Kto zarabia na fotoradarach?

TVN UWAGA! 3627249
TVN UWAGA! 137651
Fotoradary i... fotokłusownictwo. Czy zmiana przepisów ukróciła to zjawisko? Reporterzy UWAGI! ponownie zajęli się sprawą straży gminnych, które zajmują się głównie polowaniem na kierowców przekraczających - choćby nieznacznie - prędkość. Po naszych reportażach posłowie zmienili prawo tak, by strażnicy bardziej niż nabijaniem gminnych budżetów zajmowali się poprawą bezpieczeństwa. Fotoradarowy biznes miały ukrócić m.in. tabliczki informujące o kontroli oraz jaskrawy kolor urządzeń. Po dziewięciu miesiącach obowiązywania nowych przepisów nasz reporter odwiedził  tzw. "zagłębie fotoradarowe", czyli region między Bydgoszczą a Słupskiem.

Straż pomorskiej gminy Biały Bór stała się symbolem zjawiska nazywanego „kłusownictwem fotoradarowym”. Roczne dochody na poziomie siedmiu milionów złotych zapewnia między innymi radar ustawiony w centrum miejscowości. Droga prowadzi w dół, aby uniknąć zdjęcia, kierowca nie może zdjąć nogi z hamulca. - Ten radar działa prewencyjne. Wakacje pokazały, że ruch jest niesamowity, łamanie przepisów prawa jest ogromne, pomimo oznakowań – mówi Waldemar Lada, komendant Straży Miejskiej w Białym Borze. Aby zapobiec polowaniu przez straże gminne na kierowców nieznacznie przekraczających prędkość, Sejm w ubiegłym roku zmienił przepisy prawa o ruchu drogowym. - Ustawianie fotoradarów jest słuszną sprawą i powinny być one wystawiane na polskich drogach. Ale nie może być tak, że robi się biznes fotoradarowy i te fotoradary nie służą poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego, a służą robieniu biznesu – komentował sprawę dla UWAGI! poseł poprzedniej kadencji, Marek Wikiński. Jednak fotoradarowy biznes trwa i w kolejnych małych gminach powstają straże, których zadaniem jest robienie zdjęć kierowcom. Tak jak w położonym blisko Białego Boru Trzebielinie, gdzie strażnikom kupiono tylko fotoradary, a na służbowe auto pieniędzy zabrakło. W gminie Kobylnica koło Słupska , która od wielu lat jest rekordzistą w wystawianiu fotoradarowych mandatów, po zmianie przepisów… kupiono nowe fotoradary. Pan Ireneusz Wojtkiewicz, były lotnik wojskowy i policjant drogówki, dziś prowadzi w Słupsku internetowy portal i walczy z „kłusownictwem” fotoradarowym Kobylnicy i innych straży gminnych. - Nowe przepisy to działalność komercyjna, obliczona na zarabianie mandatami na swój budżet. Przepisy są na tyle dziurawe i dowolność interpretacyjna jest tak szeroka, że można bardzo szybko to wszystko omijać – komentuje aktualną sytuację Ireneusz Wojtkiewicz. Kto odpowiada za to, że nowe przepisy, ułatwiły prowadzenie fotoradarowego biznesu zamiast go ukrócić? Problem tkwi m.in. w rozporządzeniu, które w praktyce otworzyło pole do omijania ustawowych zasad. Przykład? Wszystkie radary miały być jaskrawo żółte, ale ministerstwo infrastruktury na ich przemalowanie dało strażnikom… trzy lata. - 36 miesięcy to jest czas maksymalny, ale samorządy mogą zrobić to również w krótszym terminie. Taki termin musiał być ustalony w trakcie konsultacji tego rozporządzenia z zainteresowanymi podmiotami. Te nowe przepisy weszły kilka miesięcy temu i jeżeli są jakieś nieprawidłowości to będą one poddane analizom – mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury. Nic nie zwalnia kierowców z przestrzegania prawa. Nic też nie usprawiedliwia zachowań strażników, którzy z ustawowych zadań wybierają te, które z poprawą bezpieczeństwa mają niewiele wspólnego.

podziel się:

Pozostałe wiadomości