Chcesz pomóc pani Agnieszce? Bliższe informacje można uzyskać pod numerem 510 876 304 (od godz. 8 do 16).
61-letnia Agnieszka Misiak nie ma nóg.
- To jest miażdżyca. Po amputacji nóg siadłam na wózku, pojawiły łzy i płacz. I myśl, co ja dalej sama zrobię?
- Ostatni raz na dworze byłam w 2017 roku – ubolewa Misiak.
Pokój stał się jej całym światem
Kobieta od pięciu lat uwięziona jest na pierwszym piętrze zniszczonej kamienicy tuż obok centrum Łodzi. Od kiedy pani Agnieszka straciła nogi, 14-metrowy, pozbawiony jakichkolwiek wygód, pokój socjalny, stał się całym jej światem.
- Cała sprawa się tak naprawdę zaczęła w momencie, kiedy amputowano jej drugą nogę. Wszystkie działania ze strony MOPS-u to była bieżąca pomoc m.in. zakupy węgla, żywności – wylicza Agata Karpińska, opiekunka socjalna Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.
- Wiadomo, że warunki w mieszkaniu są skandaliczne, zwłaszcza dla osoby niepełnosprawnej. Nie ma toalety, ogrzewane jest węglowe. Woda jest tylko zimna, i do dyspozycji jest tylko umywalka – przyznaje Karpińska.
Mimo przeciwności losu pani Agnieszka nie załamuje się.
- Jest strasznie dzielna i bardzo dobrze sobie radzi w tym wszystkim. Zakres usług opiekuńczych, które są przez nas świadczone, to dwie godziny, trzy razy w tygodniu. Byłaby możliwość zwiększenia tego, ale pani Agnieszka nie chce – dodaje Karpińska.
Życie doświadcza panią Agnieszkę od najmłodszych lat.
- Mama umarła mi jak miałam 4,5 roku. Nawet jej nie pamiętam. Wychowywał nas ojciec. Mnie i brata. Potem małżeństwo trochę mi nie wyszło. I nastąpiła śmierć dziecka – opowiada. Wracanie do przeszłości wiele ją kosztuje.
„Trzeba być twardym, a nie miękkim”
Po śmierci męża, kobieta straciła pracę i nie była w stanie utrzymać dużego, komunalnego mieszkania. Z powodu zaległości w czynszu, eksmitowano ją do lokalu socjalnego, w którym po kilku latach uwięziła ją na dobre choroba nóg, i w jej konsekwencji, ich amputacja.
- Muszę dawać sobie radę, życie mnie nauczyło. Trzeba być twardym, a nie miękkim – powtarza 61-latka. I dodaje: - Myję się w misce… muszę się rozebrać i jest gimnastyka, żeby się porządnie umyć. Toaleta jest na korytarzu, ale ja się nie mogę tam dostać. Kupiłam sobie basen, wsypuję to do ogólnych śmieci i później wynosi opiekunka.
Biurokracja
Za 14-metrowy lokal pani Agnieszka płaci na bieżąco, w grudniu miała nawet nadpłatę.
Od kilku lat stara się w łódzkim Zarządzie Lokali Miejskich o zamianę mieszkania na takie, w którym będzie mogła normalnie żyć. Mimo że spełnia wszystkie warunki, wciąż odbijała się od ściany.
Z urzędowej korespondencji wynika, że na drodze do znośnego życia niepełnosprawnej kobiety, stanęły wyłącznie przeszkody biurokratyczne. Choć - z powodu niskiej renty - umorzenie zadłużenia z poprzedniego mieszkania, było formalnością, urzędnicy żądali dostarczenia wielu dokumentów m.in. z archiwów stanu cywilnego. Samotna kobieta na wózku miała z tym olbrzymi problem.
- Za każdym razem jest coś nie tak. A to nie było orzeczenia o niepełnosprawności, później był argument, że ma już prawo do lokalu socjalnego, więc nie ma się, co ubiegać. Kolejne rzeczy to brak aktu małżeństwa, różnych innych dokumentów. I kolejny raz odsyłanie. I tak się za każdym razem odbijałyśmy. Nikt się tą sytuacją szczególnie nie interesował – uważa Agata Karpińska.
Sprawa ruszyła z miejsca dopiero wówczas, gdy o problemie pani Agnieszki dowiedział się Miejski Rzecznik Osób Niepełnosprawnych.
- Pani Agnieszka ani nie była roszczeniowa, ani jakoś specjalnie nie nalegała na to mieszkanie – mówi Katarzyna Tręda-Pisera i zapewnia, że gdyby wcześniej dowiedziała się o jej sprawie, to pomogłaby zebrać jej potrzebne dokumenty.
- To jest osoba niezwykle sympatyczna, zaradna, zdeterminowana i walcząca ze swoimi słabościami i chorobami. Jestem silnie zdeterminowana, żeby jej pomóc. I wierzę, że Zarząd Lokali Miejskich też dołoży starań, żeby to jeszcze w tym miesiącu nastąpiło – dodaje Tręda-Pisera.
Kilka dni później dostaliśmy dobrą wiadomość – ZLM przygotował dla pani Agnieszki aż dwa mieszkania, oba świeżo po remoncie i z wygodami. Schorowana kobieta będzie mogła wybrać: dwa pokoje z kuchnią lub nieco mniejsze M-2.
- Możliwe, że pani Agnieszka uzna, że to większe mieszkanie jest za duże. Sam czynsz wynosi około 450 zł, do tego dochodzą opłaty. Jeżeli chce mniejszy lokal, to musi poczekać kilka tygodni. Mamy mniejsze mieszkania w bloku, przygotowywane pod osoby z niepełnosprawnościami i osoby starsze – mówi Jolanta Baranowska z Urzędu Miasta Łodzi.
Pani Agnieszka już wie, że niebawem będzie miała mieszkanie. Na razie ma jednak inny problem: kilka dni temu jej zużyty wózek inwalidzki ostatecznie odmówił posłuszeństwa, a kobieta - jak zwykle – wstydzi się prosić o pomoc.
Chcesz pomóc pani Agnieszce? Bliższe informacje można uzyskać pod numerem 510 876 304 (od godz. 8 do 16).