Lokatorzy walczą z grzybem i spółdzielnią

- Niech nie stawiają akwarium blisko grzejnika. To ani dla rybek, ani dla komfortu tego mieszkania nie jest najlepsze – sugeruje Mirosław Kędzia, prezes Świętokrzyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jego zdaniem małe akwarium mogło wywołać zagrzybienie mieszkania w trzydziestoletnim bloku. Lokatorzy, którzy nie zgadzają się z tą opinią, dopiero po pięciu latach doczekali się decyzji o remoncie.

Mieszkanie państwa Plechów jest na ostatnim piętrze. Było zalewane kilka razy m.in. podczas roztopów. Lokatorzy na własny koszt przeprowadzali remonty, ale to nie pomogło. - Staram się zmywać tego grzyba ze ściany. Schodzi głównie farba, a grzyb zostaje – opowiada Małgorzata Plech, właścicielka zagrzybionego mieszkania. Plechowie wielokrotnie domagali się reakcji ze strony spółdzielni mieszkaniowej. Ta nie wykazała większego zainteresowania. Wydawała tylko kolejne zalecenia. - Powiedziano nam, że mamy stare okna, które są nieszczelne. Zasugerowano, że najlepiej wymienić je na nowe. Po wymianie okazało się, że okna są zbyt szczelne, nie przepuszczają powietrza. Przez to zwiększa się wilgotność. Tym razem zasugerowano nam zainstalowanie nawiewników na oknach. Przychodziły panie, mierzyły wilgotność. Na tym się kończyło. Nie było żadnych ekspertów – mówi pani Małgorzata. Dopiero po pewnym czasie w domu pojawili się urzędnicy. W protokole napisali, że grzyb powstał z winy lokatorów, ponieważ piorą, gotują i mają kwiaty. Natomiast prezes spółdzielni zaproponował mieszkańcom zlikwidowanie akwarium. - Jednym z miejsc, gdzie powstaje tak duże parowanie jest akwarium - uważa Mirosław Kędzia, prezes Świętokrzyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Rodzina Plechów podchodzi do sprawy jednak poważnie. - Mama ciągle kaszle. Ma zapalenie krtani, gardła. Nasz tata zmarł na raka płuc. Mam wrażenie, że jedno z drugim było połączone - uważa Małgorzata Plech. Lokatorzy zaczęli szukać pomocy u specjalistów. Zwrócili się miedzy innymi do mikologa, biegłego od spraw pleśni i grzybów. - Sprawa gotowania czy akwarium nie powinna mieć żadnego znaczenia. Mieszkanie trzeba natychmiast odgrzybić. Mieszkanie tam dalej może grozić poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi - twierdzi Tadeusz Zając, rzeczoznawca mikologiczno-budowlany. W przeciwieństwie do spółdzielni sprawą zagrzybienia zainteresował się inspektorat budowlany. Dopiero wtedy prezes spółdzielni podjął decyzję o odgrzybieniu. - Na czas remontu lokatorzy nie muszą się wyprowadzać – uznał prezes. Decyzja o odgrzybieniu mieszkania z udziałem lokatorów to według specjalistów niebezpieczna metoda. - Odgrzybienia środkami chemicznymi nie da się przeprowadzić w czasie obecności lokatorów. To są środki szkodliwe dla zdrowia - tłumaczy Wieslaw Krzyk, dyrektor Powiatowej Inspekcji Nadzoru Budowlanego w Kielcach. Rodzina Plechów mimo wszystko czeka na remont. Czytaj również:Powódź na działkach Kto zaopiekuje się Kubusiem?

podziel się:

Pozostałe wiadomości