Morderstwo w kaplicy

Młody mężczyzna zamordował swoją dziewczynę i 4-miesięczną córeczkę. Teraz, gdy siedzi w areszcie, jego sąsiadka mówi: „Gdyby dziś wrócił, chętnie bym mu rękę podała”.

Taczanów, miasteczko w południowej Wielkopolsce. W opuszczonej kaplicy lubili spotykać się 22-letnia Iwona i jej rówieśnik Marcin. Tutaj wyznali sobie miłość. Marcin wysyłał Iwonie kartki: „Dla tej, za którą tęsknię (i nie tylko)”, „Za to, że jesteś”, „Swojej jedynej”. Na zdjęciach obejmują się uśmiechnięci. Marcin zarabiał na życie jako spawacz, ale zapisał się na studia, w tym roku miał bronić pracę licencjacką. Jego szef z warsztatu pamięta go jako pogodnego, bystrego chłopaka - Zawsze miał uśmiech na buzi, nigdy nie widziałem w nim nerwów. Spokojny i niegłupi chłopak – opowiada. Również sąsiadka Marcina zachowała o nim ciepłe wspomnienie - Gdyby dziś wrócił, chętnie bym mu rękę podała – mówi. Iwona pracowała w Pogotowiu Opiekuńczym w Pleszewie. Przed rokiem zaczęła żywo interesować się doświadczeniami swoich koleżanek, które zostały matkami. Jedna z jej koleżanek przypomina sobie jej radość ze zbliżającego się macierzyństwa, marzenia o domku na wsi. Ani Marek, ani Iwona nie zwierzali się najbliższym z tego, co się między nimi dzieje. Matka, siostra i brat Iwony nie mają wątpliwości, że Marcin chciał ją zmusić do aborcji. Nie chciał dziecka, nie chciał go utrzymywać, martwił się, że nie wystarczy mu na czesne za studia. Kiedy urodziła się Weronika, zaczął Iwony unikać. - Pięć, sześć razy umawiał się na zakupy, ale nie przychodził. Zostawił jej 200 zł, żeby miała coś na dziecko – opowiada matka dziewczyny. Na początku lutego Marcin zadzwonił do Iwony. Poszła na spotkanie, z którego już nie wróciła. Po kilku dniach kościelny znalazł w dzwonnicy przy opuszczonej kaplicy zmasakrowane ciało Iwony: jej siostra zwróciła uwagę na ślady kółek dziecięcego wózka. Ale dziecka nie znaleziono do tej pory. Marcin po aresztowaniu opowiedział, że po zabiciu Iwony poszedł z wózkiem nad rzekę i utopił dziewczynkę. Policji, nawet mimo użycia helikoptera z kamerą termowizyjną, nie udało się znaleźć ciała. Siedzący w areszcie Marcin zamknął się w sobie. Więziennego wychowawcę, który jako pierwszy z nim rozmawiał, uderzyło, że bardziej od tego, co zrobił, martwiło go, że zmarnował studia. W tym tłumieniu emocji, które cechuje Marcina, kapitan z aresztu w Ostrowie widzi klucz do zbrodni. Kiedy w końcu coś spowoduje ich wyzwolenie, eksplodują w niepohamowany sposób. Marek, brat Iwony, przypomina sobie, jak wyglądało ciało jego siostry - Nie zrobił tego w nerwach, on się na niej wyżył – mówi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości