Komisy - pośrednicy
Komisy tylko pośredniczą w sprzedaży gwarancji na samochody używane. Usługę świadczy firma zewnętrzna, która oferuje różne pakiety gwarancyjne: miesięczne, roczne. Oferta na ulotce wygląda bardzo atrakcyjnie.
- Od kilku lat takie gwarancje stają się modne. Powoli robi się to już standardem – przekonuje pracownik jednego z komisów.
W broszurze reklamowej firma zapewnia, że naprawi praktycznie wszystko, co zepsuje się w używanym samochodzie.
- Nie sprzedaje tej gwarancji, jestem tylko pośrednikiem. Dostaje pan certyfikat. Sprzedajemy tych gwarancji dużo, ludzie kupują, działa, są zadowoleni – usłyszeliśmy w innym komisie.
„To nas przekonało do zakupu”
Państwo Pampuchowie, którzy zgłosili się do naszej redakcji, kupili w komisie samochód z roczną gwarancją.
- Łatwiej kupić samochód z gwarancją niż bez. Nie kupiłabym tego samochodu bez gwarancji – mówi Mirosława Pampuch.
- Pan w komisie zaproponował nam samochód sprowadzony ze Szwajcarii. Przekonywał, że jest w bardzo dobrym stanie technicznym. Kupiliśmy go razem z gwarancją. Zapewniono nas, że jeśli się cokolwiek stanie z tym samochodem, to oni nam pomogą – dodaje pan Andrzej.
W samochodzie najpierw wysiadł licznik. Firma stwierdziła, że to usterka, która nie podlega gwarancji. W samochodzie szybko zaczął też szwankować silnik. Właściciele auta zgłosili usterkę do firmy gwarancyjnej. Ta odmówiła wypłaty, zasłaniając się regulaminem. Złożyli reklamację, ale i ta została odrzucona. Na własnej skórze państwo Pampuchowie przekonali się, że to, o czym zapewniają handlarze, takie oczywiste wcale nie jest.
- Ta firma interpretuje regulamin pod siebie, tak żeby nie wypłacić ludziom pieniędzy – mówi pan Andrzej.
- Ze względu na moją niepełnosprawność nie mogę sobie pozwolić na to, że samochód gdzieś stanie nam w łące. Tutaj miała być 100 proc. gwarancja sprzedawcy, że samochód jest w doskonałym stanie i dodatkowo ma gwarancję. To nas przekonało do zakupu – podkreśla pani Mirosława.
„To oszustwo”
W podobnej sytuacji jest pan Stanisław, który także kupił używany samochód z roczną gwarancją.
- Ta gwarancja miała oznaczać dla nas spokój. Jak się kupuje używany samochód, a nie ma zbyt wiele pieniędzy, to przede wszystkim boi się człowiek, że do domu tym nie dojedzie – mówi Stanisław Wydra.
Po miesiącu auto zaczęło się psuć. Mężczyzna pierwszą usterkę naprawił z własnej kieszeni, bo kwota nie była wysoka - 300 złotych. Pół roku od zakupu wysiadł jednak silnik. Firma, która udzieliła gwarancji, zaproponowała 600 złotych. Naprawa, co potwierdzają faktury, kosztowała ponad 4 tysiące złotych.
- 600 zł to kwota przyznana na naprawę usterek z wykazu podzespołów objętych programem gwarancyjnym. Reszta kosztów jest po stronie klienta – dodaje pan Stanisław.
Pan Artur, kupując samochód, także wykupił roczną gwarancję. Za auto zapłacił ponad 17 tysięcy złotych. Gwarancja kosztowała 1200 złotych. Kiedy w samochodzie wysiadł silnik, pan Artur zgłosił się do firmy gwarancyjnej. Ta zaproponowała 2 tysiące, a po reklamacji 3 tysiące złotych na naprawę. Pan Artur samochód naprawił za ponad 7 tysięcy złotych.
- Odwołałem się, ale to już nic nie dało. Nie chcieli przyznać więcej pieniędzy i na tym sprawa się zakończyła. Nie chciałem odpuścić, chciałem oddać sprawę do prawnika, ale okazało się, że mają w tych umowach podpunkty do podpunktów i musiałem sam ten silnik wymienić – żali się pan Artur. I dodaje: - To jest oszustwo i naciąganie ludzi na dodatkowe koszty.
Regulamin
Firma gwarancyjna, zapisany w ofercie małymi literkami regulamin, często interpretuje na własną korzyść. Skontaktowaliśmy się z dyrektorem firmy. Wysłaliśmy też pytania i prośbę o spotkanie przed kamerą.
Od pełnomocnika firmy dostaliśmy odpowiedzi na przesłane pytania. Firma tłumaczy, że przed udzieleniem gwarancji nie sprawdza samochodów, na które udziela gwarancję, a także, że gwarancja jest dobrowolna. Odnośnie pytań dotyczących konkretnych spraw, firma zasłoniła się brakiem pełnomocnictwa od stron umowy do udzielenia nam odpowiedzi.
- Pamiętajmy, przychodząc do komisu, kupujemy przede wszystkim samochód i na tym się skupmy. Nie słuchajmy bzdur o gwarancjach, że za 1200 złotych kupujemy święty spokój. Nie ma czegoś takiego. Ja te produkty mam, ale ich nie polecam – podkreśla Tomasz Wójcikiewicz, właściciel komisu.