Wracamy do sprawy dwuletniego Juliana. Matka chłopca nagrała zachowanie ojca wobec dziecka. Zapis jest wstrząsający. - Odejdź ode mnie, nic mnie to nie interesuje. Szczaj w gacie (…) Wyp… na tę Ukrainę. Niech cię, k…, więcej nie widzę. Ch… te pięćset złotych - tak do płaczącego dziecka zwraca się ojciec.
Po emisji reportażu postępowanie prokuratury w sprawie znęcania się nad dzieckiem nabrało tempa. Mąż Katarzyny Niegrebeckiej został zatrzymany przez policję.
- Moje dziecko wzięli do babci pod opiekę póki mąż siedzi. Pojechałam do sądu, żeby dowiedzieć się, co się wydarzyło. Sędzia postanowiła, że dziecko ma przybywać z matką – mówi Niegrebecka.
Wbrew postanowieniu sądu dziadkowie chłopca nie chcieli oddać pani Katarzynie dziecka. Mimo szokujących nagrań ujawnionych przez matkę, rodzina ojca stanęła za nim murem.
- [Babcia Juliana – red.] wyrzuciła mnie z domu. Moje dziecko patrzyło i nie wiedziało, co się dzieje. Teściowa mówiła, że nie mam prawa tam przebywać. Powiedziała, że ona nie wie skąd ten papier, a ja kłamię – mówi Niegrebecka.
Kobieta zawiadomiła policję.
- Przez trzy godziny policja siedziała u nich w domu, po czym wyszła i powiedziała, że niestety w niczym mi nie pomogą. Że oni nie mogą siłą odbierać dziecka, a ja nie mogę wejść na ich teren.
Taka postawę krytycznie ocenia mec. Adam Popławski, pełnomocnik matki dziecka.
- Spotykamy się z oporem dziadków, którzy nie są prawnymi opiekunami małego Juliana. Oni stawiają opór decyzji sądu. Jeżeli dziadkowie nie pójdą po rozum do głowy będziemy musieli złożyć stosowne zawiadomienie w sądzie okręgowym – mówi mec. Popławski.
Matka Juliana starała się uniknąć radykalnych rozwiązań.
- Nie chcę, żeby dziecko było świadkiem całej tej sytuacji. To jest straszne, kiedy pojawia się szarpanie i krzyki, to zostaje w głowie małego dziecka.
Przed złożeniem wniosku o przymusowe odebranie syna pani Katarzyna po raz drugi pojechała do dziadków dziecka. Dojeżdżając do ich domu otrzymała informację, że jej mąż został wypuszczony z aresztu. Dziadek chłopca zgodził się porozmawiać z naszą reporterką bez kamery. Okazało się, że w jego domu nie było ani dziecka ani męża pani Katarzyny.
Policjanci rozpoczęli poszukiwania dziecka. Po dwóch godzinach kazali pani Katarzynie natychmiast pojechać do domu dziadków chłopca.
Julian wrócił do matki.
- To chyba najszczęśliwszy dzień mojego życia. Mam niedługo urodziny i to chyba najlepszy prezent, jaki dostałam w życiu – mówiła wzruszona kobieta.
- Teraz wzięłam urlop, żeby spędzić jak najwięcej czasu z dzieckiem i pójść do lekarzy m.in. do psychologa dziecięcego, żeby zobaczyć, czy mocno ta sytuacja odbiła się na nim – dodaje pani Katarzyna.
Co dalej z ojcem dziecka?
- Na ten moment wiemy, że został zwolniony. Że sąd nie zdecydował się zastosować wobec niego tymczasowego aresztowania. Mamy nadzieję, że prokurator zdecyduje się zaskarżyć tę decyzję do sądu, bo głęboko się z nią nie zgadzamy – mówi mec. Popławski.
- Chciałabym, żeby Julian tego wszystkiego nie pamiętał. Chciałabym, żeby te krzyki i ta sytuacja nie została mu w głowie, żeby nie bał się tego wszystkiego – dodaje pani Agnieszka.
Prokuratura zaskarżyła decyzję sądu, który oddalił wniosek o trzymiesięczny areszt dla ojca dziecka. Dziś sąd wyższej instancji podtrzymał decyzję sądu pierwszej instancji. Mąż pani Katarzyny pozostaje na wolności.