- Słyszałam strzały jeden po drugim – mówi Teresa Kowalska, matka Adriana. – Kula przeszła poniżej serca, przebiła płuco. Do mnie nie dociera, że on już do domu nie wejdzie. Wydaje mi się, że przyjdzie i zapyta, co na obiad. Zgodnie z artykułem 25 kodeksu karnego ”Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem”. Mężczyzna, który zastrzelił Adriana twierdzi, że obawiał się o życie rodziny. - Ja nie chciałem go zabić, czy zrobić krzywdę – tłumaczy się Piotr Jeliński. – Ale byłem przerażony, to był kolejny atak na mój dom, chciałem bronić swojej rodziny. Mirosław Adamski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu twierdzi, że każdy ma prawo do obrony i że w tym wypadku były wszystkie wykładniki działania w obronie koniecznej. Z decyzją prokuratury nie zgadza się jednak większość mieszkańców Skórzewa. Pod petycją, w której wyrażają oni swój sprzeciw podpisało się ponad 200 osób. - Adrian był grzecznym, zrównoważonym chłopcem – mówią. – Był bardzo dobrym uczniem, w tym roku dostał się na studia na politechnikę. Adrian miał wielu znajomych i przyjaciół w Skórzewie. Kilka dni temu pokłócił się z synem Piotra J. - Sprzeczka poszła o czapkę – mówią koledzy Adriana. – Zdenerwowałem się i uderzyłem go w twarz. Jego ojciec zadzwonił i groził prokuraturą, sądem. Mężczyzna dzwonił też do rodziców Adriana. - Ten pan cały piątek poświecił na telefony do nas – mówi matka Adriana. Jeszcze tego samego dnia Adrian udał się do domu Piotra Jelińskiego. - Pewnie chciał wyjaśnić, porozmawiać, może przeprosić – mówią koledzy Adriana. Postanowili pójść za kolegą. - Kiedy usłyszeli strzały, to już dalej nie szli, bali się. Zadzwonili do Adriana, ale on już tego telefonu nie odebrał. Prokurator twierdzi, że śledztwo nie zostało jeszcze zakończone, ale równocześnie przyznaje, że aby postawić zarzut zabójstwa trzeba posiadać dowody, a one nie istniały.