Podczas remontu budynku Wyższej Szkoły Zawodowej w Oświęcimiu robotnicy natknęli się w ścianie na butelkę. Wewnątrz znajdował się zwitek papieru. Siedem podpisów mężczyzn, w wieku – jak głosiła informacja na kartce – od 18 do 20 lat. ”Obóz koncentracyjny Oświęcim dnia 20.IX.44. Schron przeciwlotniczy dla obsługi T.W.L.”. Podczas wojny budynek szkoły należał do obozu Auschwitz. Jesienią 1944 roku Niemcy coraz bardziej bali się nalotów i kazali więźniom budować schrony przeciwlotnicze. Jeden z nich powstał w piwnicy budynku sztabu tuż za drutami. Tam młodzi więźniowie, którzy budowali schron schowali butelkę. Zaczęto szukać autorów listu. Okazało się, że żyje trzech z nich. Wacław Sobczak w KL Auschwitz spędził 18 miesięcy. Gdy wraz ze współwięźniami umieszczał w ścianie bunkra butelkę, miał 19 lat. - Ukrywałem się przed wywózką na roboty do Niemiec – mówi Wacław Sobczak, który przyjechał dziś do Auschwitz z ekipą UWAGI! – Rok się ukrywałem, ale złapali mnie. Kiedy przywieźli mnie tu, pierwszego dnia, myślałem, że już stąd nie wyjdę. Tak mówili – że stąd już się nie wychodzi. Drugim żyjącym Polakiem, którego podpis widnieje na liście jest Karol Czekalski z Łodzi. Na początku 1943 r. on i jego brat zostali aresztowani za udział w Armii Krajowej. Zaaresztowano też ich rodziców. - Ojciec był w Związku Walki Zbrojnej, potem w AK – mówi Karol Czekalski. – Zabrali nas na gestapo. Ojca zatłukli na śmierć. Zmarł mi na kolanach, kiedy przewożono nas do więzienia. Potem wywieźli nas do Auschwitz. Karol Czekalski o liście nie pamiętał, przypomniał sobie dopiero teraz. Podobnie jak ostatni z żyjących więźniów na nim podpisanych, jedyny nie pochodzący z Polski, Francuz Albert Veissid. Mieszka dziś pod Lyonem. - Wydaje mi się, że pamiętam wszystko od A do Z, a tej historii z butelką nie pamiętam – mówi Albert Veissid. - To największa niespodzianka w moim życiu. Pracowałem z Polakami w brygadzie murarskiej. Pomagałem im chować w bunkrze marmoladę, którą czasem udało się ukraść z magazynów. Być może w podzięce za to wpisali mnie na tę listę. Kartka trafiła do Muzeum Oświęcimskiego. Kierownik muzealnego archiwum Wojciech Płosa mówi, że to rzecz niezwykle rzadka – zdecydowana większość zachowanych dokumentów pochodzi z niemieckiej administracji obozu. List siedmiu więźniów będzie eksponowany w autentycznym fragmencie ściany, w którym zamurowali butelkę. - To czytelny znak nadziei – mówi Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Oświęcimskiego. – Młodzi ludzie zamurowali butelkę, by cokolwiek po nich zostało. A ta butelka nie miała prawa wyjść na światło dzienne. Obaj żyjący w Polsce bohaterowie z listu w butelce wiodą dziś spokojne życie. Karol Czekalski po wojnie wrócił do rodzinnej Łodzi i mieszka tam do dziś. Wacław Sobczak mieszka cały czas na ojcowiźnie w rodzinnej wielkopolskiej wsi.