zostały już wszczęte. W zależności od zakończenia tych czynności, jeżeli zostanie skierowany wniosek o ukaranie do sądu, a sąd ponownie stwierdzi, że ta osoba jest niewinna, będziemy skarżyć decyzję do sadu wyższej instancji. Z naszej strony sprawa jest jasna. Pani dopuszcza się wykroczenia w związku z tym podejmujemy czynności - mówi Monika Niżniak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej m. st. Warszawy. Strażnicy odwołali się od ostatniego wyroku oczyszczającego kobietę z zarzutów. Apelacja została jednak odrzucona przez sąd, wyrok utrzymano.

podziel się:

Pozostałe wiadomości