- Tomka poznałem pół roku temu. Nasza historia zaczęła się od telefonu komórkowego. Filmowałem go. Zaczęło się od żartów. Filmowałem pijaków. Śmialiśmy się, żartowaliśmy z kolegami, oglądaliśmy filmy. Ale w końcu tknęło mnie coś w środku, jak rozmawiałem z Tomkiem i zaczęliśmy mu pomagać – wspomina Norbert. Nagrania Norberta trafiały do internetu. Od początku spotykały się żywą reakcją. Do redakcji UWAGI! od miesięcy przychodziły maile w sprawie filmików z Dzeysonem. Jedni pisali o Norbercie jak o oprawcy, inni jak o dobroczyńcy. - Chciałem mu wcześniej pomóc, tylko on nie chciał. On chciał pić. Cały czas go nagrywałem. Wreszcie powiedział, że przestanie pić i że chce pomocy. Zawieźliśmy go na izbę przyjęć do Szpitala Psychiatrycznego w Toszku. Tam się nie udało, bo miał ponad 3,5 promilia. Musieliśmy dalej kombinować, co z nim zrobić, żeby nie wrócił na śmietnik. Bo jak wróci, to znów zacznie pić. Zawieźliśmy go do izby wytrzeźwień. Trzymali go tam, aż nie wytrzeźwiał – opowiada Norbert. Pracownicy gliwickiej Izby Wytrzeźwień dobrze znają Dzeysona. W ciągu ostatnich pięciu lat był tu niemal czterdzieści razy. Nie zapłacił za żaden z pobytów. Jego zadłużenie wynosi około 9 tys. zł. Trafiał tutaj, gdy był uciążliwy dla mieszkańców. - Z reguły zbierało się go z ulicy, albo przystanku autobusowego. Ludzie dzwonili, bo gdy leżał na trzecim piętrze, to na parterze było go czuć. Sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że znaleźli się ludzie, którzy chcieli mu pomóc. Szukali pomocy, poprosili, żeby go osadzić na izbie wytrzeźwień. Oni go odebrali z izby wytrzeźwień i odwieźli na leczeni odwykowe do Toszku – mówi Janusz Mączka, dyżurny Straży Miejskiej w Gliwicach. Dzeyson, czyli Tomek, ma 38 lat. Urodził się i wychował w Gliwicach. W tym mieście spędził większość swojego dorosłego życia. - Ustaliliśmy, że pan Tomasz posiada rodzinę. Ma ojca i brata. Mieszkają na terenie Niemiec. Zresztą pan Tomasz też został wymeldowany z Gliwic na wyjazd do Niemiec. Pan Tomek do Niemiec został wymeldowany w 1987 roku – mówi Andrzej Nowak, komendant Straży Miejskiej w Gliwicach.. Tomek vel Dzeyson wrócił z Niemiec na początku lat 90. - Opowiadał mi całym swoim życiu. Że miał dziewczynę, że z nią mieszkał z siedem lat. Wiem, że ta dziewczyna miała dziecko, które bardzo kocha. Później coś się stało, że zaczął pić. Opowiadał mi, że miał swoją firmę budowlaną, dwa auta, miał swoich pracowników. Mówił, że od 15 lat pije – opowiada Norbert. Nie wiadomo, kiedy stał się bezdomnym. Straż Miejska zarejestrowała go jako takiego 5 lat temu. Film o historii Dzeysona obejrzało ponad 220 tysięcy internautów. Z Polski i z zagranicy napłynęła pomoc finansowa i materialna. - Gdy pojechał na detoks do Toszku, zastanawiałem się, co on będzie robić, gdy wyjdzie. Nie ma domu. Nie ma niczego. Ludzie, którzy oglądali filmy o nim wspierali go finansowo, ale oprócz tego szukałem domu dla niego. Zebraliśmy dla niego pieniądze. Powiedzieliśmy, żeby kupił sobie łóżko, stolik, krzesło – mówi Norbert. Zgłosiła się także rodzina, która zgodziła się przyjąć Tomka pod swój dach. - Na jednym z filmów Tomek mówił, że jest mechanikiem samochodowym. Uznałem, że to przekona rodziców, żeby go przygarnęli – mówi Michał Wanic. - Pojawił się u nas po rehabilitacji w Toszku. Chodził obcy człowiek po domu. Dla nas to był szok. Ale na święta mi pomagał zmywać, mył podłogi. Pojechaliśmy do Wisły. Sam załatwił kwatery. To, co nas zaskoczyło, to że o godzinie 11 wyciągnął ćwiartkę gorzkiej żołądkowej i powiedział: ja się teraz napiję. Mogłam go zawieźć na izbę. Ale on powiedział, że chce wrócić albo do Zawady, czyli do nas, albo na śmietnik. Myślałam, że jak go zawiozę na śmietnik i powiem: zaproponuj mi kawę, herbatę, bo ja cię częstowałam, to coś w nim pęknie i powie, że nie chce tu być. Poszedł od sklepu, bo miał pieniądze i wrócił z flaszeczką – opowiada Elżbieta Wanic. Tomek wrócił do picia. - Znów pije. Znów się stacza i jest coraz gorzej – mówi Norbert. - Nie chcę już żyć. Nie mam dla kogo. Straciłem wszystko – mówi pijany Tomek. 26 marca pan Tomasz zmarł w gliwickim szpitalu.