Kibice Wisły i Cracovii toczą ze sobą „świętą” wojnę. Od dawna jej terenem nie mogło być boisko piłkarskie, bo obie drużyny jakoś nie mogły się spotkać w jednej lidze. Nie mogąc na widowni wyładować swoich emocji, chuligani w klubowych barwach terroryzowali krakowskie osiedla. Wreszcie po ośmiu latach nadeszła dla kibiców – i pseudo-kibiców – obu drużyn upragniona chwila. Przed tą chwilą drżał cały Kraków, pomny na to, co stało się osiem lat temu, podczas ostatnich derbów, wtedy II-ligowych. Doszło wówczas do bijatyki pod stadionem, która rozprzestrzeniła się na całe centrum. Stare Miasto w Krakowie wyglądało jak pole bitwy. Policja wydawała się zupełnie bezradna wobec rozwścieczonego tłumu kibiców. Dlatego do niedzielnego meczu policjanci przygotowali się bardzo solidnie. Obawy przed zamieszkami spotęgowały jeszcze ostatnie, brutalne porachunki między kibicami na nowohuckich osiedlach. Ich efektem była śmierć dwóch młodych ludzi. Derby w każdym mieście to tzw. mecze podwyższonego ryzyka. Jednak znając historię dotychczasowych spotkań Wisły i Cracovii – święta wojna – jak nazywane są krakowskie derby, to mecz najwyższego ryzyka. Do Krakowa zjechali policjanci z całej polski południowej – między innymi z Kielc i Rzeszowa. Razem – ponad 1 600 osób. Bramki przy wejściu na boisko miały być szczelne jak nigdy. Przypadkowi ludzie nie mieli prawa dostać się na stadion. Reporterzy UWAGI! sprawdzili to. Najpierw kupili kartę kibica, bez której nie można nabyć biletu. Jak się okazało, był to bezużyteczny kartonik, na którym nie ma nawet nazwiska. Bilet u konika można kupić bez trudu. - Karta piątkę, bilet za sto i wejdziesz na każdy sektor – mówi konik. Podstawiony przez reporterów UWAGI! kibic z rzekomo stadionowym zakazem wszedł na stadion. Mało tego konik, u którego kupił bilet wprowadził go na trybuny bez kolejki. Władze polskich klubów dużo mówią o zakazach wstępu na stadion dla najbardziej agresywnych, notowanych przez policję kibiców. Ci znają jednak inną prawdę. - Słyszałem, że jest taki zakaz w Anglii, u nas z niczym takim się nie spotkałem – mówi doświadczony kibic. Choć w niedzielę obyło się bez poważniejszych zamieszek, policja zatrzymała około trzydziestu chuliganów. Większość z nich już dzisiaj stanęła przed sądem grodzkim. Być może znowu dostali zakazy stadionowe, które jak wykazaliśmy w praktyce nic nie znaczą. WBO