Tłumaczyłam mu,że ja ze swej strony zrobiłam wszystko co było w mojej mocy, a nie godziłoby w literę prawa. Nikomu nie mieści się w głowie,że tak długo nie można znaleźć sposobu na wyekzewowanie prawomocnego wyroku ,od którego zresztą prawo nie przewiduje już odwołania (mąż wykorzystał wszystkie zagwarantowane mu możliwości).I co z tego?! Ja też nie mogę tego zrozumieć. Wszyscy cackają się z jednym człowiekiem, który nie dość,że łamie prawo, to jeszcze wszystkich nie bacząc na stanowisko czy urząd obraża i wyzywa. Czy ktoś w tym wszystkim pomyślał o MOIM SYNU? Gdzie tu dobro dziecka? Przecież ja nawet nie wiem gdzie i w jakich warunkach mój Pawełek przebywa!!!!! Czy ktoś z władz to wie???Czy znowu polegają na słowie mojego męża? Gdzie w tym wszystkim jest zainteresowanie losami mojego dziecka? gdzie jest jakiś dokument pozbawiający mnie wszelkich praw do mojego syna????Dlaczego jako matce nie są przekazywane żadne informacje o zdrowiu i miejscu pobytu syna? Jeżeli nikt tego nie wie,dlaczego nie jest wszelkimi siłami obu państw poszukiwany???Czy w ten sposób ma wyglądać zapewnienie bezpieczeństwa synkowi? Może ktoś wreszcie odpowie mi na te pytania i pomoże znaleźć sens i logikę w odpowiedziach : - Proszę czekać i uzbroić się w cierpliwość - Wybaczcie, ale cierpliwość to ja muszę zachować dla moich dzieci!! Może Wy Drodzy Znajomi i Nieznajomi podpowiecie mi komu mam zadać te pytania???