Iwona i Tomasz Kalinowscy z Wodzisławia Śląskiego są rodzicami niepełnosprawnej córki Martyny i przysposobionego syna Arona. Dla pięciorga pozostałych dzieci, które mają pod opieką, stanowią rodzinę zastępczą. Razem z ludźmi w domu mieszkają również dwa psy i knur Leon. Choć Leon nie jest ich jedyną świnią.
- W dzieciństwie często jeździłam do dziadka, który mieszkał na wsi. Oprócz tego, że zobaczyłam świnie w chlewni, to też na haku. To mną mocno wstrząsnęło i zapragnęłam poznać je bliżej. Znalazłam hodowcę, od którego wzięłam pierwszą świnię. To był Kazik, później w ten sam sposób pojawił się Leon – opowiada pani Iwona.
- Świnie są bardzo spokojnymi i czystymi zwierzętami. Czasem jesienią czy zimą, jak jest błoto, musimy wytrzeć im raciczki. Leon, podobnie jak psy, bardzo szybko zaczął załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne na zewnątrz – chwali kobieta. Ale dodaje: - Leon waży około 100 kg, można poczuć jego wagę, jak nadepnie na stopę. Wówczas człowiekowi przed oczami przelatuje całe życie.
Gieniutkowo
Weganie - Monika i Marcin Krasoniowie - sprzedali swój dom w Łodzi i zamieszkali w niewielkiej miejscowości Nowe Węgorzynko w północno-zachodniej części kraju. Tu od kilku lat prowadzą azyl dla świń, w którym obecnie przebywa ponad setka zwierząt. Nazwa miejsca - Gieniutkowo, nawiązuje do imienia pierwszej świni, którą małżeństwo się zaopiekowało, knura Eugeniusza.
- Gienio nazywany jest prezesem, bo wszystkim tutaj zarządza, latamy tak, jak sobie życzy, jest bardzo rozpieszczany – śmieje się pani Monika. I dodaje: - Jestem bardzo zżyta z tymi zwierzętami. Tak samo z psami, które też śpią z nami w łóżku. Właściwie śpimy w jednym pokoju z psami i świniami.
Mieszkańcy wsi, gdzie mieszkają, przyjęli dobrze i azyl, i jego gospodarzy.
- W tym małym miasteczku spotykam się z większą tolerancją niż w mojej rodzimej Łodzi. Teraz, jak są spady, ludzie przywożą dla świnek jabłuszka. Jak jedziemy do sklepu, to jesteśmy mile witani. Zagadują nas, pytają o świnki – opowiada pani Monika.
Właściciele azylu przekonują, że świnki mają świetne warunki.
- Dziś na ich wybiegu widać kratery, ale latem dziury wypełnione są wodą, mają strefę SPA. Mają kawałek plaży i się opalają – mówi pani Monika. I dodaje: - Mają też świetlicę, gdzie jest telewizor. Lubią oglądać telewizję, jest to główny punkt świńskich zgromadzeń. Prezes Eugeniusz od małego, żeby się uspokoić oglądał TVN24.
- Od dwóch lat robimy im też muzyczne popołudnia. Słuchają muzyki klasycznej, maluchy szczególnie lubią rock lat 80. i 90. – wskazuje pani Monika.
Świnki Krasoniów cieszą się dużą popularnością w sieci.
- Obserwuję je na Instagramie. Czasem staram się ich wspierać – mówi Agnieszka Woźniak-Starak, dziennikarka Dzień Dobry TVN. I dodaje: - Filmy, które można obejrzeć, pokazują te zwierzęta zupełnie z innej strony. Widać, że to nie jest kotlet z talerza, tylko żywa istota, która czuje radość i czasami smutek. Istota, która się przywiązuje, która niczym się nie różni od psów, które trzymamy w domach.
- To są fantastyczne stworzenia. Stworzenia, które czują, które mają niesamowitą inteligencję, nawet dużo większą niż psy. Zasługują na życie, one też kochają – przekonuje Karolina Pilarczyk, profesjonalny kierowca driftingowy. I dodaje: – Chciałabym, żeby ludzie inaczej spojrzeli na te zwierzęta. Staram się ich wspierać poprzez share’owanie i like’owanie i oczywiście też wspieranie finansowe, żeby pomóc w utrzymaniu tych zwierząt.
Uratowane świnie
Oprócz Leona, Iwona i Tomasz Kalinowscy mają pod opieką również 11 innych świń, w większości, odebranych właścicielom za znęcanie się nad nimi. Zwierzęta żyją w miejscu, gdzie kiedyś był przydomowy ogród i trawnik.
- Kasia została przeze mnie znaleziona praktycznie na ulicy, ktoś ją wrzucił jakiemuś małżeństwu do ogrodu. Przywiozłam ją i od początku mieszkała z nami w domu. Dzieci znają ją bardzo dobrze, Kasia jest bardzo towarzyska, daje się głaskać, w przeciwieństwie do Leona, który nie ma ochoty na pieszczoty – opowiada pani Iwona.
Także u pani Moniki każda ze świnek ma swoje imię.
- Traktujemy świnki jak równych sobie. Dla nas można powiedzieć są to ludzie. A ludzkie imiona łatwiej się zapamiętuje, wyrażają też osobowość świnki. Świnka bardzo szybko uczy się swojego imienia – mówi kobieta i przekonuje, że nie ma problemu z ich rozpoznaniem: - Każda inaczej chodzi, każda ma inne ruchy, każda ma inną mimikę twarzy.
- Moim marzeniem jest, żeby ludzie dostrzegli w świniach czujące istoty, które chcą żyć – kwituje pani Iwona.
Chcesz wesprzeć Gieniutkowo? Tutaj znajdziesz informacje >