Jest coraz więcej w Polsce miejsc, w których można opłacać różne rachunki – za prąd, za telefon, za „kablówkę” itp. Mamią one klientów niskimi prowizjami. Niektóre pobierają zaledwie złotówkę od rachunku. Nic dziwnego, że korzysta z nich coraz więcej osób. Niektórzy mają jednak z tego powodu kłopoty. - Opłaciłam rachunki, ale okazało się, że moje pieniądze nie dotarły na czas – żali się pani Marzena. – Kilka razy musiałam chodzić do punktu, gdzie dokonałam wpłaty. Ciągle słyszałam, że mam się nie martwić. Jednak dopiero po pięciu dniach pieniądze dotarły na konto. - Mamy skargi na firmy pośredniczące w dokonywaniu wpłat – przyznaje Longina Karczmarek, miejski rzecznik konsumentów w Szczecinie. – Niektóre firmy nawet przez dwa miesiące przetrzymują pieniądze klientów. Ich wpłaty traktują jak dwumiesięczny darmowy kredyt. Klienci, których pieniądze trafiają w końcu do adresata, mogą mówić o dużym szczęściu. Pieniądze wielu klientów innych firm przepadły. W samym tylko Malborku przez firmę Multikasa oszukanych zostało co najmniej 500 osób i nie wiadomo, co stało się z ich pieniędzmi. Większość z nich zmuszona była do ponownego opłacenia swoich rachunków. - Firmy te działają bez specjalnych zezwoleń i koncesji i to jest przyczyną, że niektóre podejmują działania na niekorzyść konsumentów – mówi Longina Karczmarek. Sprawą Multikasy, która ma na swoim koncie najwięcej ofiar, zajęło się kilka prokuratur. Firma już nie istnieje. Pozostały jednak tysiące oszukanych osób, które prawdopodobnie nigdy nie odzyskają swoich pieniędzy. Tymczasem powstają kolejne punkty przyjmowania opłat.