Dziesięć lat temu Roman Ludorf z Koślinki otrzymał wyrok w zawieszeniu za znęcanie się nad rodziną. Sąd przydzielił mu kuratora - ten nie dostrzegł, że dramat matki i dzieci trwa. Mężczyzna do dziś, gdy się upije, katuje żonę i dzieci. Żona z obawy przed zemstą milczy. - Jak ma za co, to pije – z trudem wyznaje maltretowana kobieta – Szuka zaczepki. Potem szaleje. Wielodzietnej rodzinie pomaga Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że MOPS ogranicza się tylko do przekazywania pieniędzy. Policja potwierdza, że jeszcze niedawno musiała interweniować w tej rodzinie kilka razy dziennie. - Pierwszy raz słyszę, że w tej rodzinie jest przemoc! – oburza się Mirosława Szpalerska, kierowniczka MOPS w Sztumie. – Kiedy tam byłam, nic takiego nie widziałam. Jednak sąsiedzi twierdzą coś innego. - Jak bił, tak bije. – opowiada przejęta sąsiadka, Jolanta Buławska – Na moich oczach ojciec rzucił córką o ścianę! - Kopał dziecko – mówi Zygfryd Buławski, sąsiad. – Kiedy je chwyciłem, uderzył mnie tak, że straciłem przytomność. Ale dzieciaka uratowałem! Pobity sąsiad spędził w szpitalu jedenaście dni. Tam opowiedział innym o dramacie rodziny z Koślinki. Sąsiedzi wielokrotnie byli świadkami awantur i brutalnego traktowania rodziny. Informowali o nich policję oraz MOPS. Nikt jednak nie potrafił powstrzymać agresji mężczyzny. - Jestem dobrym ojcem – mówi o sobie Roman Ludorf, ojciec. – Szkoda mi bić dzieci, ale czasami trzeba dać klapsa. Mimo wizyt kuratora, dzieci i żona nadal cierpią. Dla dziewięcioletniej Sandry nieuwaga pracowników socjalnych okazała się tragiczna w skutkach. Dwa lata temu dziewczynka trafiła od przedszkola integracyjnego. Była niedożywiona i upośledzona. - Dla dzieci to zagrożenie życia i zdrowia – mówi Mariola Chojnacka z biura Rzecznika Praw Dziecka.