Nie koniec wątpliwości wokół domu pomocy

TVN UWAGA! 135851
Wracamy do domu pomocy w Milanówku, którego pensjonariusze wegetowali w skandalicznych warunkach. I zadajemy pytanie – na czym zależało jego właścicielowi, Polskiemu Komitetowi Opieki Społecznej?

W domu pomocy w Milanówku mieszkali emerytowani pracownicy PKP. Pięć lat temu razem z siedmioma hektarami ziemi kupił go Polski Komitet Pomocy Społecznej. W akcie notarialnym zapisano, że PKPS przejmuje dom razem z 45 pensjonariuszami i zobowiązuje się do dożywotniej nad nimi opieki. PKPS półtora roku temu podjął decyzję o remoncie domu. Większość pensjonariuszy na ten czas przeniesiono do innego domu przy polsko - białoruskiej granicy. W Milanówku zostało jednak czterech pensjonariuszy. Kilka tygodni temu reporter UWAGI! zastał ich opuszczonych, bez opieki w niedogrzanym pustym domu, w którym trudno było także odnaleźć ślady bodaj przygotowań do remontu. Interwencja UWAGI! poskutkowała. Reportaż obejrzał wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. Zdecydował o wysłaniu komisji, a potem cofnął zezwolenie na prowadzenie domu przez PKPS i wykreślił dom w Milanówku z rejestru placówek opiekuńczych. Prokuratura rejonowa w Grodzisku Mazowieckim wszczęła dochodzenie w sprawie narażenia życia i zdrowia pensjonariuszy. I co najważniejsze, przebywających tam dotąd ludzi zakwaterowano w domu pomocy w Grodzisku Mazowieckim, gdzie znaleźli wreszcie godne warunki życia. Reporter UWAGI! dotarł w tym czasie do ludzi, których bliscy mieszkali w domu w Milanówku. Mówią, że źle zaczęło się tam dziać zaraz po jego przejęciu przez PKPS. - Tam nie było nic – ani ciepłej wody, ani ogrzewania, ani środków czystości – mówi Dorota Belkiewicz, córka byłego pensjonariusza domu pomocy w Milanówku. – Lekarstwa kupowaliśmy na własną rękę, zakład nie zapewniał nic. Miejskie szalety wyglądają lepiej niż wyglądały tam ubikacje. Córka innego z pensjonariuszy nagrała film podczas swojej wizyty u ojca, aby udokumentować, w jak tragicznych warunkach go zastała. Wstrząsająca jest relacja pani Agnieszki, którą poinformowano, że jej ojciec zakrztusił się śmiertelnie podczas zabiegu. - Do dziś sen z oczu spędza mi pytanie – jak ktoś, kto wykonywał zabieg i widział, że mój ojciec się zakrztusił, nie był w stanie mu pomóc – mówi pani Agnieszka. – Myślę, że naprawdę nikogo wtedy obok niego nie było w pokoju, był sam i potem wymyślono taką teorię. PKPS kupił dom wraz z ziemią i innymi nieruchomościami za 45 tysięcy złotych. Burmistrz Milanówka Jerzy Wysocki przyznaje, że można zadać pytanie, dlaczego tak atrakcyjne mienie sprzedano za tak symboliczną kwotę. A radny Milanówka Karol Wójcik zastanawia się: - Chcę wierzyć, że Polski Komitet Pomocy Społecznej przejął ten obiekt na cele pomocy ludziom – mówi Karol Wójcik. – Niedaleko będzie autostrada A2, szybki dojazd do Warszawy. Ja nic nie sugeruję. Na powrót do Milanówka czeka kilkanaście osób wywiezionych przez PKPS do innego ośrodka przy granicy z Białorusią. Obiecano im powrót po trzech miesiącach. Czekają już półtora roku. UWAGA! będzie nadal śledzić sprawę domu pomocy w Milanówku.

podziel się:

Pozostałe wiadomości