Miał prawie trzy promile. Potrącił córkę i zabił jej koleżankę

TVN UWAGA! 4666883
TVN UWAGA! 269115
Skrajna nieodpowiedzialność dorosłego mężczyzny, jazda samochodem pod wpływem alkoholu i bez prawa jazdy, doprowadziły do śmierci 10-letniej Kingi. Druga z dziewczynek, córka sprawcy wypadku, została ranna. Zatrzymany przez policję mężczyzna miał prawie trzy promile alkoholu we krwi.

- Był wieki huk i pisk hamulców. Wybiegłem i patrzę, że leży dziecko. To była wnuczka sąsiadki. Leżała na jezdni, drugie dziecko było w rowie. Kierowca wysiadł, przewrócił się, pomaszerował na czterech kończynach i znowu się przewrócił. Wstał i wpadł do rowu – opowiada Jerzy Rosiak, mieszkaniec Będzelina (Łódzkie).

W niedzielne popołudnie, około osiemnastej, przerażeni hukiem mieszkańcy Będzelina zaczęli wychodzić na ulicę. Widok był przerażający. Na poboczu, leżały dwie zakrwawione, potrącone przez samochód, dziewczynki. Sołtys wsi natychmiast zaczął reanimować jedną z nich.

- Byłem na miejscu zdarzenia w ciągu 4-5 minut po wypadku. Przystąpiłem do reanimacji. Nie wyczuwałem pulsu, ale przyłożyłem ucho do klatki piersiowej i słyszałem jak wolniutko pracuje serce. Do dzisiaj pamiętam te jej oczy – opowiada Sławomir Klimek.

Niestety mimo intensywnej reanimacji, 10-letniej Kingi nie udało uratować. Lekarze pogotowia, stwierdzili na miejscu zgon. W tym czasie druga z potrąconych dziewczynek, także potrzebowała pomocy lekarskiej.

- Dziewczynka krwawiła z buzi mówiła, że wszystko ją boli. Mówiłam, żeby matka zostawiła ją do przyjazdu karetki, a ta zabrała ją do domu – mówi Anna Hoffmann, mieszkanka Będzelina.

Drugą z potrąconych dziewczynek była dziewięcioletnia Milena, córka, sprawcy wypadku. Z bólem w klatce piersiowej i powierzchniowymi ranami, została przetransportowana do łódzkiego szpitala.

- Dziewczynka miała wykonany trauma-skan, który nie wykazał żadnych głębokich i istotnych obrażeń. Na twarzy i szyi były pojedyncze, drobne rany, otarcia naskórka. Kontakt z dziewczynką jest zachowany. Nie podejmujemy rozmowy na temat okoliczności wypadku. Sama nie chce o tym rozmawiać. Według rodziców doskonale pamięta okoliczności wypadku. Cała ta rodzina będzie wymagała opieki psychologa.

Dwa litry wódki i cztery piwa

Sprawca wypadku, 44-letni Andrzej Ch. tuż po zdarzeniu wytoczył się z samochodu i poszedł do domu. Prawdopodobnie wiedział, że spowodował wypadek. Czy rozpoznał swoją córkę? Podczas zatrzymania przez policję, badanie alkomatem, wykazało w jego krwi, trzy promile alkoholu.

- W dniu zdarzenia razem z kolegami wypili łącznie dwa litry wódki i każdy z nich po cztery piwa. Alkohol, który spożywali to samogon. Mimo tego Andrzej Ch. zdecydował się wsiąść do samochodu. Wówczas doszło do tragedii – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Mężczyzna przyznał się do przedstawionych zarzutów.

- Potwierdził, że to on, kierował oplem astrą w czasie, gdy doszło do wypadku. Pamiętał, że potrącił dziewczynki, ale nie był w stanie przybliżyć okoliczności, zasłaniając się niepamięcią – dodaje Kopania.

- W ogóle nie miał pojęcia, co zrobił. W pierwszej reakcji chciał zobaczyć, co zrobił. Ale nie doszedł, zawrócił i poszedł do domu – mówi Jerzy Rosiak.

Mieszkańcy okolic są zbulwersowani.

- Zrobił krzywdę swojemu dziecku i unieszczęśliwił dwie rodziny. Dwie rodziny mają tragedię – mówi Sławomir Klimek.

Kinga spędzała wakacje u dziadków w Będzelinie. Lubiła bawić się z Mileną. Dziewczynki jeździły razem na rolkach.

- To jest szok. Takie fajne te dwie dziewczynki. Mądre i grzeczne – mówi Maria Lenarczyk, mieszkanka Będzelina.

Jeździł po alkoholu?

Rodzina sprawcy wypadku nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Mimo, że Andrzej Ch. był wcześniej widywany na wsi pod wpływem alkoholu, także mieszkańcy, nie chcą roztrząsać tematu alkoholizmu.

- Nie widziałam, że jeździł po alkoholu – mówi Lenarczyk.

- Nikt z taką informacją nie przychodził do mnie, jako sołtysa. Myślę, że to przez małe zamknięte środowisko, żeby nie wyszło to dalej. Do momentu, kiedy coś się nie stanie to jest na to zgoda – mówi Klimek. I dodaje. - W dobie internetu i telefonów komórkowych każdy może przekazać to dalej i poinformować odpowiednie służby. Nawet anonimowo.

Zdaniem sołtysa to była normalna rodzina.

- Ostatnio rozbudował dom. Nie słyszałem skarg na dzieci. Widziałem go może raz, czy dwa wypitego, ale jak szedł. Częściej za kierownicą widziałem jego żonę – mówi Klimek.

- Mam nadzieję, że to niektórym da do myślenia, żeby nie jeździć szybko. Jak sama jeżdżę to widzę, ze ludzie nie zwalniają. A dzieci bawią się, bo jest spokojnie, jest fajny asfalt, jeżdżą na rowerze i wrotkach – mówi Anna Hoffmann.

- To jest wina ludzi, którzy dopuszczają, że wsiada do auta taki pijak. Nie są karani ludzie, którzy z nim pili i na to pozwolili. Kary są za małe, słychać, że w ciągu weekendu ginie tyle ludzi przez pijanych kierowców i jakie oni wyroki dostają to jest śmieszne – mówi Jerzy Rosiak.

Potrącona dziewczynka wróciła już ze szpitala do domu. Szkoła zapewniła jej opiekę psychologa. Ojciec pozostaje w areszcie i grozi mu nawet 12 lat więzienia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości