Państwo Wojnarowscy pobrali się blisko 10 lat temu. Półtora roku po ślubie urodził się im syn. Wyniki badań wskazały, że około 26 miesiąca ciąży przestały mu rosnąć kości rąk i nóg. Mateusz cierpi na hypochondroplazję – bardzo rzadkie i nieuleczalne schorzenie genetyczne. Deformacji ciała towarzyszą liczne dolegliwości - silne bóle i zniekształcenie stawów, osteoporoza, częste zapalenia płuc, problemy ze słuchem i wiele innych. Dlatego też państwo Wojnarowscy zdecydowali się nie mieć więcej dzieci. - Ale los chodzi własnymi drogami i mimo zabezpieczeń, kontroli, poczęło się drugie dziecko – mówi Barbara Wojnarowska. Wada genetyczna u pierwszego dziecka jest wskazaniem do wykonania badań prenatalnych w każdej kolejnej ciąży. Pani Barbara wybrała się do doktora Leszka P., ordynatora oddziału ginekologii łomżyńskiego szpitala. - Pan doktor odmówił badań prenatalnych, twierdząc, że nasze pierwsze dziecko jest zupełnie zdrowe – mówi Barbara Wojnarowska. – Nie widział go, nie przejrzał dokumentów – przyjął taką hipotezę. 7-letnia dziś Monika urodziła się z tą samą wadą genetyczną, co jej półtora roku starszy brat. Po urodzeniu dziewczynki, państwo Wojnarowscy zaczęli starać się o zadośćuczynienie od szpitala i ukaranie lekarza, który odmówił badań prenatalnych. Po kilku latach Sąd Najwyższy przyznał im rację i uznał, że szpital musi wypłacić odszkodowanie. Jednak Leszek P. nie poniósł żadnych konsekwencji. Izba Lekarska, do której Wojnarowscy złożyli na niego skargę, tak długo umarzała i przeciągała sprawę, aż doprowadziła do jej przedawnienia. - Nie rozumiem, na jakiej podstawie można stwierdzać przedawnienie w momencie, gdy przyczyniło się do niego postępowanie naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej – mówi Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Postępowanie w tej sprawie wskazywało, jakby sam rzecznik dążył do przedłużenia sprawy. Słyszałem, że to nie tylko problem państwa Wojnarowskich, ale występuje w wielu postępowaniach przed izbami lekarskimi. Zastępca naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy Naczelnej Izbie Lekarskiej prof. Zbigniew Czernicki przeczy, jakoby taka była intencja izby. Doktor Leszek P. nie chce wypowiadać się przed kamerą. Państwo Wojnarowscy mieszkają we czwórkę w jednym niewielkim pokoju. Mieszkanie ma 31 metrów kwadratowych. W takich warunkach nie mogą przeprowadzać koniecznej rehabilitacji dzieci. Wojnarowscy od lat bezskutecznie proszą władze Łomży o większe mieszkanie socjalne. Z jednego z pism, które podpisał prezydent miasta dowiedzieli się, że dostaliby mieszkanie, ale gdyby spełniali rozliczne warunki, w tym moralne. Prezydent odmówił im lokalu socjalnego. - W tej chwili miasto nie dysponuje lokalami, które mogłoby przekazać państwu Wojnarowskim. Nie wiem, kiedy będzie je miało – mówi Łukasz Czech, zastępca rzecznika prezydenta Łomży, i na pytanie, jakie warunki moralne miał na myśli prezydent, odpowiada milczeniem. Mimo choroby dzieci i ciężkiej sytuacji mieszkalnej państwo Wojnarowscy starają się zapewnić Mateuszowi i Monice szczęśliwe dzieciństwo. Udaje im się to. - Tchnęliśmy w nich optymizm, bez niego byłoby im bardzo ciężko – mówi Sławomir Wojnarowski. Przeczytaj także:Zamarzł pod płotemNie stanowię zagrożeniaNiedbalstwo lekarzy doprowadziło do śmierci dzieckaCzy to dziecko musiało umrzeć?Chirurg-rzeźnik operuje jak potrafiŚmierć kobiety