Kto ich zatrudni?

Władze Warszawy nadal nie podjęły decyzji w sprawie przekazania Stowarzyszeniu EKON terenu pod budowę sortowni śmieci. Kilkuset niepełnosprawnych pracowników obawia się o swoją przyszłość. Kto zatrudniłby chorego na schizofrenię paranoidalną, gdyby EKON przestał istnieć?

- Obawiam się wykluczenia tych osób ze społeczeństwa. Tego, że znów trafią do szpitali psychiatrycznych i nie poradzą sobie w życiu. W EKON-ie mają przyjaciół, kolegów, pomoc psychologiczną. To jest dla nich wspaniała rehabilitacja – mówi Jacek Kolczyński, EKON. Stowarzyszenie Niepełnosprawni dla środowiska EKON zatrudnia m.in. osoby z problemami psychicznymi. Pracownicy stowarzyszenia zbierają odpady spod drzwi domów i bloków na terenie warszawskiego Mokotowa, Ursynowa i Wilanowa. Stowarzyszenie zatrudnia ok. 450 osób. - Od 20 lat leczę się na schizofrenię paranoidalną. Gdziekolwiek bym poszedł, do normalnej pracy by mnie nie przyjęli. Gdy nie pracowałem w EKON-ie, czas mi się rozłaził. Częściej bywałem w depresji, miewałem stany lękowe, głosy. A teraz jestem bardziej zorganizowany. Ta praca jest dla mnie rehabilitacją – tłumaczy Krzysztof Hanulak, EKON. Obecnie EKON sortuje zebrane śmieci przy ul. Kłobuckiej na warszawskim Służewcu. Jednak z końcem czerwca wygasa umowa na dzierżawę tego terenu. Od dwóch lat EKON czeka na nową działkę pod sortownię śmieci. W 2006 r. stowarzyszenie złożyło wniosek o dzierżawę 4,5 ha przy ul. Mortkowicza, a Rada Warszawy przychyliła się do niego. Jednak w kwietniu 2007 r. władze dzielnicy zwróciły się do Ratusza o zmianę decyzji. Powodem ma być brak planu zagospodarowania przestrzennego nieruchomości. Władze miasta wskazały więc działkę przy ul. Sytej w Wilanowie. Ta nie podoba się stowarzyszeniu. - Gdybym miała urządzać tu teren rekreacyjny, to jest bardzo piękna działka. Musiałabym to wszystko zniwelować, utwardzić grunt, zrobić miejsce na hale, miejsce parkingowe dla samochodów, miejsca do manewrowania dla tirów, które przyjeżdżają po nasze surowce, drogę po której bezpiecznie mogłyby się poruszać osoby niepełnosprawne i poprosić przedsiębiorstwo komunikacji, aby mogły tu dojeżdżać autobusy. My może chętnie wzięlibyśmy tę lokalizację, tylko że potrzebujemy dwa lata na jej dostosowanie. A mamy na to dwa miesiące. Działka jest zadrzewiona i w 80 procentach ma zostać aktywna biologicznie. Moglibyśmy więc zagospodarować któreś z 20 procent a płacić za całość. Okrutny cynizm władz miasta, które zapewniają, że sprawa osób niepełnosprawnych jest im bliska – tłumaczy Elżbieta Gołębiowska, szefowa EKON-u. EKON nadal czeka na decyzje Ratusza. Ten jest pełen nieufności w stosunku do stowarzyszenia. - Nie wiem, czy ofiarowanie na ten cel wielomilionowej nieruchomości nie okaże się kupieniem kartki papieru za 1 tysiąc zł. Być może skórka nie warta jest wyprawki? – zastanawia się radna Agnieszka Kuncewicz. - Być może za miesiąc, dwa, pół roku za tym przedsiębiorstwem stanie rekin finansowy. Uważamy ich za firmę nie do końca godną zaufania – mówi radna Zofia Trębicka. - Popłakałam się wychodząc ze spotkania z Hanną Gronkiewicz – Waltz. Nie zobaczyłam przychylności w oczach pani prezydent – przyznaje Elżbieta Gołębiowska, szefowa EKON-u. Urząd miasta ma szereg wątpliwości dotyczących działalności EKON-u, m.in. w kwestii faktycznej liczby zatrudnionych. Ci ostatni chcą jedynie pracować. - Chodzi o to, żeby w miarę normalnie żyć. Nie wymagamy za wiele. Wiemy, że na rynku pracy nie jest tak łatwo znaleźć jakąkolwiek pracę. Cieszymy się z tego, co mamy. Dla nas to 500, 600 zł to dużo – tłumaczy Roman Dela, EKON.

podziel się:

Pozostałe wiadomości