Lukratywny kontrakt urzędnika

Była szefowa gabinetu wojewody kujawsko – pomorskiego niespodziewanie porzuciła pracę w mieście i przeniosła się na wieś. Zatrudniono ją w Ośrodku Doradztwa Rolniczego. Umowa o pracę, którą podpisała, gwarantuje jej 12 miesięczny okres wypowiedzenia.<br /><br /> - Wydaje się, że wojewoda chciał chronić osobę, która przez wiele lat z nim współpracowała, i która należy do grona osób najbardziej mu oddanych – mówi Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego.

Trzy miesiące temu, nie czekając na wyborczą porażkę lewicy, wojewoda mianował Joannę Mikułę zastępcą dyrektora Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie. Kobieta przez wiele lat była współpracownikiem wojewody i szefową jego gabinetu. - Dla mnie, i dla wielu mieszkańców tego województwa, jest to skandal, żeby ktoś, kto przez cztery lata pełni funkcję u boku wojewody, otrzymywał nową pracę i to na takich warunkach – dziwi się Domicella Kopaczewska, radna Sejmiku Wojewódzkiego. W nowej umowie o pracę wojewoda zagwarantował swojej dotychczasowej współpracownicy pensję w wysokości trzykrotnej średniej krajowej i 12 miesięczny okres wypowiedzenia. Chociaż zapis może budzić wiele wątpliwości, wojewoda nie widzi w nim nic dziwnego. - Większość Polaków nie ma takich umów, ale większość z nich nie jest wojewodami, ministrami, dyrektorami. Jedni mają takie kontrakty, drudzy inne – tłumaczy wojewoda Romuald Kosieniak. Taka argumentacja nie przekonuje Grażyny Kopińskiej z Fundacji Batorego. - W administracji publicznej nigdy nie spotkałam się z umową o pracę, w której byłby 12 miesięczny okres wypowiedzenia. Wydaje się, że wojewoda chciał ochronić osobę, która wcześniej, przez bardzo wiele lat z nim współpracowała – mówi Kopińska. Zawodowe losy obu urzędników splatały się od lat. Najpierw pracowali w urzędzie wojewódzkim. Później w starostwie powiatowym, a następnie na najwyższych stanowiskach w województwie. - Pierwszą decyzję kadrową, jaką podjął wojewoda, była nominacja Anny Mikuły na dyrektora swego gabinetu. Od tego czasu stała się jego prawą ręką. A w opinii niemal wszystkich pracowników Urzędu Wojewódzkiego, uchodziła za jego najbardziej zaufaną osobę – powiedział Dariusz Knapik, dziennikarz Gazety Pomorskiej. Dlaczego Joanna Mikuła nagle zmieniła pracę? - Dyrektor ODR, Roman Sas, zaproponował jej warunki pracy w Ośrodku Doradztwa Rolniczego – mówi Kosieniak. Była szefowa gabinetu wojewody, a obecnie wicedyrektorka ODR, nie chce rozmawiać o swoim lukratywnym kontrakcie. - Nie będę brać udziału w tej nagonce politycznej. Propozycję pracy dostałam od dyrektora Sasa – stwierdziła Joanna Mikuła. Zupełnie inną wersję przedstawia jednak kierujący ODR Roman Sas. - Propozycja padła od strony wojewody. Zapytał mnie, czy zgodziłbym się, aby jednym z moich zastępców była Joanna Mikuła. Była to jedyna kandydatura – przyznał Roman Sas. Wojewoda nie przejmuje się stawianymi mu zarzutami. Mimo krytyki, nie zamierza zmienić umowy o pracę swojej byłej współpracownicy.

podziel się:

Pozostałe wiadomości