Sytuacja ma miejsce na jednym z koszalińskich osiedli.
- Pewnego razu, jak wynosiłam śmieci, usłyszałam wołanie o pomoc, okrzyki ratunku. Byłam przekonana, że ktoś zaciął się w windzie. Zaczęłam iść po głosie i dotarłam na drugie piętro. Okazało się, że to staruszka w mieszkaniu, która woła pomocy – opowiada pani Mirosława, która po kilkunastu latach wróciła do Polski z zagranicy.
Bez klucza i bez klamek?
Sprawę uwięzionej w mieszkaniu kobiety od dawna znają inni mieszkańcy bloku. Twierdzą, że może ona mieć około 80 lat. Najbliższym jej krewnym jest syn, który według sąsiadów mieszka w innym mieście i rzadko przyjeżdża do matki.
- Od sąsiadów dowiedziałam się, że ona ma pozabierane klamki z okien, bo wcześniej pani otwierała okna i wołała o pomoc – oburza się jedna z lokatorek.
- To wina syna, on ją tak zamyka, żeby nie wychodziła. Nawet w święta była sama – mówi jeden z mężczyzn.
- Pierwszy raz z czymś takim się spotykam. Ktoś poszedł drogą na skróty. Zastosował najprostsze i najtańsze rozwiązanie, czyli pozostawienie starszej osoby u siebie w mieszkaniu, ale bez możliwości wyjścia. To jest pozbawienie człowieka wolności, co w skrajnym przypadku może wyczerpywać znamiona przestępstwa – mówi Eliza Kuna, prawniczka, która zajmuje się sprawami rodzinnymi.
Pani Mirosława jest oburzona całą sytuacją, uważa, że starsza kobieta powinna być pod odpowiednią opieką.
- Tak, żeby w końcu zaczęła oddychać powietrzem – mówi.
„Odbijam się od ściany”
Sąsiedzi wielokrotnie informowali różne instytucje o sprawie uwięzionej staruszki, ale wszystkie ich starania okazywały się bezskuteczne.
- Odbijam się od ściany. Wezwałam policję i policja mi powiedziała, że nic nie mogą zrobić. Dzwoniłam do prawników do urzędu miejskiego, niejeden raz dzwoniłam do ośrodka pomocy społecznej. Stwierdzono, że ta pani ma demencję, więc trzeba jej wszystko pozamykać, żeby nie zrobiła sobie krzywdy – mówi pani Mirosława.
A co w przypadku zaprószenia ognia?
- Nie wejdzie i nie wyjdzie nikt. Nie ma kluczy – wskazują sąsiedzi i dodają, że podobnie byłoby w przypadku, gdyby kobieta zasłabła.
- Zadzwoniłam do naszego MOPR-u i panie powiedziały, że znają sytuację. Że dwa razy dziennie przychodzi do niej opiekunka – mówi jedna z sąsiadek 80-latki.
- Pani opiekunka powiedziała mi, że dzieje się tak, a nie inaczej, że ta pani musi być ubezwłasnowolniona, a jeszcze nie jest. I oni, jako MOPS, nic nie mogą zrobić. Że ona pisze raporty, że ta pani jest zamykana – opowiada pani Mirosława.
Z relacji sąsiadów wynika, że opiekunka mieszka w tym samym budynku co starsza kobieta. Chcieliśmy ustalić, dlaczego, jeśli tak jest, opiekunka godzi się na zamykanie samotnej staruszki w mieszkaniu, ale nie zastaliśmy kobiety w jej domu. Pojechaliśmy więc do ośrodka pomocy społecznej.
- Nie ma takiej sytuacji, że opiekunka więzi, bo to jest niedopuszczalne – przyznaje Violetta Jakubowska, zastępca dyrektora ds. rozwoju usług MOPS w Koszalinie. I dodaje: - Jeśli państwo zostawicie adres, to zainteresuję się sprawą.
Wicedyrektorka MOPS-u obiecała, że po sprawdzeniu sytuacji porozmawia z nami przed kamerą.
„Błagam o pomoc”
Próbowaliśmy porozmawiać też z kobietą, która uwięziona jest w mieszkaniu.
- Nie mam kluczy, jestem bardzo słaba, błagam o pomoc – powiedziała przez drzwi.
Na miejsce została wezwana pomoc. Strażacy wyważyli drzwi. Starsza kobieta powiedziała, że źle się czuje, że ostatni raz lekarz widział ją rok temu, a może dwa.
Na miejscu pojawiło się pogotowie i policja. Zdaniem medyków kobieta wymaga całodobowej opieki, ale „rodzinnej”.
Następnie na miejsce niespodziewanie przyjechał syn starszej kobiety.
- Pożar? Proszę pani gaz jest zamknięty, wszystko jest zamknięte – oświadczył zdenerwowany mężczyzna.
Na słowa reporterki, że nie można nikogo zamykać, oświadczył:
- Kto zamyka? Moja mama jest chora, nie może wychodzić, bo ma demencję.
Dlaczego syn kobiety nie oddał matki do specjalistycznego ośrodka?
- Od czerwca zeszłego roku czekam na ubezwłasnowolnienie mojej mamy. Zawiozę im, to powiedzą mi w ośrodku, że na drugi dzień chce wyjść. I mają prawo ją z tego ośrodka wyprowadzić – mówi.
Mężczyzna stwierdził również, że odwiedza matkę, że był też na święta.
- Zajrzałem. Chce pani pobyć z taką kobietą? Trzeba mieć nerwy, a ja już nie mam nerwów – powiedział reporterce.
Podczas kolejnego spotkania wicedyrektorka MOPS-u nie chciała odpowiadać na nasze pytania dotyczące uwięzionej w mieszkaniu kobiety. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zabronił tego syn staruszki. Domagaliśmy się jednak wyjaśnienia sprawy zamykania drzwi na klucz przez opiekunkę.
- Opiekunka nie ma w swoim zakresie przeglądania szafek i sprawdzania, czy dana osoba ma klucze. Jeżeli jest tam środowisko rodzinne, to będziemy z nim rozmawiać, dlaczego i z jakich powodów ta pani nie dysponuje kluczami i nie ma swobody wyjścia – zapewnia Violetta Jakubowska.
- Ponad 20 proc. osób, które są u nas podopiecznymi, składa u nas takie oświadczenie, które nazywamy „wejściem z kluczem”. W bardzo rzadkich przypadkach jest to decyzja opiekuna prawnego. I my nie wkraczamy w to, czy dana osoba ma gdzieś pochowany klucz – dodaje Jakubowska.
- Procedura, którą pani dyrektor określiła „wchodzeniem z kluczem”, jest zgodna z prawem o ile ten podopieczny jest w stanie w sposób swobodny wyjść z mieszkania, a nie tak, że ktoś zamyka podopiecznego i ktoś zostaje 16 czy 20 godzin sam. Mam wrażenie, że OPS chce zmyć z siebie odium odpowiedzialności i mówi jak małpka – nie widzę, nie słyszę to problemu nie ma – uważa adwokat Eliza Kuna.
Po naszej interwencji pracownicy MOPS-u zdecydowali o złożeniu do sądu wniosku o pilne umieszczenie kobiety w specjalistycznym ośrodku.
- Niech sobie każdy zada pytanie, patrząc w lustro, czy przypadkiem mnie to nie spotka i sąsiad nie będzie reagował. Ludzie, zastanówmy się, co się z nami dzieje. Dzisiaj chodzi o tą panią, jutro o mnie, a pojutrze może chodzić o każdego – podsumowuje pani Mirosława.