Dziura w ścianie
Od marca dwa mieszkania w centrum Kielc dzieli dziurawa ściana zakryta folią.
- Naprawiam ją nawet dwa, trzy razy dziennie. Nigdy nie wiemy, czy sąsiad poprzestanie tylko na zerwaniu folii, czy może cała ta kartonowo-gipsowa ściana się rozwali i wtedy będzie miał wolną drogę do miejsca, w którym my żyjemy – mówi Joanna Pietrzyk, skonfliktowana sąsiadka.
Kobieta oskarża sąsiada o bezprawne zniszczenie ściany dzielącej ich mieszkania. Do tego zarzuca mężczyźnie, że celowo zrobił dziurę w płycie kartonowo-gipsowej, aby nękać ją i jej 70-letnią matkę. Konflikt między sąsiadami narasta. Pani Joanna zgłosiła sprawę do prokuratury.
- Musiałyśmy wynająć ochronę, bo nie czułyśmy się bezpiecznie. Zamykamy drzwi, ale nie mamy ściany – podkreśla Pietrzyk. I dodaje: - W tej chwili, gdy ten pan wie, że go nagrywam, jest bardziej kulturalny. Ale wciąż są pogróżki, że zburzą tę ścianę, że mamy się przygotować na remont.
„Sąsiadka kłamie”
Sąsiad państwa Pietrzyków przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń. Według niego, nieżyjący już ojciec Joanny Pietrzyk, Alfred, w lutym tego roku, pod nieobecność sąsiadów, wyburzył ścianę między mieszkaniami, a następnie wybudował ją w nowym miejscu.
- Często wyjeżdżamy na weekend. Po powrocie z jednego z takich wyjazdów zastaliśmy nową ścianę wymurowaną z pustaków. Nie wierzyłem w to, co widzę. Nie wiedziałem, co się stało. Czułem się okradziony. Jak można tak zrobić? Zaczęliśmy pukać do sąsiada, który tylko wzruszył ramionami - opowiada Wojciech Pabis. I dodaje: - A sąsiadka kłamie. Nigdy w życiu jej nie nękałem, nie straszyłem, ani ja, ani żona. Wręcz przeciwnie, chcieliśmy z nimi rozmawiać, ale bezskutecznie. Uważam, że to my jesteśmy poszkodowani, bo oni postawili ścianę w naszym domu.
Nieżyjący już Alfred Pietrzyk przejął 17 metrów dodatkowej powierzchni oraz jedyny balkon w kamienicy. Według starszego mężczyzny, sporna część nieruchomości powinna należeć do jego mieszkania. Miał mieć na to dowody w postaci starych planów architektonicznych.
- Ojciec pomierzył to i wyszło mu, że tutaj brakuje kilku metrów kwadratowych. W księgach wieczystych znajdowała się korekta odnośnie tamtego mieszkania i jego metrażu, więc ojciec postanowił to na własną rękę skorygować. Przywrócił mieszkanie do wymiarów, jakie są w księgach wieczystych – potwierdza Joanna Pietrzyk.
Sprawę rozstrzygnie sąd
Sprawa została zgłoszona do Powiatowego Nadzoru Budowlanego w Kielcach.
- Taka sytuacja nigdy wcześniej nam się nie zdarzyła. To mi się nie mieści w głowie. Nie umiem tego ocenić. Nie wiem, co przyświecało tym ludziom, którzy zdecydowali się na taki ruch – komentuje Robert Wojnowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. I dodaje: - W naszym postępowaniu zajęliśmy się wyłącznie robotami budowlanymi, które w świetle przepisów wymagały pozwolenia na budowę. Wydaliśmy decyzję nakazującą wykonanie czynności, polegające na odbudowie pierwotnej ściany.
Joanna Pietrzyk, która jest właścicielką mieszkania, nie zastosowała się do decyzji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego i odwołała do inspektoratu wojewódzkiego. Złożyła również pozew cywilny do sądu przeciwko sąsiadom o ustalenie granicy pomiędzy nieruchomościami.
- Sąsiedzi się z tym nie zgadzają, bo to kilka metrów kwadratowych ich mieszkania, ale taki spór należy rozwiązać w sądzie, a nie uciekać się do nękania i zniszczenia poczucia bezpieczeństwa – tłumaczy Pietrzyk.
Wersję pana Wojciecha potwierdza Janusz Barański, który jest współwłaścicielem kamienicy od 50 lat.
- To mieszkanie, które zamieszkują państwo Pietrzyk od zawsze było w takiej powierzchni, jak poprzednio. Ta zajęta część została nieprawnie. To kuriozum, że pewnego dnia ci państwo wyburzyli ścianę i postanowili zagarnąć pewną część mieszkania, które nigdy do nich nie należało – podkreśla Barański. I dodaje: - Nikomu nie życzę takich sąsiadów jak państwo Pietrzyk. Ciągłe z nimi konflikty, są ze wszystkimi skłóceni. Podają ludzi do sądu i prokuratury o bzdurne sprawy.
Nadzór budowlany zapowiada, że inspektor wojewódzki powinien wydać swoją decyzję w ciągu miesiąca, jednak to nie rozwiąże konfliktu. Spór między sąsiadami może trwać latami, gdyż będzie rozstrzygany w sądzie. Pozew cywilny w pierwszej instancji został oddalony. Strony czekają na jego uzasadnienie i już teraz zapowiadają odwołanie.
- Tak się nie da żyć. Rozumiem w pewien sposób pogląd sąsiada, ale mój ojciec też działał na podstawie pewnych racji i dokumentów. To wszystko było robione bez pozwoleń: ojciec działał bez zgody i wiedzy mojej, jako właściciela mieszkania, i bez pozwolenia nadzoru, ale nie wiem, na ile można się zgodzić na rozebranie ściany dzielącej dwie posesje – mówi Joanna Pietrzyk.
- Najpierw włamali się i zabrali nam cześć mieszkania, a teraz twierdzą, że najlepiej jakbyśmy tam w ogóle nie wchodzili. Skoro sąsiedzi chcą mieć spokój, to dlaczego nie odbudują tego, tak jak powinno być, jak zarządził nadzór? – zastanawia się Wojciech Pabis.