Jak metoda oszustw „na wnuczka” wygląda od środka? Spowiedź kuriera

TVN UWAGA! 5166614
TVN UWAGA! 333104
- Byłem słupem mafii wyłudzającej pieniądze od starszych osób - przyznaje pan Emil. Mężczyzna twierdzi, że został wrobiony i nie wiedział, co naprawdę robi. Jak od środka wygląda mechanizm oszustw „na wnuczka”?

Pan Emil od kilku miesięcy jest bezrobotny. Ma wszystkie kategorie prawa jazdy i jest spedytorem. Miał własną firmę transportową, ale jego samochód dostawczy został uszkodzony w wypadku. Niedawno panu Emilowi urodziła się córka, przedsiębiorca zrobił sobie półroczną przerwę. Gdy skończyły się oszczędności, okazało się, że w dobie koronawirusa nie tak łatwo zatrudnić się na nowo. Wystawił, więc w internecie ogłoszenie, że szuka pracy.

- Zadzwonił do mnie ktoś z angielskiego numeru. Gość powiedział mi, że dzwoni z Holandii, ale w Polsce pracował 13 lat. Powiedział, że produkuje i naprawia protezy. I, że do tej pracy będzie potrzebny mój prywatny samochód. Powiedział, że da mi 400 złotych za odebranie protez – opowiada mężczyzna.

Metoda na „wnuczka”

Pan Emil nie wiedział, że został zwerbowany przez oszustów kradnących pieniądze na tak zwanego „wnuczka” lub ”policjanta”. Za pomysłodawcę tej metody uznawany jest Arkadiusz Ł. pseudonim „Hoss”. Polega ona na tym, że do starszej osoby dzwoni oszust, udając wnuczka lub policjanta. Informuje ją, że był wypadek i aby uratować kogoś bliskiego z opresji, trzeba natychmiast dać pieniądze kurierowi.

Mężczyzna odbierał pieniądze m.in. w Żyrardowie.

- To wszystko trwało pięć sekund, pani się w ogóle do mnie nie odezwała, nic. Otworzyła drzwi, dała pieniądze i zamknęła drzwi. Dostałem paczkę, nie otwierałem jej, on kazał mi jechać na Warszawę. Dopiero w Warszawie otworzyłem i zobaczyłem, że to pieniądze. Następnie kazał mi jechać do punktu Western Union i natychmiast je wysłać. Podał mi imię i nazwisko. Miałem powiedzieć, że jestem kimś bliskim – relacjonuje pan Emil.

Mężczyzna za każdy dzień siedzenia w domu i czekania na telefon z zagranicy dostawał 100 zł. Za kurs i zwrot za paliwo 200, a za odebranie przesyłki 400 złotych.

Któregoś razu mężczyzna odebrał od wskazanej osoby 19 tys. złotych.

- To była starsza pani, po siedemdziesiątce. Nie pojawiły się żadne podejrzenia. Pani mi dała paczkę, jeszcze mnie ostrzegała, żeby się pieniądze nie wysypały – opowiada pan Emil.

Zapytaliśmy mężczyznę, czy sam był kiedykolwiek karany.

- Tak, jak byłem młody, ukradłem paliwo ze stacji benzynowej. To była głupota młodocianego. Umarł wtedy mój tata i powiedziałem, że już w życiu nic nie ukradnę – przekonuje.

Oszuści, co najmniej od pięciu lat wykorzystują przypadkowych ludzi jako kurierów do odbierania pieniędzy od starszych osób. To właśnie kurierów zwykle zatrzymuje policja. Organizatorzy, do których spływają pieniądze, mieszkają najczęściej poza granicami Polski i pozostają bezkarni.

Pieniądze od „mamy”

Jednym z takich kurierów był klient mecenasa Dawida Biernata.

- Parę lat temu miałem ciekawy przypadek właściciela firmy transportowej, któremu zaoferowano 500 złotych za przewiezienie gotówki – opowiada.

- Chodziło mu o coś takiego, żebym podjechał do jego mamy i zabrał od niej pieniądze i wpłacił do banku. Zajmie mi to pół godziny, a pięć stów się zarobi. No i człowiek głupi, nie przemyślał sytuacji i pojechałem do tej pani. Nie zdążyłem się nawet przedstawić i od razu wyskoczyła policja z pistoletem. Przystawiono mi ją do głowy, rzucono na glebę i skuto kajdankami – mówi mężczyzna wrobiony w oszustwo.

