Budowę molo rozpoczęto niespełna dwa lata temu. Dwadzieścia miesięcy po wbiciu pierwszego pala, molo zostało zamknięte. Po pół roku eksploatacji okazało sie, że jest ono niebezpieczne dla spacerowiczów. Poprzednia zima przetestowała konstrukcję budowli. Molo kosztowało 18 milionów złotych. Jego wykonanie powierzono doświadczonym firmom. Teraz kiedy pojawiły się kłopoty, nikt nie przyznaje się do błędów. Pomysł wybudowania molo na Wiśle był na tyle oryginalny i kontrowersyjny, że od wielu lat nikt nie odważył się wybudować tej budowli. Zdecydował się dopiero Mirosław Milewski, który przez osiem lat rządził Płockiem. - To nie jest kompromitacja Płocka. To jest klasyczny przykład jak wykonawca i projektant potrafią zepsuć dobrą inwestycję - mówi Mirosław Milewski. Spór o odpowiedzialność za molo zapewne zakończy się w sądzie. Wykonawca i projektant zarzucają władzom Płocka, że zrezygnowały z realizacji zaprojektowanych pływających przed molo, betonowych pontonów, które miały chronić konstrukcje np. przed krą. Teraz Wisła i molo w Płocku są skute lodem. W tym stanie zamknietej budwoli nic nie grozi. Grożne mogą okazać się spływające po roztopach kry. Wśród mieszkańców Płocka już krążą żarty, że to czego nie zrobili fachowcy, zrobi natura. Kra lodowa rozmontuje uszkodzoną konstrukcję i pogodzi strony konfliktu.