"Żona żartowała, że zrobiłem z naszej posesji plac apelowy. To prawda"

TVN UWAGA! 4361054
TVN UWAGA! 232903
Mirosław Różański trzy miesiące temu zakończył swoją służbę w wojsku. Jego dymisja z powodu trudnych relacji z ministrem obrony narodowej Antonim Macierewiczem wywołała falę komentarzy. Różański dostał tysiące maili i tweetów ze słowami uznania. Jak wygląda życie generała na emeryturze? Czy brakuje mu munduru?

To jeden z najlepszych generałów w polskiej armii. Doświadczony i ceniony wśród dowódców z państw NATO. Brakowało mu czwartej generalskiej gwiazdki, by osiągnąć absolutny szczyt. Teraz zajmuje się swoim ogrodem, w którym powiewa biało-czerwona flaga.

- Żona żartowała, że zrobiłem z naszej posesji plac apelowy. To prawda - przyznaje i dodaje, że flaga towarzyszyła mu od chwili rozpoczęcia służby wojskowej.

Odejście z armii

Taką obietnicę generał Różański złożył rok temu, kiedy został Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych. Zarządzał wtedy 86 tys. żołnierzy. Z wojskiem Różański był związany od 35 lat. W przeszłości był dowódcą brygady i szefem dywizji pancernej. Sprawdził się na misji w Iraku. Perfekcyjnie przygotował też ćwiczenia wojsk NATO w Polsce w ramach Anakondy 16, gdzie ponad 30 tysięcy wojskowych z 23 państw ćwiczyło wspólnie na wszystkich polskich poligonach. Kilka miesięcy temu generał złożył dymisję z powodu trudnych relacji z ministrem Antonim Macierewiczem. Jego nagłe odejście z armii dla wielu było szokiem.

- Zanim podjąłem decyzję, było kilka tygodni nieprzespanych nocy. Wierzę w to, że dla dużej części żołnierzy, a szczególnie oficerów, dowódców, to był sygnał: postępujcie honorowo, postępujcie tak, żebyście codziennie mogli spojrzeć w lustro i powiedzieć "OK, postępuję w sposób właściwy" - mówi generał. Przyznaje, że mógł przeczekać trudną sytuację, ale "jest trochę inaczej sformatowany". - W mojej ocenie znalazłem się w takim miejscu, że dalej już nic nie było. Była ściana, albo nawet przepaść. Nie można zaakceptować rzeczy, w które się nie wierzy - twierdzi.

Generał Różański jest świetnie wyszkolonym fachowcem. Ma doświadczenie sztabowe, dowódcze i bojowe. Zarządzając tysiącami żołnierzy nie siedział za biurkiem. Wyjeżdżał na poligony, ciągle się szkolił, zdobywał nowe umiejętności.

"Za mną", a nie "naprzód"

- Był liderem dla swoich żołnierzy. Pokazywał, jak należy postępować - mówi gen. Waldemar Skrzypczak i wspomina sytuację, gdy żołnierze bali się po raz pierwszy pokonać przeszkodę wodną Rosomakiem. - Różański wsiadł pierwszy, dał przykład żołnierzom, że on się nie boi i po zamknięciu włazów z tą załogą przepłynął na drugą stronę - wspomina.

- Ten dowódca, który będzie mówił "za mną", a nie "naprzód" ma szansę zdobyć uznanie żołnierzy - twierdzi Mirosław Różański. Wspomina, że trudno było mu podejmować decyzje na misji, gdy sam zostawał w bazie, a jego żołnierze ruszali w teren. - Człowiek nie kładł się tak od razu spać, tylko usypiał o czwartej nad ranem, a jak była jakaś poważna operacja, to nie spał całą noc. Rozpatrywał, czy może nie powiedzieć "stop" - przyznaje. Wspomina, że takie operacje przeprowadzali średnio raz na miesiąc.

Jak mówi, podczas tych wyjazdów oszczędzał rodzinie stresów. - Miałem wyznaczoną godzinę do kontaktu z żoną. Rozmawialiśmy przez skype'a. W trakcie rozmowy usłyszałem, że już lecą rakiety. Szybko kończyłem rozmowę, mówiąc, że zapomniałem, że muszę coś szybciutko zabrać ze swojego biura - opowiada i dodaje, że nie chciał, by kobieta słyszała huk spadających pocisków. - To jest kanonada, wszystko drży. Nie chciałem przenosić takich emocji do domu - mówi generał.

"Kochanie, słowo się rzekło"

Różański ma troje dzieci: syna i dwie córki. Najmłodsza córka studiuje medycynę. Za namową ojca wybrała wydział wojskowy. Choć generał przyzwyczajony jest do wydawania rozkazów, to jednak w domu są sytuacje, w których ostatnie słowo należy do jego żony.

- Kilka lat temu zacząłem przekonywać żonę, że może kupię motor. Chyba na odczepnego zgodziła się, że "jak będziesz miał 50 lat, to pogadamy". Poczekałem. Jak miałem pięćdziesiątkę, to się przypominałem: "kochanie, słowo się rzekło" - wspomina z uśmiechem. I chociaż planował kupić mniejszą maszynę, wybrał większy silnik. - Wpłynęli mi na ambicję. "Generał... No jak, będziesz jeździł mniejszym?" - mówi Mirosław Różański.

Generał Różański nie zamierza odpoczywać na emeryturze. Chce dzielić się swoim wieloletnim doświadczeniem i - oprócz pomagania weteranom - w przyszłości zamierza też zostać doradcą do spraw bezpieczeństwa.

podziel się:

Pozostałe wiadomości