Arleta H. i jej ojciec Mirosław żyją w kazirodczym związku. Mają sześcioro dzieci. Czworo spośród nich jest niepełnosprawnych. - Od dawna wiadomo, że ze związków kazirodczych częściej rodzą się dzieci w jakimś stopniu upośledzone. Nie jest to regułą, ale prawdopodobieństwo jest o wiele wyższe niż w populacji naturalnej – przyznaje prof. Jacek Zaremba, Zakład Genetyki Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Ostatnie dziecko z kazirodczego związku urodziło się w listopadzie, w bardzo złym stanie. Na 10 możliwych punktów w skali Angara, dziewczynka otrzymała zaledwie trzy. - Noworodek był wiotki, bez odruchu ssania. USG mózgu wykazało niedorozwój mózgowia. To jest ta część mózgu, która odpowiada za procesy życiowe. W przyszłości to dziecko nie będzie pełnowartościowe neurologicznie – mówi Maria Kozakowska, lekarz pediatra ze Szpital Powiatowy w Stargardzie Szczecińskim. Dziewczynka została porzucona przez matkę. Do dziś jest w szpitalu, gdzie lekarze walczą o utrzymaniu jej przy życiu. - Od 21 listopada nikt się nie dowiadywał o to dzieciątko. Jest u nas, bo nie możemy znaleźć miejsca w domu dziecka – dodaje lekarka. Arleta i jej ojciec mieszkają w Mironowie, niewielkiej wiosce pod Pyrzycami. Od dawna mówiło się o ich związku, jednak sprawa nabrała rozgłosu dopiero kilka miesięcy temu. - Chodziła plotka, że ze sobą współżyją. Ale podczas przesłuchań osoby tego nie potwierdzały. Poszukiwano kolejnych świadków, którzy mogliby potwierdzić istnienie związku kazirodczego. W momencie, gdy takie osoby pojawiły się, postawiono zarzuty osobom podejrzanym – powiedział Mirosław Sekucki z Prokuratury Rejonowej w Pyrzycach. Ojciec Mirosław trafił do aresztu. Arleta została w domu z dwójką dzieci. Po trzech miesiącach, na początku grudnia ub.r., mężczyzna wyszedł jednak na wolność. - Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o przedłużenie tymczasowego aresztowania. Jednak sąd interpretując przepisy nie podpatrzył się podstaw – tłumaczy……….. Dlaczego sąd nie zatrzymał Mirosława H. w areszcie, skoro istnieje obawa poczęcia kolejnego dziecka? - Stosowanie środków zapobiegawczych nie ma na celu zapobiegania płodzenia dzieci – wyjaśnił Mariusz Jasion z Sądu Rejonowego w Stargardzie Szczecińskim. Rodzinie H. od dawna pomaga ośrodek pomocy społecznej w Lipianach. Jednak Arleta przyjmuje tylko pomoc finansową. - Oferowałam różne formy pomocy. Proponowałam, by brała tabletki antykoncepcyjne, za które chcieliśmy płacić. Powiedział, że świetnie sobie radzi i nie potrzebuje psychologa. Przyjmuje tylko pomoc finansową – mówi Marzena Pałubiak, pracownik socjalny z Ośrodka Pomocy Społecznej w Lipianach.