Lekarz pospiesznie oskarżony

Rodzina zmarłego pensjonariusza DPS-u zarzuca lekarzowi, że przyczynił się do jego śmierci. Sprawę nagłośniły media w całym kraju. Lekarz dowodzi, że jest niewinny. – Wyzywają mnie od morderców – mówi.

Leon Miszkiel, 82-letni pensjonariusz Domu Pomocy Społecznej we Włościborzu 10 kwietnia trafił do szpitala w Kołobrzegu. Stwierdzono tam złamanie szyjki kości udowej. - Pani ordynator powiedziała, że noga jest nienaturalnie ułożona, nastąpił przykurcz i że trwa to od dłuższego czasu – mówi Grażyna Szadkowska, córka Leona Miszkiela. Stan zdrowia chorego nie pozwolił lekarzom na przeprowadzenie operacji. Leon Miszkiel zmarł w szpitalu po 10 dniach. Rodzina zmarłego wniosła skargę do Okręgowej Izby Lekarskiej w Koszalinie na lekarza z DPS we Włościborzu. Włodzimierz Szadkowski, zięć zmarłego napisał: ”Jestem zszokowany znieczulicą i brakiem zainteresowania zdrowiem mojego teścia ze strony doktora Z. Człowiek gaśnie oczach, nie je, krzyczy z bólu, a lekarza to nie interesuje”. Doktor Z. to Jacek Zaleski, lekarz od blisko 20 lat. Przyjmuje pacjentów w ośrodku lekarza rodzinnego w małej miejscowości Wszosowo. Od czterech lat jest także lekarzem rodzinnym pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej we Włościborzu. Nigdy do żadnej instytucji nie wpłynęła żadna skarga dotycząca pracy doktora Zaleskiego. Zanim Leon Miszkiel trafił do szpitala, od dłuższego czasu miał problemy z owrzodzeniem lewej nogi. 2 kwietnia skarżył się na ból. Z dokumentacji medycznej wynika, że doktor Zaleski zareagował na zły stan pacjenta. - Po badaniu przedmiotowym pacjenta stwierdziłem bolesność lewej nogi – mówi Jacek Zaleski. – Uznałem, że trzeba go wysłać do poradni chirurgicznej w Kołobrzegu. Specjalista nie uznał za zasadne zrobienie zdjęć. Chirurg, który konsultował Leona Miszkiela nie zlecił wykonania zdjęcia rentgenowskiego. Nie zrobił tego, bo lekarz pierwszego kontaktu nie napisał w skierowaniu, że podejrzewa złamanie. - Nie pamiętam personalnie pacjenta – mówi chirurg. – Nie ma w dokumentacji słowa o urazie, o skargach dotyczących biodra. Okręgowa Izba Lekarska nie dopatrzyła się jak na razie winy doktora Zaleskiego. Sprawę bada prokuratura. Tymczasem lekarz czuje się zaszczuty, mówi, że media już wydały na niego wyrok. - On został już skazany – mówi Anna Buchner – Wrońska, dziennikarka Gazety Kołobrzeskiej, jedyna, która stanęła w obronie lekarza. – Powiedział mi z płaczem, że media go rozszarpały i nie ma racji bytu w Kołobrzegu i okolicy. Jacek Zaleski czeka na ustalenia prokuratury. Wierzy w to, że zarzuty nie potwierdzą się i że odzyska zaufanie w oczach opinii publicznej. - Może jestem złym lekarzem – mówi Jacek Zaleski. – Jestem gotów ponieść karę. Ale proszę nie zabierać mi człowieczeństwa, nie mówić, że patrzyłem obojętnie na cierpiącego człowieka. To niegodne.

podziel się:

Pozostałe wiadomości