Na obszarze Magurskiego Parku Narodowego występują wszystkie duże drapieżniki - niedźwiedzie, rysie, żbiki i właśnie wilki
- Miałem tysiące spotkań z wilkami. (…) Nigdy żaden mnie nie zaatakował, broń boże. Atakowały mnie psy, kilka razy mnie pogryzły. Wilki nigdy – zapewnia Zenon Wojtas, z wykształcenia biolog, pracownik Magurskiego Parku Narodowego.
Mężczyzna jest miłośnikiem wilków. Tropi je, robi zdjęcia i poznaje ich zwyczaje.
Martwy wilk w otulinie Magurskiego Parku Narodowym
- Niedawno dostałem telefon od myśliwych, którym się nie podoba, że podczas polowań zbiorowych są zabijane wilki. Dojechałem na miejsce, usłyszałem z lasu traktor. Na przedniej łyżce leżał zastrzelony wilk, cały pokrwawiony. A obok szedł myśliwy, o którym zostałem powiadomiony przez informatora – opowiada pan Zenon.
Biolog nakrył na gorącym uczynku dwie osoby.
- Był rolnik, który jechał ciągnikiem i wiózł tego wilka. No i był myśliwy, który sterował tym, jak jechać. Zapytałem ich, dlaczego zabili wilka. Usłyszałem, że oni znaleźli wilka i że on nie wie o żadnym polowaniu – opowiada pracownik parku.
- Pan myśliwy po prostu sobie poszedł do samochodu, mówiąc coś w rodzaju, że i tak nic mu nie zrobią – dodaje.
Myśliwy: Nikt nie zadawał pytań. Wszyscy wiedzieli, o co chodzi
W tym czasie w otulinie Magurskiego Parku Narodowego polowało jedno z kół łowieckich, które obstawia ten teren. Udało nam się porozmawiać z jednym z myśliwych, który był na polowaniu zbiorowym.
- Było sześć wilków w miocie, wychodziły gdzieś na jedno stanowisko. Padł strzał, wilki się rozbiły. Na jednego wyszły trzy, na drugiego dwa. Ten jeden to... [ten, co nie przeżył – przyp. red.], to musiał być ten – mówi anonimowo mężczyzna.
Czy osoba, która oddała strzał, zrobiła to ze świadomością, że strzela do wilka?
- Jeżeli strzelił, to nie miał kompletnie żadnych wątpliwości. Nie ma możliwości, że można wilka pomylić z jeleniem, sarną czy dzikiem – mówi mężczyzna i dodaje: - Po zejściu na zbiórkę już nikt nie rozmawiał. Nie było mowy, kto co widział, kto do czego strzelał. Poszliśmy na obiad – opowiada.
- [Podczas obiadu – przyp. red.] było takie dziwne poklepywanie, szemranie. Nikt nie zadawał pytań. Wszyscy wiedzieli, o co chodzi – przyznaje.
Zatrzymanie rolnika
Po ujawnieniu martwego wilka Zenon Wojtas wezwał policję. Rolnik został zatrzymany na 48 godzin do wyjaśnienia. Myśliwy zbiegł.
- Rolnik zachowywał się pokornie. Było mu bardzo głupio. Wydaje mi się, że został wykorzystany do tego, żeby zwieźć wilka z lasu. Jest mi przykro, że to on spędził 48 godzin w areszcie, a nie pan, który jest podejrzewany o spowodowanie tego kłusownictwa – mówi pan Zenon.
Udało nam się dotrzeć do domu, gdzie mieszka rolnik.
- Jak był przesłuchiwany, powiedział, że tylko zniósł i tyle. Było polowanie, a co tam się stało, to ja nic nie wiem. (…) Mówił, że jedzie po jelenia – mówi kobieta, którą tam zastaliśmy.
- Został niesłusznie zatrzymany. (…) Niech się martwią ci, co to zrobili – dodaje.
„Każdy nielegalny ostrzał się kłusownictwem”
Sprawą zajęła się prokuratura. Wilk jest zwierzęciem chronionym, za zabicie go grozi do ośmiu lat więzienia.
- Przyczyną śmierci wilka było postrzelenie. W sprawie prowadzimy postępowanie i z uwagi na dobro śledztwa nie ujawniamy żadnych szczegółów dotyczących postępowania dowodowego – mówi prok. Beata Piotrowicz z Prokuratury Okręgowej w Krośnie.
