Komendant policji potrącił chłopaka

Komendant komisariatu policji w Bolesławcu potrącił 17-letniego chłopaka i odjechał, nie udzieliwszy mu pomocy. Czy koledzy z pracy i przełożeni komendanta chcieli zmniejszyć rangę jego czynu?

17-letni Mariusz wracając wraz z kolegami z festynu drogą w okolicy Bolesławca na Dolnym Śląsku, został potrącony przez samochód. Kierowca uciekł z miejsca wypadku i nie udzielił Mariuszowi pomocy. Chłopak trafił do szpitala z obrażeniami pleców i głowy. - Szliśmy poboczem, rozmawialiśmy, żartowaliśmy – opowiada Mariusz. – Nagle dostałem czymś po plecach i dalej nie pamiętam nic. Samochód jechał bardzo szybko, kolega mówił, że przeleciałem parę metrów. Mariusz, choć wypadek zdarzył się miesiąc temu, nadal ma zawroty głowy, w chwilach silnego bólu ma nawet kłopoty z widzeniem. Tymczasem reporter UWAGI! dotarł do pracownika komisariatu policji w Bolesławcu. Twierdzi on, że to komendant prowadził tego dnia samochód, który potrącił chłopca. - Jeśli świadkowie podają, że to była srebrna astra i odjechała w kierunku Bolesławca, i taką wiadomość dostaje dyżurny, to czy nie wiedział, że taką astrą komendant pojechał na festyn [służbowo – przyp. red.] – mówi policjant. – Dyżurny powinien przynajmniej ”tyrknąć”, czy ten samochód wrócił do komendy i w jakim jest stanie. Nieoznakowany radiowóz komendanta komisariatu w Bolesławcu miał uszkodzoną szybę, urwane lusterko i wgnieciony słupek karoserii przy szybie. Taki samochód komendant zabrał dzień po wypadku z garażu policyjnego i pojechał za miasto. Po chwili zgłosił kolizję z sarną. Ranne zwierzę według policjanta uciekło. - Sarna rozbije maskę, nigdy nie uderza tak, jak człowiek – mówi policjant z Bolesławca. – Człowiekowi zawsze ścina nogi, sarna uderza głową. Komendant powiatowy policji w Bolesławcu zawiesił komendanta komisariatu trzy dni po wypadku, kiedy na jego miejscu znaleziono lusterko z astry. Reporter UWAGI! dotarł do policyjnych dokumentów, z których wynika, że postępowanie przeciwko komendantowi prowadzone jest o wykroczenie, a nie wypadek. Policjant odpowie jedynie przed sądem grodzkim. Dodatkowo policja nie oznaczyła uszkodzeń samochodu policyjnego na notatce urzędowej. - Zostawiam to bez komentarza – powiedział zakłopotany starszy aspirant Grzegorz Górski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bolesławcu. Kilka dni temu, kiedy zaczęliśmy się interesować sprawą, komendant zaczął wydzwaniać do 17-latka pod pretekstem rekompensaty za zniszczone ubranie. Doprowadził do spotkania, w którym prosił o nie nagłaśnianie sprawy. Mariusz poszedł na nie z ukrytym mikrofonem, który nagrał rozmowę. - Nie zgłosiłem [potrącenia – przyp. red.], bo tego typu zdarzenia każdy powinien naprawić we własnym zakresie – powiedział aspirant sztabowy Andrzej M., komendant Komisariatu Policji w Bolesławcu. – Komendant policji nie powinien się tak zachowywać, co do kary, decyzję podejmą moi przełożeni. Komendantowi odebrano prawo jazdy dopiero 10 dni temu, mimo to na spotkanie z Mariuszem przyjechał samochodem. Okazało się, że miał pozwolenie czasowe na kierowanie, wydane przez miejscową policję. Poinformowaliśmy Komendę Wojewódzką Policji we Wrocławiu m.in. o fakcie ciągłego leczenia się potrąconego przez komendanta Mariusza. Oznacza to, że obrażenia chłopca są poważniejsze niż przedstawiła to Komenda Powiatowa Policji w Bolesławcu. Wrocławska policja obiecała skontrolować tę sprawę. - Sprawa wymaga gruntownego sprawdzenia – powiedział komisarz Artur Falkiewicz, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. – Jeśli pojawią się nowe okoliczności ważne dla kwalifikacji prawnej, powinny zostać wykazane. Jeżeli biegli potwierdzą, że potrącony Mariusz nadal ma kłopoty ze zdrowiem, komendant odpowie nie za kolizję, ale wypadek. Wówczas sprawą zajmie się prokuratura. Będzie to oznaczało koniec jego pracy w policji. Przeczytaj także:Policja na czerwonym świetle Z komendantem załatwisz wszystkoZdradził tajemnicęPogrążeni w chorobieBandyci grają policji na nosieZabity pod okiem policyjnej kamery ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości