Reportaż o Sabinie Bober, doktor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego emitowaliśmy w listopadzie 2012 roku. Kobieta dowodziła, że straciła pracę, ponieważ weszła w spór sądowy ze swoim przełożonym Janem K., a to nie spodobało się władzom uczelni.- Przez dwa lata byłam poniżana przez swojego przełożonego. On do mnie nie mówił, on krzyczał, wyzywał mnie od głupich, że jestem po świętej teologii, że on zrobił mi łaskę. Tak było cały czas. W pewnym momencie powiedział, żebym pisała mu artykuły. Powiedziałam mu, że nigdy tego nie zrobię, bo to jest niezgodne z etyką naukowca i z moim sumieniem. Chciał się podpisywać pod moimi publikacjami. Od tego momentu dawał mi do zrozumienia, że on mnie w instytucie, w katedrze nie chce – mówiła dr Sabina Bober, historyk.Znosiła szykany przełożonego-profesora przez dwa lata. W końcu zaczęła desperacko szukać pomocy u swoich mistrzów, księży i jednocześnie jednych z najwybitniejszych naukowców KUL, dziś emerytowanych profesorów. Na uczelni zawrzało, ale w sytuacji dr Sabiny Bober niewiele to zmieniło.W styczniu 2010 roku porywczy profesor przeszedł do rękoczynów.- Usiadłam przy swoim biurku, nagle kazał mi wyjść. Zaczął mnie popychając bić po plecach. Wypchnął mnie z pomieszczenia katedry, wyrzucił wszystkie moje rzeczy – wspominała dr Sabina Bober, historyk.Doktor Sabina Bober poszła na obdukcję i zgłosiła sprawę na policję. Na początku wydawało się, że władze KUL zareagowały stanowczo: zawiesiły profesora Jana K. i powołały w tej sprawie komisję dyscyplinarną, na czele której stanął ksiądz profesor Henryk Zimoń. O dziwo: pół roku później agresywnego naukowca ukarano jedynie upomnieniem, a i ta niezwykle łagodna kara nie uprawomocniła się wobec formalnych błędów członków komisji.Profesor Jan K. wrócił. W jedynym pomieszczeniu katedry wymienił zamki i nie wpuszczał do środka swojej podwładnej. Mimo licznych protestów, władze KUL milczały.W końcu zrozpaczona kobieta poszła na rozmowę do ówczesnego rektora KUL, księdza profesora Stanisława Wilka. Czekało ją jednak kolejne rozczarowanie – straciła pracę. Uczelnia argumentowała decyzję reorganizacją zatrudniania.Sąd Pracy uznał wczoraj, że dr Sabina Bober powinna być przywrócona do pracy na poprzednich warunkach, zasądził też od KUL zwrot kosztów procesu.Uczelnia nie chce komentować sprawy. - Czekamy na uzasadnienie wyroku. Do tego momentu nie będziemy podejmować żadnych decyzji – mówi Katarzyna Bojko z biura prasowego KUL.Wyrok nie jest prawomocny.Przypomnij sobie reportaż UWAGI!