Krzywda dzieci i bezradność urzędników

TVN UWAGA! 3841822
TVN UWAGA! 168360
Dzieci Iwony K. były bite i wyzywane. Jedną z kar, które stosowała ich matka, było zmuszanie do spania nago, bez przykrycia. Taki dramat rozgrywał się w jednej z zabrzańskich rodzin, nad którą czuwać miał specjalny zespół złożony aż z siedmiu osób.

Tragiczna sytuacja czwórki dzieci, które samotnie wychowywała 34-letnia Iwona K., nie była żadną tajemnicą. Krzyki dzieci regularnie słyszeli nie tylko sąsiedzi. O przemocy domowej wiedziała również rodzina. – Moja siostra nie jest dobrą matką. Jest nerwowa, bije dzieci. Jedno dziecko rozbierała do naga i tak kazała mu spać. Bez przykrycia, bez niczego. Tak go karała – mówi reporterce UWAGI! siostra kobiety, Barbara. Wiadomo, że w domu dochodziło do awantur, często po alkoholu. Iwona K. miała różnych partnerów życiowych. Z trzema z nich ma czworo dzieci. Dwóch synów kobiety, 6- i 5-latek, ma wspólnego ojca. Ich matka rozstała się z mężczyzną blisko rok temu. Kiedy związek jeszcze trwał, dziećmi często opiekowała się babcia jej konkubenta. Również ona zauważyła, że dzieci są krzywdzone. – Wyczułam, że w domu była przemoc. Kiedyś, kiedy odezwałam się do dzieci ostrzej, bo nie chcieli mnie słuchać, jeden z wnuków skulił się i nakrył głowę. Tak, jakby się bał, że go uderzę. Krzyczał też przez sen – opowiada pani Stanisława. Rodzina miała założone aż dwie niebieskie karty. Wszystko dlatego, że w domu często dochodziło do awantur. Podczas jednej z nich 12-letnia córka Iwony K. uciekła z domu. – Zrzuciła ze stołu tablet i on się potrzaskał. Mama kazała jej iść na autostradę i zarobić pieniądze na naprawę – relacjonuje siostra Iwony K.

O tym, że kobieta źle traktuje dzieci, rodzina oraz sąsiedzi informowali zarówno policję jak i Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Wlutym tego roku Iwona K. została skazana za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad nimi. Kobieta dobrowolnie poddała się wtedy karze jednego roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok zawieszono na trzy lata a dzieci zostały przy matce. Nad tym, aby nie działa im się więcej krzywda miał czuwać siedmioosobowy zespół, w skład którego wchodził między innymi pracownik socjalny i asystent rodziny. Po upływie miesiąca, synowie Iwony K. przyszli do przedszkola pobici. - Pani woźna zauważyła, że chłopczyk ma krew na rękawie kurtki. Pani wychowawczyni poszła dziecko umyć i wtedy zobaczyła, że krwawi mu też nos. Wypytała dzieci, co się stało. One powiedziały, że nie chciały iść do przedszkola i mama zbiła je kijem od miotły – mówi dyrektorka przedszkola w Zabrzu, Henryka Kurnicka. Do dzieci wezwano pogotowie. 5-letni syn Iwony K. trafił na kilka dni do szpitala na obserwację. Po tym incydencie dzieci nie wróciły już do domu: starsze zabrano do domu dziecka a najmłodsze do pogotowia opiekuńczego. Prokurator postawił Iwonie K. zarzut znęcania się nad dziećmi.

Jak całe wydarzenie komentują członkowie specjalnego zespołu, który miał czuwać nad rodziną? - Klientka moja uzyskała ode mnie wsparcie i motywowanie do podjęcia terapii w zespole interwencji kryzysowej – recytuje asystentka rodziny Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Zabrzu, Teresa Strojny. Jak to motywowanie wyglądało? – Motywowanie to jest rozmowa wspierająca klienta. Pokazywanie dobrych stron, możliwości poprawy sytuacji życiowej – wyjaśnia Strojny.

Jakie są efekty tych działań?

- Efektów nie ma. Prosta odpowiedź. Jeżeli dzieci wylądowały w placówce to znaczy, że efektów nie ma – mówi wprost dyrektor MOPR, Zbigniew Gurnacz.

Prokurator wnioskował do sądu o odwieszenie kobiecie kary roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. O opiekę nad nimi stara się rodzina. Siostra Iwony K. wciąż wierzy, że kobieta wyjdzie na prostą i będzie w stanie stworzyć dom dla swoich dzieci. – To one są tu najważniejsze, one nie są niczemu winne – mówi pani Barbara.

podziel się:

Pozostałe wiadomości