Czy prokuratura przesłuchała już myśliwego?
- Jak już powiedziałam, co do szczegółów nie będę się wypowiadać – ucina prokurator.
Czy postępowanie nie trwa już jednak zbyt długo? Jak zaznaczył nasz reporter, Jakub Dreczka, w sprawie istnieje podejrzenie matactwa.
- Trwają intensywne czynności dowodowe i dlatego musimy poczekać na te ustalenia – stwierdza prok. Piotrowicz.
Postępowanie prowadzi też Polski Związek Łowiecki.
- W każdym środowisku są czarne owce, ale po to są właśnie takie organy jak Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny czy Sąd Łowiecki, aby takie kwestie wyjaśniać – mówi Bartosz Bialik z zarządu krośnieńskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. I podkreśla: - Każdy nielegalny ostrzał jest kłusownictwem.
Zmowa milczenia wśród myśliwych?
Koło Łowieckie, którego teren to otulina Magurskiego Parku Narodowego, to prężna grupa myśliwych, na co dzień wysoko postawionych.
Dlaczego w tej sprawie wśród myśliwych panuje zmowa milczenia? Nasza ekipa pojawiła się na kolejnym polowaniu koła, aby zapytać o ten niewygodny temat.
- Jak było, no to chyba policja już robiła przesłuchania i proszę policji pytać – mówi jeden z mężczyzn.
- Skąd w ogóle informacja, że on [wilk – przyp. red.] został zastrzelony? – dodaje inny.
Chwilę później na miejscu pojawił się prezes koła łowieckiego. Mężczyzna nie chciał odpowiadać na pytania naszego reportera, odsyłając do policji.
„Nie można mówić o przypadku”
- Tutaj nie można mówić o przypadku. To jest już trzeci wilk w ostatnich trzech latach. Rok temu dokładnie 2-3 kilometry stąd została zastrzelona wilczyca. Też była prowadzona sprawa, ale została niestety umorzona. I to jest teren tego samego koła łowieckiego, które tutaj polowało – mówi Zenon Wojtas.
Jak takie zdarzenia mogą wpływać na watahę wilków?
- Jeżeli to byłby wilk z pary rodzicielskiej, to jest bardzo duża szansa, że grupa się rozpadnie i młode wilki mogą próbować polować na zwierzęta gospodarskie. Psy, niedopilnowane krowy, owce. I to często się tak później kończy – mówi Wojtas.
W Polsce żyje około 1900 wilków. Coraz więcej pojawia się na zachodzie kraju. Co roku zabijanych jest jednak prawie 150 tych zwierząt.
- Osoba, która zabija wilka celowo z broni palnej, stara się ten fakt ukryć. To jest zjawisko powszechne. Często odnajdujemy wilka pod amboną, z kulą – mówi prof. Sabina Pierużek-Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”.
Strzelają też obcokrajowcy.
- To jest dla nich takie safari. Oni się czują tutaj rzeczywiście bezkarni. Myślą, że mogą zażądać wszystkiego. To, co się dzieje na tych polowaniach, często jest tajemnicą poliszynela – przyznaje prof. Pierużek-Nowak.
- Ostatnio myśliwy dewizowy jechał samochodem i po prostu zaczął ścigać wilka, którego zobaczyli na polu. Wyglądało to naprawdę strasznie. Nawet niepokojenie wilków jest zabronione, nie tylko przez polskie prawo, ale także unijne. Ci myśliwi, także dewizowcy, powinni o tym wiedzieć – zaznacza.
- Myślę, że ten myśliwy zwoził tego wilka, bo chciał go oprawić. Ściągnąć skórę, obciąć głowę – potraktować jak trofeum. Ja już znajdowałem w rzece takie wilki – mówi Zenon Wojtas.
- Najpierw strzelanie do wilków, a potem kiełbaska z wódeczką. Wszyscy wiedzą, co się wydarzyło, a ten sprawca się tym chwali – mówi dr Antoni Kostka z Fundacji Dziedzictwa Przyrodniczego. I podkreśla: - Prawdziwi myśliwi, którzy kierują się zasadami, na to, co robią ci ludzie, rwą sobie włosy z głowy. (…) Takie osoby trzeba piętnować, wykluczać i przykładnie karać. Mam nadzieję, że w tym przypadku do tego doprowadzimy.
Odcinek 7336 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także na player.pl
Autor: as
Reporter: Jakub Dreczka