Nasz reporter - Endy Gęsina-Torres, latem 2020 roku pojechał do rodziny w Barcelonie. Między innymi po to, żeby zobaczyć, jak w Hiszpanii wygląda życie w czasie pandemii. Kraju, który miał jeden z najwyższych czynników śmiertelności.
Reporter Uwagi! przez półtora roku przejechał ponad 50 tys. kilometrów po niemieckich, francuskich i - przede wszystkim - hiszpańskich drogach. W tym czasie rozmawiał z mieszkającymi za granicą Polakami i Hiszpanami.
Powrót
Pod koniec 2021 roku, kiedy w całej Europie znoszono już restrykcje pandemiczne, nasz reporter wrócił do Polski. Samolotem, bo w samochodzie, którym podróżował popsuła się skrzynia biegów.
Nim wrócił do Hiszpanii w Ukrainie wybuchła wojna. Europa zaczęła zmagać się z wysoką inflacją i horrendalnymi cenami energii.
- Pod koniec 2022 roku moje auto było już gotowe do drogi powrotnej do Polski. Pomyślałem, że podróż przez Hiszpanię, Francję, Szwajcarię, Czechy oraz Niemcy, czyli pół Europy, będzie okazją do pokazania naszym widzom, jak wygląda obecny kryzys na kontynencie – tłumaczy Endy Gęsina-Torres.
Ceny
- Wszystko jest droższe o 20 procent. Posiłki w restauracjach, ubrania, jedzenie… Wzrosły ceny pieczywa, bo przecież zboże było z Ukrainy i Rosji, a teraz jest wojna. Jest też problem z gazem - mówi Alfonso, który pracuje w Barcelonie jako mechanik.
- Klienci mają teraz mało pieniędzy w portfelu i musimy się do tej sytuacji dostosować. Nie mamy wpływu na ceny części samochodowych, ale na robociźnie zbijamy tak, jak możemy – dodaje mężczyzna.
Nikt nie zbija cen kupna i wynajmu nieruchomości w Hiszpanii, które nieustannie rosną. Dodatkowo, rosną też raty kredytów hipotecznych i wiele rodzin nie jest w stanie ich spłacać.
Można powiedzieć, że to właśnie kryzys mieszkaniowy jest tym, co najbardziej dotyka Hiszpanów.
Każdego roku, w całym kraju, odbywa się ponad 10 tysięcy eksmisji, bez prawa do lokalu socjalnego. Najwięcej w Barcelonie.
Nasz reporter rozmawiał o tym problemie z przedstawicielem Platformy Poszkodowanych przez Hipotekę, w skrócie PAH, czyli organizacji, która już od 12 lat blokuje – niesłuszne jej zdaniem – eksmisje i prawnie wspiera osoby, którym grozi wyrzucenie na bruk.
- Nie tylko powstrzymujemy eksmisje, czy odzyskujemy puste mieszkania od banków i funduszy wysokiego ryzyka, ale walczymy też o zmianę obecnego prawa – mówi jeden z działaczy PAH. I dodaje: - Chcemy zmienić to, że kiedy nie jesteś w stanie spłacać rat kredytu hipotecznego, bank nie tylko zabiera ci mieszkanie, ale pozostaje się z długiem wobec tego samego banku na całe życie.
Nasz reporter spotkał się też zPiotrem Lewandowskim. Mężczyzna pochodzi z Krakowa i od ośmiu lat mieszka w Barcelonie, gdzie pracuje jako przewodnik polskich turystów. Jak mówi, drogie bilety lotnicze, noclegi, a także wyżywienie, sprawiają, że turystów z Polski jest coraz mniej.
- Ludzie nie wydają pieniędzy tak chętnie, jak robili to przed pandemią. Nie korzystają też z atrakcji, które daje im miasto. Niby jest to urlop, ale jest to urlop w mniejszym wymiarze – ocenia Lewandowski.
Kryzys ekonomiczny w Hiszpanii wywołany przez pandemię dotknął głównie branże hotelarską i gastronomiczną. Teraz, kiedy bary i restauracje zaczęły odrabiać straty, nad hiszpańską gospodarką pojawiła się groźba recesji.
- Prąd podrożał nagle o 300 procent. To wszystko uderza nas po kieszeni – mówi Diego Cabrera, jeden z najlepszych barmanów w Europie, który prowadzi trzy lokale w centrum Madrytu.
