Robert Zarzecki problemy ze wzrokiem miał od urodzenia, ale do 22 roku życia, normalnie czytał książki, oglądał filmy, nie potrzebował białej laski. Wzrok stracił w wyniku choroby genetycznej. Był wtedy nauczycielem, pracował w szkolnej świetlicy. Teraz dostrzega jedynie światło i cienie.
- Widzę tak jakby ktoś patrzył przez słomkę. Urodziłem się z barwnikowym zwyrodnieniem siatkówki. Jak wracałem ze szkoły, żeby trafić na odpowiednie podwórko szedłem cały czas po chodniku trzymając cały czas rękę na siatce i obliczałem w którą bramę wejść.
Zarzecki pokonuje swoje słabości oraz lęki dla siebie i ośmioletniego syna. Gdy widział nawet nie próbował grać w tenisa ziemnego, teraz gra daje mu dużo satysfakcji. Jeździ też na łyżwach.
- Próbujemy z synem zwiedzać świat, ale jestem daleki, żeby zrzucać na niego obowiązek opieki nad ojcem, czy bycia przewodnikiem. To ja jestem jego opiekunem, a że on mi pomoże to fajnie – mówi.
Niezależność
Dla Roberta poczucie niezależności to bardzo istotna kwestia.
- Chce czuć się człowiekiem wolnym, tak jak każdy z nas. On nie chce litości, to dla niego duży problem, że często musi prosić o pomoc. To jest przykre, bo jest dorosły chciałby robić wiele rzeczy – mówi przyjaciółka Marta Jędruszak-Bartoszewska.
- Sięgnięcie po białą laskę to był moment depresyjny. Wielu znajomych, którzy widzą nieznacznie lepiej ode mnie, wciąż nie chodzi z białą laską. Dla nich jest to pewna blokada – mówi Robert.
Zarzecki lubi ludzi, a ludzie jego.
- Lgną do niego. Dają mu dużo motywacji. Dużo ma pomysłów i czerpie z nich. Ale nie w sposób cyniczny, tylko łapie okazje. Pokazuje, że można się z tym fajnie pogodzić i można to w jakiś sposób wykorzystać. Warto zawalczyć o siebie, warto zawalczyć o marzenia – mówi Małgorzata Szumowska z Niewidzialnej Wystawy.
Podróże i poznawanie innych kultur, zwyczajów, to kolejna pasja Roberta. Pokochał Gruzję i Islandię. Od kilku lat jest organizatorem wyjazdów do Islandii dla swoich przyjaciół i znajomych. Na miejscu pokazuje im ten kraj ze swojej perspektywy.
- To, że ja nie zobaczę całego krajobrazu to prawda, ale inni nie usłyszą tego, co ja jestem w stanie usłyszeć – tłumaczy.
- Nigdy wcześniej nie dotykałem skał. Nikt nie mówi, jaki tam był piękny zapach. Okazuje się, że można podróżować wszystkimi zmysłami. To było bardzo odkrywcze – mówi Filip Polaszek, kolega Roberta.
Teatr
Od szkoły podstawowej największą pasją Roberta jest w teatr.
- Od początku się wyróżniał. Niekoniecznie pozytywnie. Wyróżniał się osobowościowo, ogromnym temperamentem, aktywnością. Wszędzie było go pełno. Wchodził w różne konflikty. To był taki chłopak, któremu o coś chodziło. Jak rozrabiał to z wdziękiem – mówi Ryszard Polaszek z Teatru Krzesiwo.
- Marzę, żeby mu się wzrok polepszył, żeby normalnie widział. Wtedy moglibyśmy robić różne rzeczy związane z widzeniem na przykład grać w różne gry – mówi syn Gabryś Zarzecki.