Michał Dybowski po powrocie z zagranicy zauważył u siebie typowe objawy dla osób z koronawirusem.
- Towarzyszyło mi uczucie niepokoju, nie wiedziałem jak, to się rozwinie miałem wysoką gorączkę, bóle mięśniowe i problemy z oddychaniem, szybkie męczenie się – wspomina.
Niespełna dwie doby później był już w izolatce szpitala zakaźnego. Nie wymagał podłączenia do respiratora.
- Nie mam pojęcia jak się zaraziłem. Chodząc w Hiszpanii po sklepach? Chodziłem po najpotrzebniejsze artykuły i były rozdawane rękawiczki i maseczki. A może podczas lotu do domu? Może na lotnisku, gdzie wszyscy wysiedliśmy i weszliśmy do jednej hali bagażowej – zastanawia się.
Mimo wszystko pan Michał przechodził chorobę dość łagodnie. Po kolejnych trzech dniach szpitalną izolatkę zamienił na własne mieszkanie.
- W momencie, kiedy zacząłem nagrywać mój wideoblog i moi sąsiedzi dowiedzieli się, że jestem chory… sąsiad zapytał, czy nie potrzebuje zakupów. I tak został głównym dostarczycielem. Inny sąsiad, z którym nigdy nie rozmawiałem, zostawił mi kartkę na drzwiach i napisał „Sąsiedzie, wydaje nam się, że jesteś na kwarantannie, jakbyś czegoś potrzebował to zadzwoń” – opowiada pan Michał.
Zobacz też: Wyniki badań mieszkańców Krakowa zaskoczyły nawet naukowców
Coś dobrego dla innych
Po zakończeniu domowej izolacji, po dwóch ujemnych testach, Michał Dybowski oddał osocze, które wspomoże leczenie ciężko chorych .
Nabór pacjentów, którzy przebyli chorobę COVID-19 i chcieliby zostać dawcami osocza prowadzi warszawski szpital MSWiA. - To jest terapia stosowana w chorobach zakaźnych od wielu lat. Jest stosowana, jako terapia dodatkowa do innych leków i jest to bardzo bezpieczna metoda - zapewnia prof. Grażyna Rydzewska z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie.
W tej chwili pan Michał zachęca innych, młodych ozdrowieńców, by też oddali osocze.
- Jeżeli, by się udało, chciałbym stworzyć kampanię informacyjną namawiającą ozdrowieńców, żeby pomagali innym – deklaruje Dybowski.