Służba
Pani Karolina trzy lata temu dostała przydział do Mazowieckiego Oddziału Żandarmerii Wojskowej.
- Trzy dni od rozpoczęcia służby, ktoś zaczął do mnie wysyłać wiadomości o treści wulgarno-erotycznej. Jedna z nich zaczynała się od słów: „Moja buzia niech służy ci za toaletę” albo „Chciałbym być twoim psem do bicia” – wspomina.
Pani Karolina postanowiła zgłosić sprawę swojemu dowódcy – Tomaszowi S., ale ten miał to zbagatelizować. Według relacji kobiety, niedługo potem sam zaczął ją nękać.
- Zaczęłam coraz częściej być zapraszana na rozmowy. Pytał mnie o moje życie osobiste, czemu źle wyglądam, kto mnie w nocy tak wymęczył. Te spotkania stawały się coraz bardziej kłopotliwe dla mnie – wspomina i dodaje: Odnoszę wrażenie, że za bardzo mu się rzucałam w oczy, za bardzo się mną zainteresował. Miałam swoją kancelarię, którą niespodziewanie zamieniono mi bez uprzedzenia na dużo większą, 25-metrową z dwoma łóżkami.
Wizyty pani Marchlewskiej w gabinecie szefa miały być coraz częstsze. Miały się też odbywać z pominięciem drogi służbowej, bo bezpośrednim przełożonym kobiety był kto inny.
- Chciał mieć nade mną kontrolę. Nie mam pojęcia, co chciał przez to osiągnąć.
Podczas kolejnych, coraz częstszych spotkań przełożony pani Karoliny miał przesuwać kolejne granice.
- On chodził i szukał mnie nawet po toaletach. Bardzo się mną interesował. W ogóle nie obchodziło go, jak wykonuje swoje obowiązki. Interesowałam go tylko jako kobieta – opowiada.
Do sytuacji, która przelała czarę goryczy miało dojść w lutym 2016 roku.
- Dostałam telefon, że muszę się stawić u dowódcy. Dostałam rozkaz objęcia służby nocnej, odmówiłam ze względu na potrzebę opieki nad córką tego dnia. Kiedy chciałam wyjść z pokoju, wstał. Myślałam, że chce otworzyć mi drzwi, a on chwycił mnie za pierś. Zrobił to na tyle mocno, że odruchowo odepchnęłam go i uderzyłam w twarz – opowiada.
Po tym zdarzeniu, pani Karolina poszła na urlop, ale jej stan psychiczny był na tyle ciężki, że kilka dni później trafiła do szpitala.
Kolejne ofiary
O zdarzeniu pani Karolina powiadomiła zastępcę Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowej, ale tam pomocy nie otrzymała. Sprawą zajęła się Prokuratura Wojskowa, jednak od dwóch lat nikt nie usłyszał zarzutów.
- Dysponujemy w tej sprawie obszernym materiałem dowodowym, wynikającym w dużej mierze z relacji pokrzywdzonej. Dotyczy mobbingu, stalkingu oraz ewentualnych czynności na tle seksualnym. Na obecnym etapie postępowania nie informujemy o jego szczegółach – mówi Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Pani Karolina jako pierwsza publicznie zaczęła mówić o molestowaniu w armii. To dało siłę innym kobietom z podobnymi doświadczeniami w armii. Jedną z nich jest pani Joanna. Dziś razem walczą o godne traktowanie kobiet w mundurach.
- Nie chciałabym opowiadać o szczegółach moich przykrych doświadczeń, bo toczą się w tej sprawie postępowania. Mogę tylko potwierdzić, że doszło do sytuacji, kiedy byłam „dotykana” bez mojej woli – mówi Joanna Jałocha.
Podobnie jak w przypadku pani Karoliny to przełożony miał dopuszczać się molestowania nad podległą mu funkcjonariuszką.
- W momencie, gdy zgłosiłam swój sprzeciw przeciwko takiemu traktowaniu, zostałam usunięta ze służby. Z najlepszego żołnierza stałam się najgorszym, któremu rozpoczęto postępowanie dyscyplinarne, którego pominięto w drodze po awans – dodaje Jałocha.
Decyzja o przejściu do Żandarmerii Wojskowej uważa za najgorszą w całym dotychczasowym życiu zawodowym.
- Obawiam się, że mundur nie ma już dla mnie takiego znaczenia, jakie miał wcześniej. Nawet te gwiazdki oficerskie nie znaczą dla mnie już tyle, co wcześniej. Żałuję każdego dnia, że musiałam spotkać na swojej drodze tych ludzi. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, to na pewno nie przeszłabym do żandarmerii – kończy pani Joanna.
Jaka jest skala zjawiska?
Nasz reporter skontaktował się z Tomaszem S., którego pani Karolina wskazuje jako winnego molestowania.
- Żeby z wami porozmawiać, musiałbym uzyskać zgodę przełożonych – powiedział.
Kilka minut po telefonie do pana podpułkownika Tomasza S. zadzwonił do nas jego przełożony, zapewniając, że zarówno podpułkownik jak i on bardzo chcą się z nami spotkać.
- Do tej pory pan minister nie pozwalał nam na udzielenie wywiadów, a my chętnie porozmawiamy. Kiedy zobaczy pan teczkę postępowań wewnętrznych tej pani to widać w niej, że to wszystko to jedno wielkie kłamstwo.
Do spotkania nie doszło. Szef Żandarmerii Wojskowej nie wyraził zgody na udzielenie wywiadu swoim podwładnym. Pani Karolina i pani Joanna dziś są rencistkami, po tym jak zostały skierowane na komisję lekarską. W związku z tym, iż po swoich przeżyciach podjęły terapię, komisja orzekła, że nie są zdolne pełnić dalej swoich funkcji. Szefowie żandarmerii wydalili je z pracy.
- Wszyscy liczyli na to, że będą mogli zakończyć sprawę w momencie wyrzucenia nas ze służby. Nikt się nie spodziewał, że będzie w nas tyle determinacji do walki – mówi pani Joanna.
Pani Karolina czeka na rozstrzygnięcie sprawy przez prokuraturę, ma nadzieję, że winni usiądą na ławie oskarżonych. Pani Joanna wytoczyła proces cywilny osobie, która jak twierdzi molestowała ją, bo prokuratura w jej sprawie odmówiła wszczęcia śledztwa.
- Kwestia braku oficjalnych zgłoszeń kobiet służących w armii nie wynika z tego, że to się nie dzieje, tylko nikt tego nie chce zgłaszać. Bo jakie są konsekwencje walki z nimi widać na naszych przykładach – kończy Jałocha.