- Był to mniej więcej kilogramowy kamień. Obrazowo można powiedzieć, że to był kamień mieszczący się w dwóch rękach - mówi Anna Kniga-Węzik z Prokuratury Rejonowej w Starogardzie Gdańskim.
"Wchodzą jak do siebie"
- Jak wyszłam na podwórko, to stało dwóch kolegów Nikodema i sobie trawkę jarali - mówi Katarzyna Romanowska, matka rannego chłopca. - Ja ich stąd wygoniłam - wspomina i dodaje, że atak na chłopca mógł być związany właśnie z jej interwencją. A brat małego Nikosia, Przemek, wspomina, że podobne sytuacje, kiedy chłopcy przesiadują na ich podwórku, często się zdarzają. - Wchodzą jak do siebie - mówi.
Pani Katarzyna wspomina, że po ataku jej synek był cały we krwi. - Prawą stronę głowy miał rozwaloną - opowiada. Świadkiem wydarzeń był Przemek. - Wychylił się i rzucił kamieniem. Nic nie mówił. Jak zobaczyłem, że brat dostał, krzyknąłem: "mamo, szybko dzwoń po karetkę, Nikoś leży nieprzytomny" - relacjonuje chłopak. Nikosiem, gdy tylko przybyli na miejsce, zajęli się ratownicy w karetce pogotowia, a następnie chłopiec śmigłowcem przetransportowany został do Gdańska.
- Dziecko trafiło do nas w niedzielę w ciężkim stanie. To był uraz czaszki. Został wykonany zabieg neurochirurgiczny, a następnie dziecko zostało wprowadzone w śpiączkę farmakologiczną na trzy dni - mówi Katarzyna Brożek z gdańskiego szpitala. Teraz wybudzony już chłopiec znajduje się na oddziale chirurgii dziecięcej.
- W tym czasie, jak dzieci były w przedszkolu, ja sobie dorabiałam. Musiałam teraz zrezygnować. Wiadomo, dziecko jest dla mnie najważniejsze - tłumaczy z łzami w oczach matka chłopca.
"Twierdził, że nie zrobił tego celowo"
17-letni Nikodem zaraz po zdarzeniu uciekł. Szukała go policja, jednak bezskutecznie. W końcu sam zgłosił się komendę.
- Podejrzany wyjaśnił, że rzeczywiście rzucił tymże kamieniem, natomiast twierdził, że nie zrobił tego celowo, nie celował w dzieci - mówi Anna Kniga-Węzik.
Prokuratura włączyła się w sprawę dopiero po interwencji lokalnych mediów. Złożyła wniosek o areszt.
Jak się okazuje, rodzina sprawcy jest dobrze znana w okolicy. Ostatnio głośno było o niej, gdy brat 17-latka znęcał się ze szczególnym okrucieństwem nad bezdomnym. - Zaczęli sobie robić taki worek treningowy, a później zaczęli sobie do mnie strzelać z wiatrówki - opowiadał kilka miesięcy temu w UWADZE! skatowany bezdomny.
- Tutaj każdy się ich bał. Jeżeli coś miał, mógł przyjść, powiedzieć - mówi pani Katarzyna i dodaje, że w przeszłości ona i 17-latek nie mieli żadnych konfliktów. - On się lubił przed kolegami popisać - mówi Przemek i dodaje, że wszystko było w porządku, gdy byli sam na sam. Jak ocenia, rzut kamieniem w jego brata był także po to, by pokazać się znajomym.
17-latka boi się jednak jego sąsiadka. - Oni na mnie napady robili - wspomina. - On jest znany przez policję, widziałam, jak rowery ukradł - twierdzi i dodaje, że całą rodzinę zna od dziecka.
W mieszkaniu, w którym mieszka Nikodem, nikt z nami rozmawiać nie chce. - Wy TVN-y idźcie, wy tylko zamykacie ludzi! - krzyczy mężczyzna. - Uciekać mi tu stąd! - wypędza reporterkę.