Dwunastoletnia Angelika Kłosowska mieszka w Wólce Horynieckiej w okolicach Lubaczowa. Opiekowała się dwójką starszych sąsiadów, państwem Hanną i Franciszkiem. Kilka tygodni temu pani Hanna poprosiła ją, by kupiła jej pieczywo. Dziewczynka spełniła prośbę, ale w domu starszych państwa nikt nie otwierał drzwi. Przez okno zobaczyła, że staruszkowie leżą na podłodze.---obrazek _i/malibohaterowiemang.JPG|prawo|Angelika Kłosowska--- - Powiedziała - ”Babciu, ja będę dzwonić, a ty leć po kogoś, żebyśmy się tam dostali” – mówi Zofia Kłosowska, babcia Angeliki. Dziewczynka zaalarmowała pogotowie, straż pożarną i policję. Hanna i Franciszek zostali przewiezieni do szpitala w stanie skrajnego wychłodzenia. Tylko dzięki dociekliwości i rozsądnemu zachowaniu dwunastoletniego dziecka, staruszkowie uniknęli śmierci. Angelika mieszka z dziadkami. Jej matka wyjechała siedem lat temu do Włoch, by szukać pracy. - Znalazła sobie mężczyznę, ma z nim dziecko – mówi Kazimierz Kłosowski, dziadek Angeliki. – Wnuczki nie puściłem. Ojciec już trzy miesiące jest w więzieniu. Ojciec Angeliki w październiku ubiegłego roku spowodował pod wpływem alkoholu wypadek samochodowy, w którego wyniku zmarła kobieta. Sąd zadecydował o jego tymczasowym aresztowaniu. O tym, że jego córka uratowała życie sąsiadom, dowiedział się dopiero po kilku dniach. - Myślę, że tato byłby ze mnie zadowolony – mówi Angelika i wyznaje swoje marzenie: - Chciałabym być policjantką. Nie wiem, dlaczego, ale chciałabym. Policjanci też pomagają. Małych bohaterów, takich jak Angelika, jest więcej. Jedenastoletni Kamil Podmokły spod Myślenic, uratował przed zaczadzeniem siebie i całą swoją rodzinę. Pomimo zawrotów głowy zdołał ostatkiem sił wyjść z domu. Natychmiast wezwał pogotowie. - W pomieszczeniu czuć było wielki smród czadu – mówi Dariusz Chmiel, lekarz Pogotowia Ratunkowego w Myślenicach. – Gdybyśmy przyjechali 15 minut później, mogłoby dojść do tragedii. Po stwierdzeniu zatrucia tlenkiem węgla, babcia, ciocia oraz Kamil i jego ośmioletnia kuzynka Weronika trafili na kilka dni do szpitala w Myślenicach. Dziś Kamil zakłopotany mówi tylko, że bardzo się bał. Kamil od dziecka wychowuje się bez rodziców. Matka zostawiła go dwa tygodnie po urodzeniu. - Matka w ogóle się nim nie interesuje, ojciec zmarł, teraz sama go wychowuję – mówi Józefa Kępa, babcia Kamila. – Teraz pomyślałem, że przed 10 laty ja mu uratowałam życie, a teraz on mnie. Największym marzeniem Kamila jest zostać skoczkiem narciarskim. Ale na razie nie stać go na narty. Psycholog Ewa Pohorecka odwagę i umiejętność szybkiego podjęcia rozsądnej decyzji przez dwójkę małych bohaterów łączy z trudnym dzieciństwem, kiedy musiały one szybko dorastać. - Jeśli dziecko we wczesnym dzieciństwie musiało radzić sobie z trudnymi sytuacjami, musiało być samodzielne, to teraz jest bardziej predysponowane, by odpowiednio zareagować w sytuacji zagrożenia, poważnego stresu – mówi Ewa Pohorecka. Niestety, pani Hanna z Wólki Horynieckiej, której przyszła z pomocą Angelika, kilka dni temu zmarła w szpitalu. Jej mąż jeszcze długie miesiące będzie pod opieką lekarzy. Jednak gdyby nie postawa Angeliki, tragedia byłaby o wiele większa. Przeczytaj także:Sześcioletni bohater nie żyjeChłopiec uratował życie noworodkaPorzucona w lesie Karolinka---strona---