Kto zabił 17-letnią Joannę? Na postawienie zarzutów pozostają trzy lata

TVN UWAGA! 4718808
TVN UWAGA! 277778
27 lat od zbrodni, tony akt, kilku podejrzanych i setki przesłuchanych. Sprawa zabójstwa Joanny Tomczak z Żagania to jedna z najbardziej tajemniczych zbrodni w historii polskiej kryminalistyki.

Impreza

Tego wieczoru Joanna miała bawić się z koleżanką na dyskotece. W toku późniejszego śledztwa okazało się, że nastolatka nie dotarła na dyskotekę, ale na prywatkę w jednym z domów w Żaganiu.

- To właśnie tam spędziła ostatnie chwile swojego życia – mówi pracujący przy sprawie oficer policji.

Prywatka odbywała się u znajomego jej przyjaciółki Ewy. Joanna po godzinie 22 wracała do domu. Odprowadzał ją kolega Stanisław.

- Po wyjściu z prywatki razem z kolegą przeszli kilkaset metrów. Potem Joanna zostawiła go i ruszyła w stronę domu. Wiemy tylko tyle, że miała umówione jakieś spotkanie. Do dziś nie wiemy z kim – dodaje policjant.

Zaniepokojona brakiem powrotu Joanny, siostra rozpoczęła poszukiwania. Szukając siostry, spotkała Stanisława.

- Siedział na takim murku, płakał. Całą twarz miał podrapaną. Na pytanie, czy zna Asię, powiedział, że zna i wczoraj odprowadzał ją do domu. Ten chłopak był w szoku, nie umiał opowiedzieć, co się stało – wspomina siostra Joanny Lilianna Kozerska.

W poszukiwania od razu zaangażowała się także matka.

- Przeszukałyśmy wszystkie ulice, kanały. Koleżanka jeździła, pytała, rozdawałyśmy jej zdjęcia. Nikt niczego nie widział – dodaje Stefania Tomczak.

Jedna z hipotez zakładała, że dziewczyna została wywieziona za granice do domu publicznego. Sprawdzano także środowisko lokalnych narkomanów, z którymi dziewczyna utrzymywała kontakty.

Ciało w lesie

Ponad rok po zaginięciu, 30 kilometrów od Żagania, w głębi lasu grzybiarz znalazł zwłoki Joanny.

- Przyjechaliśmy do lasu z kuzynem po drzewo. Poszliśmy popatrzeć, czy są grzyby. W pewnym momencie on zauważył wystającą z rowu nogę – mówi Józef Mazepa.

Na ciele Joanny nie było żadnych śladów brutalnego napadu. Nie miała ran kłutych, ani postrzałowych.

- Ciało było w zaawansowanym stanie rozkładu. Ubrania, jakie miała na sobie Joanna były bardzo zniszczone. Na ciele nie było widać żadnych śladów brutalnego morderstwa. Domniemanie jest takie, że Joanna została uduszona, bo jedyną złamaną kością na jej ciele była kość gnykowa, znajdująca się na gardle – mówi oficer policji.

Jedną z osób, którą śledczy podejrzewali o udział w śmierci Joanny był jej o pięć lat starszy chłopak Roman.

- Przed tym, co się stało Joanna bała się, że jest w ciąży z Romanem. Oni nie raz się kłócili. Na początku podejrzewałam, że to on coś jej zrobił – wspomina Kozerska.

Inni podejrzani

Śledczy sprawdzali także alibi Tadeusza, u którego odbywała się prywatka i Stanisława, który odprowadzał Joannę.

- Stanisław był badany przez policję pod wieloma kątami. Był też badany wariografem. Świadkowie też potwierdzili jego alibi – mówi oficer policji.

Ponieważ śledczym brakowało twardych dowodów na winę, któregoś z trzech mężczyzn umorzono sprawę. Po czterech latach od śmierci Joanny rodzice dziewczyny znaleźli list, który dostała od Piotra, żołnierza, który tym samym stał się kolejnym z podejrzanych.

- List był podpisany przez osobę, która mogła by być partnerem Joanny. Był podpisany imieniem i nazwiskiem – komentuje policjant.

Także w przypadku żołnierza nie znaleziono dowodów jego udziału w zbrodni.

Policjanci z gorzowskiego archiwum X jeszcze raz analizują alibi i zeznania czterech podejrzewanych kiedyś mężczyzn. Dysponują także materiałem biologicznym, który będzie ponownie badany. Na postawienie zarzutów zabójcy Joanny mają trzy lata, później sprawa ulegnie przedawnieniu.

- W nocy wstaję i się modlę, żeby dopadli tego zbrodniarza, żeby został ukarany. Jestem przekonana, że morderca Asi chodzi po Żaganiu. Póki żyję chcę się dowiedzieć, kto jej to zrobił – kończy matka Joanny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości