Krzyki w domu dziecka

TVN UWAGA! 131666
Krzyki, wulgaryzmy, zastraszanie - na takie traktowanie były narażone dzieci z Domu Dziecka w Górcu pod Strzelinem. I to ze strony wychowawczyni. Co było powodem tak niedopuszczalnych zachowań? Czy konsekwencje wobec nieodpowiedzialnej opiekunki zostaną wyciągnięte?

- Dla mnie krzyk jest przemocą. W domu był obecny krzyk i nie chciałbym, żeby ktoś na mnie krzyczał i na inne dzieci tak samo. Często to się zdarzało. Jak ją coś wkurzy, to jest impulsywna i wybuchowa – opowiada wychowanek Domu Dziecka w Górcu. Krzyki i wulgaryzmy wychowawczyni, zostały nagrane przez starszych wychowanków domu dziecka, podczas sprzątania pokoi siedmioletniej Nikoli i Andżeliki. - Stosuje taką przemoc psychiczną w rzeczywistości, cały czas krzyczy. Dzieci bardzo się tego boją. Płaczą po kątach i nikomu nic nie mówią, bo boją się konsekwencji, że jeśli coś powiedzą, to będzie gorzej i się na nich zemści – dodaje wychowanek Domu Dziecka w Górcu. Mimo że jak mówią wychowankowie, agresywne zachowania wychowawczyni były częste, zastraszone dzieci nie żaliły się na spotykające je przykrości. Sygnalizowali jednak dyrektorce placówki, że są zbyt surowo traktowani przez niektórych opiekunów. - Z dużą przykrością tego słucham, bo informacje, jakie mam od dzieci, nic o tym nie mówią. To zachowanie przekracza dopuszczalne granice, nie powinno mieć to miejsca. Ta pani pracuje tu już ponad rok, posiada przygotowanie, studiuje resocjalizację. Będą konsekwencje służbowe – zapewnia Agnieszka Tekiela, dyrektorka Domu Dziecka w Górcu. Zbyt ostre traktowanie dzieci było powodem odejścia z placówki jednej z wychowawczyń. - Chciałabym pracować z dziećmi, uwielbiam to. Ale sytuacja, jaka w tej chwili panuje w domu dziecka, zmusiła mnie do tego, żeby zrezygnować. Nie raz widziałam dzieci kładące się do łóżka na wieść, że ten wychowawca jest na drugi dzień w pracy. Dziecko truchlało w łóżku przerażone, że następny dzień będzie musiało spędzić całe popołudnie z tym wychowawca. Niektóre się boją, inne buntują. To jest absurdalne, żeby małe dzieci wykonywały rzeczy, z którymi starsze nie potrafią sobie poradzić – uważa była wychowawczyni Domu Dziecka w Górcu. Zachowania Nikoli mogły wzbudzać niepokój terapeutów. Dziewczynka była zamknięta w sobie, miewała wybuchy płaczu. - Nikola nie jest twórczą dziewczynką. W rysunkach jej jest tęsknota za domem. Jest bardzo związana z mamą i chciałaby wrócić. Jak mama jest tutaj, to bardzo płacze. Ja stosuję zasadę, że u mnie nie ma plotek i obgadywania innych pracowników z placówki – mówi Krystyna Piecyk, terapeuta zajęciowy. Nikola wraz z dwojgiem rodzeństwa, trafiła do domu dziecka między innymi z powodu niewydolności finansowej matki. - Moje dzieci prosiły mnie o dyskrecję. One to określiły, że byłby to „przypał” dla nich. Kurator i opieka społeczna pokazywały palcem, jak mam wychowywać te dzieci… Dzieci zostały zabrane tam. Moje odczucie było takie, że one zostaną ochronione i będą miały lepiej – mówi matka dzieci. O bulwersującym zachowaniu wychowawczyni poinformowaliśmy kontrolujące dom dziecka urzędy. - Mamy spotkanie w domu dziecka, właśnie jest spotkanie odnośnie oceny wszystkich dzieci. Będę uczulać, żeby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła, bo te panie mają obowiązek opiekowania się prawidłowo tymi dziećmi. One muszę czuć się tam bezpieczne. Myślę, że jest to postępowanie naganne i musimy to zweryfikować – mówi Halina Horodyska, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Strzelinie. - Jeżeli ktoś się decyduje na pracę w domu dziecka, musi wiedzieć, że ma do czynienia z dziećmi, które wymagają szczególnej troski. Szczególna troska jest dobrym postępowaniem wobec nich. One w swoim życiu wystarczająco już przeszły, żeby ktoś się w taki sposób zachowywał i komentował. Poproszę panią dyrektor, żeby wyciągnęła konsekwencje – dodaje Norbert Raba, starosta strzeliński. Wychowankowie twierdzą, że sytuacja polepszyła się. Przygotowano nawet specjalne anonimowe ankiety, w których zapytano ich o problemy w domu dziecka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości