- Do naszego domu przyszedł pracownik Enei, który powiedział, że chce wymienić licznik. Pokazałam mu liczni i podałam drabinkę, żeby miał wygodniej. Wyszłam do kuchni a on został sam. Nie widzę innej możliwości, aby ktoś inny niż on mógł usunąć plomby z licznika – mówi Marianna Banaś. Historia Marianny Banaś to jeden z tematów, który elektryzuje mieszkańców Gorzowa i okolic. W ślad za tą historią dziennikarze UWAGI! dotarli do kolejnych rozżalonych klientów. Wszędzie zarzuty ludzi są podobne: monterzy umyślnie uszkadzają plomby na licznikach w rezultacie klienci są oskarżani o kradzież energii. - Monterzy przyjechali i powiedzieli, że będą sprawdzać liczniki. Zostawiłem ich i wyszedłem na zewnątrz zapalić papierosa. Prawdopodobnie to oni uszkodzili licznik – nie ja. Chodziłem do punktu obsługi klienta i do koordynatora, aby wyjaśnić sprawę. Powiedzieli mi, że jak kradłem, to będę musiał zapłacić. Później dowiedziałem się, że jak ktoś ma popsuty licznik, to automatycznie jest oskarżany o kradzież energii elektrycznej – mówi Jerzy Tylingo. Bulwersującą informację potwierdza miejscowy rzecznik praw konsumenta. - Gdybym tu nie pracował, to bym nie wiedział, że można w ten sposób manipulować w liczniku. Ludzie boją się, nawet gdy ktoś przychodzi spisywać liczniki. W skali kraju to są niesamowite pieniądze – przyznaje Andrzej Wawrzyński, Miejski Rzecznik Konsumentów w Gorzowie Wlkp. Instalatorzy, których działań obawiają się ludzie, to pracownicy notowanej na giełdzie firmy Enea. To jeden z największych energetycznych gigantów w Polsce. Jej ubiegłoroczny zysk to prawie pół miliarda złotych z czego prawie 170 mln zł przeznaczono na wypłatę zysków dla akcjonariuszy. - Z reguły były to cztery osoby. Przyjeżdżali pod pretekstem odczytu licznika, kombinerkami naciskali plombę legalizacyjną. Później przyjeżdżali na kontrolę specjalną do tej samej osoby i stwierdzali, że jest naruszona plomba. Mowa była krótka – albo się dogadujemy, albo ruszamy z całą procedurą – mówi były monter, świadek całego procederu. Dlaczego energetycy uszkadzają plomby? Na trop dziennikarzy naprowadza miejscowy rzecznik konsumentów. - Za stwierdzenie uchybienia, pracownik dostawał dodatek. Otrzymywał jakiś procent od faktury, którą obciążono klienta – tłumaczy Andrzej Wawrzyński, Miejski Rzecznik Konsumentów w Gorzowie Wlkp. Reporterzy UWAGI! dotarli do dokumentu, z którego wynika, że monterzy, którzy ustalą kradzież prądu mają prawo aż do 35 procent kar, jakie firma nakłada na swoich klientów. Enea była tu absolutnym rekordzistą w branży – w konkurencyjnych firmach instalatorzy mogą liczyć jedynie ok. 3 procent kar za wykrytą kradzież. W przypadku Enei z przeciętnej kary rządu 4 tys. zł inkasent otrzymywał grubo ponad tysiąc. Poznanie prawdy i dojście do środka koncernu zajęło dziennikarzom UWAGI! długie miesiące. Reporterzy sprawdzali każdy trop. Starali się przeniknąć hermetyczne środowisko energetyków. Wreszcie dotarli do informatora, który w firmie przepracował ponad 50 lat. Zanim przeszedł na emeryturę bezskutecznie walczył z tymi nieprawidłowościami jako jeden z szefów instalatorów w Enei. - Grożono mi, że jeśli ujawnię informację policji, to moje dzieci poniosą śmierć, tak samo żona i ja - mówi Jerzy Nowak, były kierownik oddziału napraw w Enei. Mimo to mężczyzna postanowił opowiedzieć dziennikarzom UWAGI! o stosowanych praktykach. - Każda wizyta u odbiorcy może skończyć się uszkodzeniem licznika. To było nagminne. Informowałem przełożonych, że są to duże nieprawidłowości. Dyrektorzy niby mieli się tym zająć… Gromadzę te dokumenty od 1999 roku. Nikt się tym nie interesował. Pisałem do wszystkich, którzy byli godni załatwienia tematu – mówi Jerzy Nowak, były kierownik oddziału napraw w Enei. Prokuratura, która z urzędu zajmowała się każdym zgłoszonym przypadkiem kradzieży prądu umarzała sprawy bohaterów reportażu z braku dowodów popełnienia przestępstwa. Jednak umorzenia przed sądami karnymi nie chronią klientów przed drakońskimi karami wynikającymi z przegranych spraw cywilnych. Skomplikowana materia prawa energetycznego stawia klientów pod ścianą. - Wchodzimy tutaj w materię dosyć skomplikowanego prawa energetycznego, które przeciętnemu człowiekowi – również naszym sądom – jest dosyć obce – przyznaje mecenas Beata Schwierzy. Prawo energetyczne zapewnia instalatorom całkowitą bezkarność. - Klient nie ma jak się bronić – plomba jest naruszona, więc ktoś przy niej majstrował. Klient nie jest w stanie udowodnić, że to nie on – dodaje były instalator. Juz w czwartek w Uwadze! druga część reportażu!