- Żołnierze komandosi szkoleni są do tego, aby wykonywać najtrudniejsze zadania. Żołnierzowi z tej jednostki, jak i w ogóle żołnierzom, nie wolno podejmować pracy bez zgody dowódcy jednostki. Nie wydano żadnej takiej zgody – mówi mjr Mariusz Jakubowski, rzecznik 1 Pułku Specjalnego Komandosów w Lublińcu. O tym, że rzeczywistość jest zupełnie inna przekonał się pan Grzegorz, biznesmen z Kielc. Mężczyzna obawiając się o siebie i swoją rodzinę boi się pokazywać twarz, a nawet opowiadać o tym, co się stało. Biznesmen był od kilku miesięcy zastraszany, prawdopodobnie przez swojego byłego wspólnika. - Dzwonił nieznany mężczyzna, który groził mojemu klientowi. Telefony były z budek telefonicznych. Mężczyzna podawał się za Ukrainca. Groził mu zabójstwem, zgwałceniem żony i dziecka – opowiada Robert Zatorski, prywatny detektyw. Potem biznesmen zaczął dostawać sms-y z pogróżkami wskazujące na to, że pisał je obcokrajowiec. - Udało nam się zarejestrować też rozmowę, w której mężczyzna podaje się za Bogdana z Ukrainy. Ta osoba groziła mu pozbawieniem życia – dodaje Robert Zatorski. Szantażysta, który przedstawił się jako Bogdan, nie odwiedził biznesmena. Wkrótce jednak przyszło do niego dwóch mężczyzn, którzy domagali się 200 tys. zł. - Widać było, że panowie są dobrze zbudowani, że są to wysportowani mężczyźni, którzy mają jakieś doświadczenie w tej swojej pracy – zauważa prywatny detektyw. Biznesmen zaalarmował policję. Jeden z trzech mężczyzn podał się za pracownika agencji ochrony. Okazało się, że dwaj pozostali są zawodowymi żołnierzami. - Mężczyźni twierdzili, że przyjechali rozmawiać tylko na temat zwrotu wierzytelności. Pokrzywdzony mówi, że rozmowa miała taki przebieg, że poczuł się zagrożony - powiedział Artur Feigel z Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód. Do tej pory nie wiadomo, czy dwaj żołnierze zostali zatrudnieni przez agencję zajmującą się egzekwowaniem długów, czy robili to na własną rękę. Wiadomo natomiast, że służą w jednej z najbardziej elitarnych jednostek w wojskowych w Polsce – 1 Pułku Specjalnym Komandosów. Żołnierzowi za pracę bez zgody dowódcy grozi nawet wydalenie ze służby. Dwaj komandosi, którzy grozili biznesmenowi nie ponieśli na razie żadnych konsekwencji. Dowództwo twierdzi, że oficjalnie nie wie o całym zdarzeniu. Byli komandosi są bardzo często zatrudniani przez agencje ochrony. Tajemnicą poliszynela jest, to, że często pieniądze zarabiają tam też żołnierze będący w czynnej służbie. Mimo że poinformowaliśmy wojskowych o nielegalnym zatrudnianiu żołnierzy, dowództwo jednostki nie przewiduje skontrolowania swoich podwładnych.