9-letniego Sebastiana poszukiwali przez kilkanaście godzin mieszkańcy jego rodzinnej miejscowości, kilkuset policjantów i strażaków. Dzień po zaginięciu policja zatrzymała mężczyznę, który po kilku godzinach przesłuchań przyznał się do zamordowania dziecka - Daniela K., 33-letniego trenera karate, nauczyciela Sebastiana. - Chłopiec od ponad roku trenował wschodnie sztuki walki – mówi oficer operacyjny policji. – Był zafascynowany swoim trenerem. Daniel K. opowiadał, że uczestniczył w poszukiwaniach, bo martwił się o chłopca, był z nim blisko związany. Powiedział, że znalazł ciało, ale w obawie, że na niego mogą zostać rzucone podejrzenia, przykrył je gałęziami w lesie i nikogo o tym nie informował. Daniel K. mieszkał w tej samej miejscowości, Boguszowie-Gorcach. Pracował jako dozorca, w wolnym czasie prowadził jednak zajęcia dla dzieci i dorosłych w ośrodku kultury. Cieszył się wśród sąsiadów i znajomych dobrą opinią. Znali go także rodzice Sebastiana, ufali mu. Dobrze wspominają go nauczyciele i ludzie, z którymi pracował. - Był kulturalnie zachowującym się człowiekiem – mówi Olga Haak, dyrektorka Domu Kultury w Boguszowie – Gorcach, gdzie Daniel K. wynajmował salę na zajęcia. – Spokojny, zrównoważony, odpowiedzialny, obowiązkowy. Przyszedł tu z kilkoma osobami, które chciały ćwiczyć. Miał czarny pas karate. Z czasem jedynym uczniem Daniela K. został Sebastian. Pozostali chłopcy zaczęli się go bać. - Na początku było dość spokojnie – mówi były uczeń Daniela K. – Dopiero później trener zaczął za bardzo dotykać jednego z kolegów. Jak pokazywał mu chwyt, to złapał go za pośladki i między nogami. Ten chłopiec zrezygnował. Prokuratura nie ustaliła jeszcze, jaki mógł być motyw zbrodni. Być może odpowiedź na to pytanie będzie możliwa po przesłuchaniu świadków, w tym byłych uczniów Daniela K. Dopiero teraz chłopcy zaczęli głośno mówić o podejrzanych zachowaniach swojego trenera, wcześniej nie informowali o tym nawet swoich rodziców. Mężczyzna zastraszał dzieci, nosił ze sobą 35-centymetrowy nóż.