Kto wrobił Szczeklika?

Władysław Szczeklik, były komendant policji w Białej Podlaskiej, mógł zostać szefem Komendy Wojewódzkiej w Lublinie. W 2001 r. zamiast na fotel komendanta wojewódzkiego trafił do aresztu. Spędził tam pięć miesięcy oskarżony o współpracę z przestępcami. Przez siedem lat walczył o oczyszczenie go z zarzutów korupcji. Władysław Szczeklik nie ma wątpliwości, że jego aresztowanie i oskarżenie było zaplanowane. Komu zależało, by komendant stracił wiarygodność? Czy kariera Władysława Szczeklika została złamana celowo?

Władysław Szczeklik, oficer policji, został aresztowany 10 grudnia 2001. Stało się to tuż po tym, jak zdecydował się kandydować na komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie. - Rozpocząłem pracę w Tarnowie, bo stamtąd pochodzę. Później przeszedłem do Lublina. Pracowałem w wydziałach operacyjnym, kryminalnym. Praca szła mi dobrze. Stąd byłem promowany na komendanta wojewódzkiego. I tu zaistniał duży szlaban – wspomina Władysław Szczeklik. Niespodziewanie prokurator oskarżył go o to, że w zamian za informacje o działaniach policji przyjmował łapówki od gangstera. - Ja byłem jedyny przekonany od samego początku, że Szczeklik jest niewinny. Mimo że wszyscy skazywali go na pożarcie, na likwidację – przyznaje Julian Sekuła, emerytowany policjant. - Nagle znalazłem się w areszcie. Stałem się żywym trupem. Nie miałem żadnych szans na obronę. To jest dramat najwyższego gatunku, którego człowiek na wolności nie może sobie wyobrazić. Na samym początku prokurator przesłuchał mnie lakonicznie, to było proforma. Trzy zdania na temat tego, czy jestem winny. Odpowiedziałem, że nie. Na tym praktycznie przesłuchanie się skończyło. Banalnych weryfikacji nie dokonali– wspomina Szczeklik. Władysław Szczeklik nie może zrozumieć, dlaczego prokuratorowi tak bardzo zależało, aby zniszczyć jego karierę. Powiedziałem prokuratorowi, że gdybym miał 10 dni wolności, to ta sprawa zakończyłaby się umorzeniem – mówi. - Na przeszukaniu zabezpieczono wieżę, którą mój syn dostał na komunię od swojego ojca i kilka sztuk biżuterii – mówi Jolanta Szczeklik. Prokuratora twierdziła, że są to łapówki od bandytów. Żona pomówionego oficera dostarczyła prokuraturze rachunki ze sklepu za skonfiskowany w ich domu sprzęt RTV i biżuterię. To jednak nie przekonało prokuratora. Śledztwo wobec Władysława Szczeklika przeciągało się, a ten ciągle pozostawał w areszcie. Po kilku miesiącach okazało się, że sprawą skorumpowanego policjanta prokuratura zajmuje się od trzech lat. Istnieje nawet jego rysopis. Tyle, że nie bardzo pasuje on do wyglądu Szczeklika. Połączenie osoby Szczeklika ze śledztwem w sprawie korupcji w policji było możliwe dzięki zeznaniom dwóch przestępców. Dziennikarze UWAGI! dotarli do nagrania, na którym jeden z nich przyznaje, że do obciążenia Szczeklika namówił go prokuratur. W zamian gwarantował mu łagodniejszy wyrok w toczącej się przeciwko niemu sprawie. - O policjancie zielonego pojęcia nie miałem, kto to jest. Dopiero za jakiś czas zostało mi przedstawione zdjęcie Szczeklika. I to zostało powiedziane: my chcemy tego gościa i tego gościa wskażesz. Po części ja dokładałem, po części prokurator i wyszło takie nasze wspólne zeznanie – tłumaczył gangster. Trudno uwierzyć, że akt oskarżenia napisany na podstawie takich zeznań mógł zaprowadzić Władysława Szczeklika na salę rozpraw. Tak jednak się stało. Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie 13 osób. Wśród nich był Paweł Pawlak, właściciel lombardu. To on według prokuratury miał korumpować Szczeklika. Bez wyroku przesiedział w areszcie pięć lat. Paweł Pawlak został uniewinniony z zarzutów kierowania grupą przestępcą i korumpowania Szczeklika. Także i on uważa, że ta sprawa była prowokacją. Dziennikarzom UWAGI! ujawnił kolejne matactwa, których w tej sprawie mogli dopuścić się prokuratorzy. Co usłyszeli dziennikarze?

podziel się:

Pozostałe wiadomości