- Staramy się jednak zabezpieczyć naszych pracowników, na przykład podwyższyliśmy im pensje o 10 procent bez podnoszenia cen drinków – dodaje Cabrera.
Jego zdaniem, w kryzysie jest kilka biznesów, które rozkwitają.
- Lombardy, kasyna i bary, bo ludzie mówią sobie: "w cenie drinka mam też rozmowę z psychologiem". To pokazują statystyki – podkreśla Diego.
Francja
Reporter Uwagi! ze stolicy Hiszpanii ruszył do Francji, gdzie na własnej skórze przekonał się, co oznaczają problemy z dostawami paliwa.
- Kolejki na stacjach benzynowych to nie jest efekt rosyjskiej inwazji na Ukrainę czy braku ropy, a efekt ogólnokrajowego strajku pracowników rafinerii, którzy walczą o wyższe pensje, dlatego, że inflacja we Francji również rośnie – tłumaczy Endy Gęsina-Torres.
Po wystaniu około godziny w kolejce, okazało się, że kupić można najwyżej 30 litrów benzyny.
O tym oraz innych problemach we Francji nasz reporter rozmawiał z panią Ewą, Polką, którą poznał dwa lata temu, gdy jechał w drugą stronę. Pani Ewa przez lata pracowała w Hollywood jako stylistka gwiazd. Kilka lat temu, zauroczona Francuską Riwierą, przeprowadziła się do Nicei i prowadzi tam firmę krawiecką.
- Na Lazurowym Wybrzeżu jest trochę inna atmosfera niż w pozostałej części kraju czy Europy. W innych częściach Francji jest gorzej, bo nie ma turystów. I wszędzie zaczynają się strajki. Zaczęło się od pracowników rafinerii, a słychać, że mogą przestać jeździć pociągi, metro czy inne środki transportu. A kto jeszcze? Nie wiadomo – mówi kobieta.
- Nic nie trwa wiecznie, ani złe, ani dobre. Trzeba po prostu się dostosować – dodaje pani Ewa.
Kolejnym krajem na trasie była Szwajcaria, która po Hiszpanii i Francji, gdzie codziennie widać protesty na ulicach, sprawiała wrażenie oazy spokoju.
- Następnie dotarłem do czeskiej Pragi, która okazała się pełna turystów, co może sprawiać wrażenie, że nie ma kryzysu. Ale kryzys jest. Opowiedziała mi o nim Ania – Polka, która od kilku lat mieszka wraz z rodziną w Czechach – mówi Gęsina-Torres.
- Wiele rodzin cierpi teraz z powodu zbyt wysokich cen związanych z energią elektryczną. Około połowa mieszkań jest na gaz i wiele rodzin nie jest w stanie udźwignąć tych kosztów. W koszyku podstawowych dóbr ceny wzrosły o około 25 proc. – wylicza.
Niemcy
Ostatnim przystankiem w podróży reportera były Niemcy. W Dreźnie Endy Gęsina-Torres poznał Karolinę i Piotra, polskie małżeństwo, które mieszka tam pięć lat.
- Ludzie w Niemczach boją się i protestują. A boją się o swoją przyszłość, wiedząc, że ich gospodarka wiodła dotąd prym – mówi Ewa.
Problem w tym, że Niemcy swoją pozycję zawdzięczały między innymi bardzo taniej energii z Rosji. Symbolem niemieckiego uzależnienia od rosyjskich surowców są nie tylko gazociągi Nord Stream, ale również wybudowana w latach 60., wspólnie z Rosjanami, rafineria w Schwedt, która zaopatruje na przykład cały Berlin i która przystosowana jest do przerabiania tylko i wyłącznie rosyjskiego gatunku ropy. Według ówczesnej polityki Niemiec, handel z Rosją miał sprawić, że ta nie będzie już chciała prowadzić wojen. Dzisiaj widać, jak bardzo błędne były to założenia.
- Niemcy mówią teraz głównie o podwyżkach. Widzimy te podwyżki na co dzień. Obejmują one m.in. produkty spożywcze – mięso, mleko, tłuszcze. Ceny wzrosły mniej więcej o 20 proc. Ale samo paliwo też jest bardzo drogie – mówi Karolina.
- Niemcy bardzo przestraszyli się wizji braku opału. Wprowadzane są limity, na jego zakup – dodaje Piotr.