Las owiany tajemnicą śmierci Polaków

TVN UWAGA! 3631410
TVN UWAGA! 138473
Ludzie, po których zaginął ślad, latami poszukiwani przez bliskich. Wiadomo było, że odeszli w tragicznych okolicznościach. Nie wiadomo, gdzie i jak zginęli. Mowa o polskich urzędnikach, policjantach, sędziach i oficerach rozstrzelanych przez NKWD między 1937 a 1941 rokiem. Bykownia pod Kijowem na Ukrainie to ukrywane przez lata miejsce ich pochowku.

Las w Bykowni, owiany tajemnicą śmierci, wita białymi ukraińskimi ręcznikami. To symbole pamięci o bliskich. Tabliczki powieszone są na oślep. Nie wiadomo gdzie przystanąć, gdzie zapalić świeczkę, gdzie patrzeć, aby wspominać. W bykowniańskim lesie spoczywają ofiary 40 narodowości. Jest tam wciąż wiele nie odkrytych jeszcze mogił. - Nikt nie wie, ilu spoczywa tu ludzi. Szacunki wahają się między 30 tysięcy a 100 kilkadziesiąt tysięcy. W Bykowi mordowano, a później chowano, między 1937 a 1941 rokiem. Ginęli tu przede wszystkim przedstawiciele elit, ci wszyscy, którzy mogli zagrozić projektowi Stalina podporządkowania sobie świata – mówi Rafał Wolski, kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Kojowie. Polacy, aresztowani w zachodniej Ukrainie, trafiali między innymi do Kijowa, do więzienia Łukianowskiego. Przywożono ich ze Lwowa, Równego, Łucka, Drohobycza i Stanisławowa. Oprócz Kijowa, pociągi z więźniami kierowane były do Charkowa i Chersonia. - Największa grupa była w więzieniu łukianowskim. Udało się znaleźć dwóch świadków, którzy to potwierdzili. Był to 96-letni mężczyzna i jeszcze drugi. On przebywał w jednej celi z Polskimi oficerami. Potwierdził, że wiosną 1940 roku, tutaj w więzieniu łukianowskim, przebywali polscy oficerowie, polscy urzędnicy państwowi, adwokaci, sędziowie i nawet żony niektórych – mówi Andriej Amons, były prokurator wojskowy. Polacy żyli nadzieją, że wkrótce wyjdą na wolność. - Nastroje wśród polskich więźniów były patriotyczne. Mieli nadzieję, że w krótkim czasie zostaną wypuszczeni z więzienia, ponieważ zostali bezprawnie zatrzymani i dojdą swoich praw. Dlatego też pisali protesty, zażalenia, w nadziei, że w końcu zostaną uwolnieni – dodaje Andriej Amons, były prokurator wojskowy. Polacy nie odzyskali jednak wolności. - Rozstrzeliwano ich na terenie więzienia. W specjalnie przygotowanych celach i pomieszczeniach. Dwóch funkcjonariuszy NKWD, wprowadzało do celi więźnia z zawiązanymi rękami. A z tyłu, przez otwór lub lufcik, strzelano w tył głowy. Ludzie padali – mówi Andriej Amons, były prokurator wojskowy. Potajemnie, pod osłoną nocy, ciała rozstrzelanych, przewożono ciężarówkami do pobliskiej Bykowni. Chowano je w masowych dołach śmierci. - Cała ta strefa była otoczona trzymetrowym płotem, z drutem kolczastym. Ciała przywozili nocą. Samochód za samochodem. Potem buldożerami wykopywali doły i zrzucali do nich ciała. Żeby zwłoki szybciej się rozkładały, posypywano je wapnem. Aby pozbyć się świadków, Stalin kazał rozstrzelać strażników chroniących tę strefę – mówi Wołodimir Wołodimirowicz Bezpałenko, dyrektor Narodowego Miejsca Pamięci Bykowniańskie Mogiły. Bykownia to miejsce kaźni ludzi uznanych za wrogów narodu. - Jeżow, ówczesny szef NKWD, wydał rozkaz prokuraturze i NKWD, znalezienia w obwodzie kijowskim 20 tysięcy wrogów narodu. Każdy prokurator i każdy enkawudzista, miał znaleźć, na przykład nie miej niż 50 ludzi. Jeśli znaleźli mniej niż 50, to tych prokuratorów i pracowników NKWD przywożono tutaj i rozstrzeliwano razem z tymi ludźmi. Dlatego leży tutaj, oprócz zwykłych ludzi, czterystu prokuratorów – mówi Wołodimir Wołodimirowicz Bezpałenko, dyrektor Narodowego Miejsca Pamięci Bykowniańskie Mogiły. Cmentarzysko w Bykowni było ukrywane do końca lat 80. Oficjalnie było nazywane miejscem spoczynku ofiar niemieckiego okupanta. Ekshumacje prowadzone wcześniej przez sowieckie komisje, sprowadzały się do zacierania śladów. Planowano tu nawet budowę dworca kolejowego. Już w latach 50. zasadzono drzewa, by skrywane cmentarzysko stało się parkiem rekreacyjnym. - Przed komisją postawiono zadanie. Ukryć to przestępstwo tak, jak zrobiono to w Katyniu. Oni rozkopali to wszystko i wiele dokumentów i dowodów rzeczowych zostało zniszczonych – mówi Adolf Kondracki, historyk. Na fali przemian, pod naciskiem opinii publicznej, władze sowieckie przyznały wreszcie, że ofiary w Bykowni to ofiary stalinizmu. Podczas prowadzonych wówczas prac ekshumacyjnych, odkryto też groby polskich oficerów. - W osiemdziesiątym dziewiątym roku, śledczy Ignatiew, pod naciskiem środowisk postępowych, w końcu wykazał, że tutaj spoczywają ludzie, rozstrzelani w latach 1937 – 1941. On uczestniczył w ostatnich pracach ekshumacyjnych, on sprawdził wiele ważnych ekspertyz, czego rezultatem było znalezienie dokumentów i odkrycie faktów. W kolejnym etapie prac, znalazł dwie mogiły z polskimi oficerami, którzy byli rozstrzelani, ale nie pozwolono mu do końca otworzyć grobów. Doradzono mu, żeby nie podejmował tego tematu, ponieważ wydaje się być on politycznie trudnym – wspomina Andriej Amons, były prokurator wojskowy. Prace badawcze w Bykowni z udziałem polskich archeologów rozpoczęły się dopiero w 2001 roku. - Trafiliśmy na jamę grobową o rozmiarze 3,5 na 3,5 metra, gdzie wystąpiły wyłącznie przedmioty polskie z okresu międzywojennego, także wojskowe. To wskazywało na to, że tu muszą być groby polaków. Ale to był pierwszy rok i tylko ten ślad polski. W następnym roku udało nam się zlokalizować 21 grobów polskich. I to był ten początek – opowiada prof. Andrzej Kola, archeolog, szef polskiej grupy badawczej w Bykowni. - Z grobów polskich wydobyliśmy dokładnie cztery tysiące przedmiotów polskiej prominencji lub prominencji zachodniej wskazujących na to, że to byli Polacy. Niektóre przedmioty zawierały nazwiska Polaków z ukraińskiej listy katyńskiej. Są tam fragmenty tkanin wojskowych, okulary, łyżki, szczoteczki do zębów, są medaliki, monety polskie, kobiece pantofle z obcasem wysokim, buty wojskowe, butelki z płynem – herbatą, wodą. Przebadaliśmy w sumie 110 grobów metodą archeologiczną. Jeszcze blisko 100 czeka na wspólne przebadanie z ukraincami – mówi Mieczysław Góra, uczestnik badań, z Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi. Szczątki znalezionych Polaków pochowano we wspólnej mogile. Jednak prace polskich archeologów, dwa lata temu zostały przerwane. Wiceszef ukraińskiego IPN- u twierdził, że Bykownia, to miejsce martyrologii Ukraińców. - Jesteśmy po oficjalnej rozmowie pana prezydenta Rzeczpospolitej z premierem Ukrainy. Podczas tej rozmowy premier oświadczył, że od tego momentu bierze sprawę Bykowi pod swój osobisty nadzór. Wszystko będzie legalne. A cmentarz w Bykowni jest czwartym cmentarzem katyńskim. Będzie to cmentarz wedle identycznego założenia ideowego jak pierwsze trzy cmentarze katyńskie – mówi prof. Andrzej Kunert z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Władze Ukrainy i Polski twierdzą, że wkrótce cmentarzysko w Bykowni zmieni charakter. Staraniem obu krajów ma powstać muzeum i miejsce pamięci.

podziel się:

Pozostałe wiadomości