- Tryby sprawiedliwości bardzo pieczołowicie mieliły jego sprawę przez dwie instancje. Obydwie instancje go uniewinniły – wskazuje mecenas Biernat.

Zgłoszenie sprawy

Kiedy pan Emil zorientował się, że został zwerbowany?

- Jak pracowałem u niego już miesiąc, pojechałem do Radomska i mówił mi, żebym podchodził już pod wskazany numer. Podchodzę, a on mówi, że jednak nie, mam nie odbierać tych pieniędzy. Pomyślałem, kurna, co jest grane. I w nocy, szukając czegoś w internecie, przeleciało mi oszustwo na wnuczka na terenie województwa śląskiego. A on mi powtarzał, że Śląsk to jego teren. W tym artykule było napisane, że jakiś kierowca - kurier - został złapany przez policję z przewożoną gotówką. I nie był tego świadomy. I wtedy doszło do mnie, że opisane jest to, co ja robię – przekonuje mężczyzna.

Następnego dnia pan Emil przez internet wysłał do prokuratury informacje, że podejrzewa, że jest kurierem mafii okradającej starsze osoby. Prokuratura skierowała go na policję. Mężczyzna twierdzi, że w komendzie w Żyrardowie nie uzyskał jednak pomocy.

- Policjant powiedział tak: To pan jedzie i odbierze te pieniądze, nie zawraca mi d…, bo jak pan nie wie, co pan robi, to się pan za to nie bierze.Zlał mnie – uważa pan Emil.

Z relacji mężczyzny wynika, że sprawą zajęli się dopiero policjanci z wydziału kryminalnego w Tomaszowie Mazowieckim. Funkcjonariusze pojechali z panem Emilem pod adres wskazany przez zleceniodawcę. Mężczyzna na oczach funkcjonariuszy odebrał kolejną gotówkę. W ten sposób pokazał im, w jakim oszustwie uczestniczy od miesiąca.

- Jeden z policjantów siedział u mnie w samochodzie, dwóch innych przyjechało w samochodzie za mną – relacjonuje.

- Telefonujący powiedział, że potrzebne jest 37,5 tys. złotych na zrekompensowanie szkód, jakie wyrządził mój syn. Powiedziałam, że nie trzymam takich pieniędzy w domu. Zapytał: „A, ile pani ma?”. Powiedziałam, że muszę przeliczyć. Powiedziałam, że mam 2,5 tys. A on na to: „Niech będzie” – opowiada ofiara oszustów.

- Pani przekazała mi kopertę z pieniędzmi, dałem ją policjantowi i pojechaliśmy na komendę – mówi pan Emil.

W Tomaszowie Mazowieckim po odebraniu pieniędzy policjanci nie zabezpieczyli telefonu komórkowego pana Emila. Są w nim nagrane wszystkie rozmowy z organizatorem, także te, które pan Emil nagrywał podczas wcześniejszych wyłudzeń. Dlatego sam wysłał je mailem funkcjonariuszom. Rzecznik policji nie chciał się z nami spotkać, twierdząc, że tylko prokuratura może udzielić nam informacji na temat tego śledztwa.

- Potwierdzam, że 13 listopada funkcjonariusze komendy powiatowej w Tomaszowie Mazowieckim wykonali czynności procesowe z udziałem Emila L. Został on przesłuchany w charakterze świadka, materiały z tych czynności zostały załączone do wcześniej wszczętego postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Tomaszowie Mazowieckim – mówi Magdalena Czołnowska-Musioł, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

- Ze względu na dobro śledztwa nie mogą udzielić bliższych informacji na temat toczącego się postępowania – dodaje Magdalena Czołnowska-Musioł.

Mecenas: Ścigać trzeba organizatorów

- Siedziałem na komendzie od godz. 9 do 17 i powiedzieli mi, że oni go nie znajdą, że oni winnego już mają, siedzi przed nimi. I wskazali na mnie – ubolewa pan Emil.

- Każdy przypadek powinien być bardzo pieczołowicie analizowany, nie można generalizować. A przede wszystkim organy ścigania powinny się skupiać, żeby jednak ścigać i pociągać do odpowiedzialności rzeczywistych organizatorów tego procederu, skupienie się na eliminowaniu płotek nie rozwiąże problemu, dlatego, że osoby, które są mózgami takich operacji, mogą organizować je na nowo, zatrudniać kolejne osoby, świadome bądź nieświadome i problem systemowo będzie cały czas istnieć – uważa mecenas Dawid Biernat.

podziel się:

Pozostałe wiadomości