Alimenty
Pani Marika ma córkę z porażeniem mózgowym. Ojciec opuścił rodzinę, gdy dziewczynka była mała. Mężczyzna nie płacił alimentów. Dlatego kobieta otrzymywała pomoc z gminy - 500 zł z tzw. funduszu alimentacyjnego.
- Poza alimentami pobieram zasiłek rodzinny - 95 zł, zasiłek pielęgnacyjny – 215 zł, na rehabilitację dostaję 120 zł, i jest jeszcze świadczenie pielęgnacyjne 245 zł – wylicza Marika Kolak.
Niespodziewanie, po 10 latach urzędnicy postanowili odzyskać pieniądze, wypłacane pani Marice w ramach funduszu alimentacyjnego. Jednak nie od ojca Kornelii, ale od pani Mariki. Jak wynika z pisma, które dostała kobieta, gmina chce przejąć połowę jej domu.
- Musimy działać zgodnie z prawem, dbając o finanse publiczne. Wypłacając alimenty [z funduszu alimentacyjnego – red.], musimy ścigać tych, którzy ich nie płacą – tłumaczy zastępca burmistrza Adam Skrzydłowski. I dodaje: - W urzędzie trzeba czasem podejmować trudne decyzje.
Dług wobec gminy wynosi 25 tysięcy złotych i powinien go spłacić dłużnik, czyli ojciec Kornelii. Ten jednak nie mieszka w domu od 13 lat, jest wymeldowany i nie utrzymuje żadnego kontaktu z córką.
Problem w tym, że nadal figuruje w księdze wieczystej jako współwłaściciel nieruchomości.
- Dla mnie, to, co zrobili, to jest podłość. Mój były mąż faktycznie figuruje jako współwłaściciel domu, ale nie utrzymuje swojej połowy domu, nic nie zrobił tu przez ostatnie lata – podkreśla matka niepełnosprawnej Kornelii.
„Najpierw pokochała mnie, potem ja ją” Pani Marika robi wszystko, by ułatwić życie niepełnosprawnej Kornelii. Wyremontowała dom i spłaca kredyt.
- Cały dom został przystosowany do potrzeb Kornelii. Nie ma możliwości, żeby usnęła w obcym miejscu. Gdziekolwiek jesteśmy, chce wracać do domu – podkreśla Krzysztof Kolak, obecny mąż pani Mariki.
Kornelia wymaga całodobowej opieki, dlatego pani Marika musiała zrezygnować z pracy. 16-latka połowę życia spędziła w szpitalu, gdzie przeszła liczne i bolesne operacje nóg oraz ścięgien. Nastolatka nadal porusza się na wózku inwalidzkim.
- Kornelia widzi we mnie ojca, nie ma innego. Ona najpierw mnie pokochała, a potem ja ją. To było coś niesamowitego. Nie wiedziałem, czy dam radę, ale dałem – cieszy się pan Krzysztof.
Pani Marika chciała uregulować stan prawny domu, jednak sprawa o podział majątku utknęła w sądzie. Ojciec Kornelii regularnie nie stawia się na rozprawach, a jakiekolwiek próby kontaktu z nim okazują się bezskuteczne.
- Ta decyzja urzędników oznacza dla nas to, że komornik sądowy może przyjść, sprzedać pół naszego domu. Nie wiem, co będzie dalej – obawia się pani Marika.
„Ten dokument jest jasny” W zeznaniu alimentacyjnym byłego męża pani Mariki, pod którym jest pieczątka komornika, napisano: Radosław S. uzyskuje wynagrodzenie na podstawie umowy o pracę na czas nieokreślony w Niemczech, w wysokości około 11 tysięcy złotych miesięcznie.
- Nie trzeba być w tej sprawie prawnikiem. Ten dokument jest jasny. Przy dochodzie na poziomie 11 tys. złotych miesięcznie jest pole do roszczenia. Dłużnik jest namierzony, mamy jego PESEL i adres. To nie jest skomplikowane, by wszcząć egzekucję u niemieckiego komornika – wskazuje adwokat Ernest Ziemianowicz.
- Pierwszy raz słyszę, że dłużnik pracuje za granicą. Mieliśmy podany wyłącznie jego adres w Polsce. Możliwe, że ktoś przeoczył tę informację – przyznaje zastępca burmistrza Adam Skrzydłowski.
Warsztat
Połowę nieruchomości pani Mariki zajmuje warsztat stolarski, gdzie pracuje jej mąż. W razie skutecznej licytacji małżeństwo traci nie tylko dach nad głową, ale też źródło utrzymania.
- To jest bezduszność, brak empatii. Jak można ukarać córkę za ojca, który nie poczuwa się do odpowiedzialności? – oburza się Krzysztof Kolak.
- Będziemy w kontakcie z komornikiem. Ustalimy, czy jest możliwość egzekucji z innego tytułu. Obiecuję to – zadeklarował w rozmowie z reporterką Uwagi! zastępca burmistrza gminy.
Autor: Uwaga! TVN