Katastrofa hali: Główny oskarżony przerywa milczenie

TVN UWAGA! 136347
Zaczyna się proces w sprawie katastrofy hali w Chorzowie w 2006 r., w której zginęło 65 osób. Jacek J., właściciel firmy, która zaprojektowała halę, jeden z oskarżonych, udzielił tylko jednego wywiadu – UWADZE!

W środę w Katowicach rozpocznie się proces w sprawie najtragiczniejszej katastrofy budowlanej ostatnich lat. 28 stycznia 2006 roku na uczestników wystawy gołębi pocztowych zawalił się dach hali. Zginęło 65 osób. Pierwszym na liście 12 oskarżonych jest Jacek J., właściciel firmy, która zaprojektowała halę. Nie miał wykształcenia ani uprawnień, aby skonstruować taki budynek. Zdaniem prokuratury jest jedną z osób odpowiedzialnych za śmierć uczestników wystawy. Reporter UWAGI! jest jedynym dziennikarzem, któremu Jacek J. udzielił wywiadu. Opowiedział o chwili, kiedy dowiedział się o katastrofie. Był wtedy w samochodzie, usłyszał informację w radio. Tego dnia nie wrócił do domu. Zdawkowo mówi – pojechałem w inne miejsce. Potem usiłował popełnić samobójstwo. Bo czuł się jak kapitan, który ponosi odpowiedzialność za swój statek. Ale do odpowiedzialności za zły projekt Jacek J. się nie poczuwa. Prokuratura w akcie oskarżenia wytknęła Jackowi J., że nie ma właściwych uprawnień. - Zespół wykonujący projekt był złożony z osób posiadających uprawnienia – mówi Jacek J. – Ja mam kilkudziesięcioletnie doświadczenie zawodowe. Prokuratura uznała, że ostateczny projekt przygotowany przez zespół był niezgodny z tym, który zatwierdził Wydział Architektury Urzędu Miasta w Chorzowie. Jacek J. także nie zgadza się, że mogło to mieć związek z katastrofą. - To był ten sam obiekt z niewielkimi zmianami, które nie mogły doprowadzić do katastrofy – mówi Jacek J. – Przyczyną katastrofy było zaleganie na dachu grubej warstwy śniegu – 60 – 70 cm i jeszcze 20 cm lodu. Ta impreza w takich warunkach nie powinna się odbyć. Być może trzeba było wykonać mocniejszą konstrukcję, wyjść poza normowe ustalenia. Cały czas o tym myślę. Ale nie widzę bezpośredniego przełożenia konstrukcji budynku na katastrofę. Proces może potrwać nawet kilka lat. Prokuratura przesłuchała ponad dwa tysiące świadków a akta tej sprawy to ponad 260 tomów. Najważniejsze będą jednak opinie biegłych i to one w praktyce zadecydują o wyroku sądu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości