Przestępczą i przez lata bezkarną działalność mężczyzny ujawnił na początku czerwca cykl reportaży śledczych programu „Uwaga!” telewizji TVN. Gdy w marcu 14-letnia dziewczynka z Gdańska rzuciła się pod pędzący pociąg, jej matka, szukając przyczyn tragedii ustaliła, że dzień przed śmiercią jej córka w tajemnicy spotkała się z 38-letnim mężczyzną, który oferował jej dorywczą pracę. Po internetowym apelu, do pani Joanny zaczęły zgłaszać się nastoletnie ofiary Krystiana W., które zachęcał do spotkań, by potem je zgwałcić. Miały wtedy od 14 do 17 lat.
- Gdy zajęliśmy się sprawą, szybko ustaliliśmy, że Krystian W. wykorzystuje małoletnie dziewczynki od wielu lat. Mimo że część jego ofiar zgłaszała się na policję, sygnały lekceważono uznając najczęściej, że dziewczynki godziły się na współżycie. Nikt jednak nie połączył w całość wielu sygnałów z różnych komisariatów na terenie województwa pomorskiego – mówi Tomasz Patora, reporter „Uwagi!”.
Krystian W. działał według schematu: swoje ofiary „łowił” najczęściej w internecie i galeriach handlowych, proponując im pracę przy rozdawaniu ulotek lub sprzątaniu. Do czasu załatwienia pracy pożyczał pieniądze. Gdy później okazywało się, że obiecywana praca ma polegać na nocnym bujaniu się półnago na huśtawkach w jednym z sopockich nocnych klubów i dziewczynki odmawiały, Krystian W. domagał się spłaty długu pod groźbą powiadomienia rodziców nastolatek o ich rzekomym złym prowadzeniu. Zastraszone dziewczynki wywoził do lasu i tam próbował zgwałcić, a swoje wyczyny nagrywał na komórkę, by potem nadal szantażować ofiary upublicznieniem filmu.
Choć utrzymujący się z renty Krystian W. był w przeszłości karany za drobne przestępstwa (m.in. kradzieże), w zadziwiający sposób udawało mu się uniknąć odpowiedzialności za przestępstwa seksualne. Kilkadziesiąt (!) sygnałów policja i prokuratura zlekceważyły, a tylko w jednej sprawie zdecydowano się na oskarżenie go o zgwałcenie w Pucku 16-letniej uciekinierki z domu dziecka (proces trwa). Poważna szansa na pociągnięcie mężczyzny do odpowiedzialności pojawiła się, gdy udało nam się dotrzeć do 20-letniej Anny, którą Krystian W. pięć lat temu zmusił do seksu oralnego.
Tomasz Patora, reporter „Uwagi!”: - W dniu zajścia dziewczynka od razu zgłosiła sprawę na policję, ale mimo, że jej zeznania uznano za wiarygodne, śledztwo umorzono z powodu… nie wykrycia sprawcy. Wystarczyło że Anna nie znała jego nazwiska - nikt nie sprawdził bilingów z jej telefonu, ani dostępnych wówczas nagrań monitoringu w galerii handlowej, gdzie „złowił” ją Krystian. Po nagłośnieniu sprawy samobójstwa 14-latki z Gdańska, Anna rozpoznała Krystiana W., a nam udało się przekonać ją, by razem z nami pojechała do prokuratury i oficjalnie poinformowała o zidentyfikowaniu gwałciciela, by nikt nie zlekceważył tej informacji.
Informacja Anny stała się przepustką do dalszych działań: śledztwo w czerwcu wznowiono, a prokuratura wreszcie ściągnęła akta wszystkich innych spraw, w których występował Krystian W.
Według naszych informacji, prokuratorzy – oprócz przesłuchań zgłaszających się ofiar Krystiana W. - badają telefony, na które mężczyzna miał nagrywać seks z nieletnimi, oraz związki Krystiana W. z nocnym klubem, w którym oferował ofiarom pracę na „huśtawkach”. Sprawdzają też informacje o związkach 38-latka z agencjami towarzyskimi, do których miał werbować wykorzystane dziewczynki (Annie groził m.in., że „jeśli nie będzie uległa, trafi do domu publicznego, gdzie nikt jej nie znajdzie”).
Śledczy badają też potencjalny związek Krystiana W. z głośną sprawą zaginięcia pięć lat temu 19-letniej Iwony Wieczorek. Krystian W. współpracował z szefostwem nocnego klubu , w którym bawiła się w noc zaginięcia dziewczyna, był też jego bywalcem, a – według informacji jednej z internautek – za zaginięciem Iwony miał stać „znany trójmiejski alfons o pseudonimie Krystek”.